REKLAMA

Cała prawda o przyspieszeniu od zera do setki. Teraz będę się mądrował, a potem się pokłócimy

Wśród setek różnych danych technicznych, jakie można znaleźć na temat każdego samochodu, jest kilka wartości kluczowych, czasem wręcz magicznych. Wśród nich są moc, prędkość maksymalna oraz przyspieszenie „od zera do setki”. Napiszę wam, co myślę o tej ostatniej wartości, ile faktycznie mówi o samochodzie i jaką rolę pełni w kulturze motoryzacyjnej.

przyśpieszenie
REKLAMA

Dziś słyszy się, że motoryzacja nikogo już nie interesuje. Że romantyczne czasy dla tej dziedziny minęły, a samochody stały się po prostu kolejnymi urządzeniami, jakimi otaczają się ludzie we współczesnym świecie. To jednak nieprawda. Ekstremalne wartości przyspieszeń, mocy i prędkości maksymalnej nadal rozpalają wyobraźnię. Zobaczcie, jak najnowsza wielka marka (Tesla) zdobyła rozgłos – przecież nawet oni przez lata grali w tę grę, chwaląc się przyspieszeniami.

Samochody przyspieszają coraz lepiej? Tak i nie

REKLAMA

Wartości przyspieszeń od zera do setki są z roku na rok coraz bardziej imponujące. Gdy ja byłem młokosem, wszystko, co miało 5 sekund do setki, było diabelnie szybkie, a jeśli jakiejś konstrukcji udało się zejść poniżej 4 sekund – miałem wrażenie, że czytam o statku kosmicznym. Z czasem granica absurdu przesuwała się coraz dalej. Cztery sekundy do setki w samochodzie przestały robić wrażenie. Dziś, jeśli jakiś drogi supersamochód nie legitymuje się przyspieszeniem poniżej 3 sekund, w ogóle nie powinien należeć do tej kategorii. Imponujące jest dopiero przyspieszenie poniżej 3 sekund. A żeby takie portale jak ten chciały w ogóle pisać o osiągach danej konstrukcji, przyspieszenie powinno być poniżej 2 sekund – dopiero wtedy jest „wow”. Co więcej, takie wartości były kiedyś zarezerwowane dla samochodów sportowych i supersamochodów, a dziś?

Każdy elektryczny, czterodrzwiowy rodzinny „spaślak” za około 100 tys. euro lub więcej w swojej mocnej wersji robi setkę w 3-3,5 sekundy. Jednak zwróćcie uwagę, że w tym samym czasie przyspieszenie w normalnych, codziennych, wolumenowych autach wcale nie spada i od lat utrzymuje się na poziomie 8–10 sekund. Dlatego postanowiłem opisać przedziały przyspieszeń, tak jak ja je rozumiem po latach testowania różnych modeli. Oto cała prawda – moim zdaniem – o tym, co przyspieszenie mówi o samochodzie osobowym (choć dostawcze też się łapią).

11 sekund i więcej – auto jest powolne

Zza kierownicy będziesz mieć wrażenie, że jedziesz z zaciągniętym hamulcem ręcznym. Oczywiście im wolniej auto przyspiesza, tym ten wirtualny hamulec jest mocniej zaciągnięty. Nie licz na przyjemność z jazdy – przynajmniej nie tę wynikającą z wykorzystywania dostępnej mocy.

9–10,9 sekundy – auto jest… normalne

Nie jest wolne i spokojnie zaspokoi 99,9% potrzeb podczas codziennego przemieszczania się w ruchu miejskim. Jednak w takim samochodzie nie ma mowy o przyjemnym uczuciu nabierania prędkości. Zaryzykuję stwierdzenie, że większość aut porusza się w tym przedziale do dziś. Rozumiem, jeśli ktoś się oburzy, bo wozy, o których czyta w sieci, są szybsze, ale w realnym świecie ludzie rzadko kupują najszybsze wersje – to one zwykle trafiają do mediów.

7,7–8,9 – pierwszy przedział, który pozwala nazwać samochód „ w miarę przyjemnym”

To nadal nie będzie szybkie auto, ale naciśnięcie pedału gazu do końca powinno wywołać satysfakcję (choć jeszcze niepełną). W aucie z takim przyspieszeniem można zwykle cieszyć się jazdą na co dzień i nigdy nie znaleźć powodów do narzekania.

6,5–7,7 – samochody dynamiczne

W takich autach można w razie potrzeby „depnąć”, a komenda zlecona przez prawą nogę przełoży się na wyraźne przyspieszenie. Czy to już szybki samochód? Jeszcze nie, ale wystarczy, by dobrze bawić się w ruchu ulicznym.

6,4–5,5 – samochód szybki

Taki samochód da już poczuć na plecach, że ma czym jechać. Do zabawy w pojedynkę tyle wystarczy. Niestety, większość aut sportowych jest szybsza, więc aby mieć z nimi szanse, to wciąż za mało.

5,4–4,5 – świat i ludzie

Takie przyspieszenie oznacza, że mamy do czynienia z samochodami szybkimi, które potrafią dać dużo satysfakcji z jazdy. Takie osiągi mają mocne limuzyny i sportowe modele oraz dokoksowane SUV-y. Tutaj radość z przyspieszenia odczujesz nie tylko do 100 km/h, ale i do 200 km/h. To ostatni przedział, który uznaję za bezpieczny.

4,4–3,9 – przedział wąski i krytyczny

Samochody z takim przyspieszeniem to nie maszyny dla każdego. Wciśnięcie gazu do dechy sprawia, że wszystko dzieje się bardzo szybko. Zaczyna „łamać plecy” i można się spocić. Nie każdy powinien mieć dostęp do takich pojazdów.

3,8–3,0 – terytorium wstępnego nonsensu

Jeśli samochód ma takie przyspieszenie, módlcie się, żeby miał napęd na obie osie. Auto z takimi osiągami i napędem na tył może być niebezpieczne. W tym przedziale zaczyna się konkretne „łamanie karku” – przeciążenia są na tyle duże, że wciśnięcie gazu może wywołać u pasażera ból pleców. PS Takie samochody powinny wymagać dodatkowych uprawnień.

Poniżej 3 sekund – ekstremum

Jeszcze 20 lat temu ten przedział praktycznie nie istniał. Zejście poniżej 3 sekund wydawało się nierealne – ze względu na zmianę biegów, przyczepność opon itp. Dziś jest inaczej. Jeśli coś ma się nazywać supersamochodem, musi robić setkę w 2,9 sekundy lub szybciej. Próbowałem auta z czasem 2,9 s (np. Lamborghini Huracan Evo) – takie przyspieszenie to już atak na zmysły. Uzależniające i niebezpieczne ale i niepotrzebne.

Poniżej 2,5 sekundy – granica możliwości

Nie próbowałem, ale do niedawna na tym poziomie kończyły się możliwości samochodów drogowych. Z pewnością jest to wyniszczające dla mięśni kręgosłupa i błędnika. Chciałbym kiedyś spróbować, ale nawet bez tego wiem jedno – drogowe auta nie powinny mieć takich osiągów.

Poniżej 2 sekund – nowa granica absurdu

Tak szybko setkę robi nowe Xiaomi SU7 Ultra. Nie bez powodu słychać doniesienia z Chin, gdzie auto jest już oferowane klientom, że pojazd jest niebezpieczny. Jego możliwości przyspieszenia nie idą w parze z umiejętnościami przeciętnego kierowcy (i z hamulcami auta). Obłęd.

I to jest moja cała prawda o przyspieszeniach od zera do 100 km/h.

REKLAMA

W przypadku najnowszych, najszybszych samochodów mówi się, że ten pomiar jest passé, a realny pogląd na osiągi daje dopiero test 0–200 km/h. To prawda, ale pamiętajcie – nawet 9 sekund do setki pozwala swobodnie jeździć zgodnie z przepisami. Entuzjaści będą oczekiwać więcej, to jasne, ale nie dajmy się zwariować. Najszybsze konstrukcje mogą być naprawdę niebezpieczne – niezależnie od rodzaju napędu.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-31T13:51:48+02:00
Aktualizacja: 2025-03-31T08:01:02+02:00
Aktualizacja: 2025-03-28T18:25:26+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T15:21:12+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T11:31:11+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T10:47:23+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA