Fabrycznie nowe Maluchy są wszędzie, czyli przegląd rynku nieużywanych Fiatów 126p
Fabrycznie nowy Maluch - brzmi jak niezły rarytas, prawda? Nie do końca. Wystarczy przejrzeć OLX, by odkryć, że jakimś cudem można przebierać w ofertach takich pojazdów. Wobec tego przygotowaliśmy przegląd: co kupić, jeśli chcecie mieć fabrycznie nowego kaszlaka.
Niedawno pisaliśmy o kosztującym około 150 tys. zł Maluchu z przebiegiem 22 km. Wydawałoby się, że to ewenement, ale wystarczy na OLX otworzyć listę ofert Fiatów 126p, by zobaczyć, że nie był jedyny.
Wygląda na to, że w czasach produkcji Malucha ludzie kupowali je tylko po to, by nimi nie jeździć. W końcu Polska była wówczas tak bogatym krajem, że każdy mógł sobie pozwolić na kupno nowego auta, którego nie będzie używał. Z drugiej strony trochę rozumiem tych ludzi, też nie chciałbym jeździć Maluchem. Wystarczy mi, że raz na jakiś czas sobie przypomnę jaka to wspaniała zabawa i przez co najmniej rok do żadnego nie wsiądę.
Mimo wszystko standardowe Maluchy to bezcenne i rzadkie zabytki, w końcu powstało ich zaledwie niecałe 4 miliony. Po co więc kupować wersje specjalne, skoro nawet zwykłe są niespotykane? Przepłacenie Zapłacenie dużej kwoty za fabrycznie nowego Fiata 126p to na pewno inwestycja lepsza niż klasyczne Ferrari.
Fabrycznie nowy vs stan fabryczny.
Funkiel nówki wśród Maluchów można podzielić na 2 kategorie: fabrycznie nowe i stan fabryczny. Za chwilę przekonamy się czym się różnią i które warto kupić. Zaczniemy od tych ogłaszanych jako fabrycznie nowe. W szczytowych momentach widywałem po 3-4 wystawione jednocześnie. Obecnie jest ich już tylko 2,5 (trzeci liczy się połowicznie, bo nie ma pełnej nazwy kategorii w ogłoszeniu). To znaczy, że trzeba się spieszyć!
Fabrycznie nowe Maluchy.
Pierwszy nieużywany Fiat 126p to egzemplarz z 1983 r. Kosztuje niecałe 43 tysiące. Na zdjęciach, zrobionych podczas jakichś targów, wręcz lśni nowością. To wersja Special z silnikiem 650 ccm, nieco lepiej wyposażona niż bazowy Standard. Miała regulowany kąt oparcia siedzeń, ogrzewaną tylną szybę i regulację prędkości pracy wycieraczek. Jest zarejestrowany, ale na targi przyjechał pewnie na lawecie, przebieg wynosi zaledwie 33 km. Sprzedający podobno dysponuje pełną historią tego egzemplarza.
Zastanawiają mnie jedynie plastikowe zderzaki, w II serii występujące jedynie w najwyższej wersji Komfort. Może jednak jakiś miłośnik Maluchów mnie poprawi i okaże się, że 650 S też mógł być wyposażony w P4.
Druga propozycja jest bardziej interesująca. To fabryczne nowy Maluch z 1987 r., czyli mniej pożądany FL, ale kosztuje aż 72 tys. zł. Miał jakoby przejechać tylko z fabryki do garażu w Tychach z licznikiem pokazującym 18 km. Tam stał aż do 2017 r. kiedy został uruchomiony i po jazdach próbnych ma 85 km.
To tzw. przejściówka, bo choć powstał po wprowadzeniu modelu FL, z zewnątrz nie ma zderzaków i listew typowych dla nowej wersji, a wewnątrz ma nadal deskę z kapliczką. Nie jest to jednak nic dziwnego, do 1987 r. FSM produkowało dużo takich mieszanek wedlowskich z części, które pozostały. Stan na zdjęciach faktycznie wydaje się rewelacyjny. Zupełnie nie wiem czemu sprzedający nazwał go zaledwie stanem fabrycznym. Z przebiegiem 85 km i historią o przejechaniu z fabryki moim zdaniem zdecydowanie musi trafić do przegródki z fabrycznie nowymi.
Zastanawia mnie tylko informacja, że auto nigdy nie było zarejestrowane. Czarne blachy mogły oczywiście zostać założone tylko do zdjęć i na zlot, ale jak w takim razie to auto pokonało dodatkowe 67 km? Pewnie na zamkniętym torze. Nie śmiem twierdzić, że właściciel jeździł niezarejestrowanym pojazdem po drogach publicznych. To byłoby nieuzasadnione podważanie jego wiarygodności, a człowiek sprzedający FL-a przejściówkę za 72 tys. zł musi być poważny i uczciwy. Historia o przejechaniu z fabryki do garażu na pewno podbije wartość przy ewentualnej odsprzedaży kupionego od niego klasyka.
Tajemniczy, ale tani.
Ostatni z nowych Maluchów to pojazd na pograniczu między kategoriami fabrycznie nowy i stan fabryczny. Jest to egzemplarz z 1986 r., reklamowany jako nowy, z nalotem wynoszącym 1430 km. To również FL - przejściówka, choć w innej konfiguracji niż poprzednia. Kosztuje zaledwie niecałe 30 tys. zł. To najtańsza oferta w tej kategorii, ale też najbardziej tajemnicza. Przeglądając zdjęcia zobaczymy tylko pojedyncze detale, jedyne obejmujące cały pojazd jest… zrzutem ekranu z telefonu. Cóż, to pewnie tajemna technika skutecznej sprzedaży 126p FL za 30 tys. zł.
Jako największą zaletę sprzedawca wymienia fabryczne opony. Chwali się nimi w opisie, w tytule, nawet je natłuścił i sfotografował. Wspaniale, uwielbiam opony z 1986 r. Świetnie nadają się na kwietnik. Do jazdy już niekoniecznie, ale przecież nikt nie będzie jeździł takim bezcennym zabytkiem.
Stan fabryczny atakuje.
Maluchy w stanie fabrycznym są tak liczne, że można nawet określić ramy cenowe, w których się pojawiają. Jako bardzo poważni kolekcjonerzy możemy przebierać w bezcennych zabytkach z przebiegami od 5 tys. km do ponad 42 tys. km, kosztującymi od 10 tys. zł do 39 tys. zł.
Zacznijmy od najdroższych pojazdów ze stanem fabrycznym w tytule. Egzemplarz z 1990 r. za 39 tys. zł możemy od razu odrzucić. Przecież taniej możemy kupić prawie fabrycznie nowego! Nieco tańszy jest Maluch z 1992 r. z przebiegiem nieco przekraczającym 24 tysiące. Niestety kosztuje niecałe 30 tys. zł, czyli tyle co tajemnicza przejściówka z nalotem w okolicach 1400 km. Choć jest ładny, też trzeba go odrzucić, jako za drogiego. Prawdziwy selekcjoner chcący zapłacić kilkadziesiąt tysięcy za Malucha nie da się nabrać na zbyt wysoką cenę!
Kolejna oferta to 126p z 1988 r. za 27 tys. zł. Jego przebieg to 29 tys. km i również jest raczej FL-em przejściówką - nie ma np. listw na bokach. Został kupiony w marcu 1988 r., więc to chyba możliwe. Faktycznie jest bardzo ładny, ale czy wytrzyma konkurencję ze strony tańszych egzemplarzy?
Prawdziwe okazje dla selekcjonerów.
Pomostem między drożyzną, a taniochą jest ten EL z 1997 r. Niezbyt dokładnie sfotografowany, z przebiegiem w okolicach 43 tys. km i ceną wynoszącą niecałe 18 tys. zł. Na pewno jest zupełnie inny niż zadbane, o wiele tańsze modele z podobnych roczników z identycznymi przebiegami. W końcu napisano wyraźnie - stan fabryczny. Szkoda tylko, że to najmniej poszukiwany model.
Pora na prawdziwe okazje. Te auta w stanie fabrycznym mają już wreszcie w miarę racjonalne niezwykle korzystne ceny. Kiedy pisałem ten przegląd na OLX wisiały dwie doskonałe oferty, ale w międzyczasie jedno z ogłoszeń stało się nieaktualne. Był to biały FL z 1989 r. za 15 tys. zł z przebiegiem 5 tys. km. Znowu nie ma listewek na bokach. Chyba nigdy nie zrozumiem o co chodziło w tych kompletacjach Maluchów. Fabryka montowała losowe części i robiła przejściówki do 1989 r., czy po prostu nie posiadłem tajemnej wiedzy o jakichś specjalnych wersjach? Tak czy siak, ewidentnie cena była odpowiednia niesamowicie niska, bo biały Fiat się sprzedał.
Na koniec został najtańszy egzemplarz. To EL z 1999 r. Może i to mało klasyczny, późny model, ale za to kosztuje 10 tys. zł za stan fabryczny i ma 11 tys. km przebiegu. Tylko coś mi się nie zgadza, stan fabryczny i poobijany lakier? Pewnie dlatego taka okazyjna cena!
Wnioski.
Podsumowując, wszystkie oferty fabrycznie nowych Maluchów są w pełni wiarygodne, a ich ceny mogą być dowolne. Oczywiście warto zapłacić każdą za tak bezcenny zabytek, na pewno za kilka lat na nim zarobimy. Lepiej wziąć tego najdroższego. Co z tego, że ten brązowy za nieco ponad 40 tys. zł jest starszy, a więc rzadszy? Ważne, że pomarańczowy jest podobno niezarejestrowany, więc warto go wziąć, by mówić wszystkim, że jesteśmy jego pierwszymi właścicielami. Wyjątkowo drożej znaczy taniej, ponieważ przy sprzedaży opowiadając historię o przejechaniu z fabryki do garażu na pewno dostaniemy co najmniej 100 tys. zł.
Trzeci z proponowanych nowych Maluchów może i jest najtańszy, ale trzeba by mu skręcić licznik. Jak to wygląda, fabrycznie nowy, kosztował 30 tys. zł, a przebieg ma tyle cyfr co jakiś zwykły stan fabryczny za połowę tej ceny. Chyba, ze też przejechał jedynie z fabryki do garażu. Z objazdem przez Suboticę w Serbii.
Którego z fabrycznie nowych Maluchów byśmy nie wybrali, zasada jest jedna. Nie wolno nimi jeździć, bo inaczej będziemy musieli je sprzedać już jako tylko stan fabryczny.
Jesteśmy poważni, ten przegląd jest poważny.
Jeśli chodzi o egzemplarze opisywane powyższym sformułowaniem trzeba pamiętać, że kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy przebiegu nie odbiera tego chwalebnego miana. Zużyte w mniejszym lub większym stopniu podzespoły, obicia lakieru, niezbyt estetyczna konserwacja na łączeniach blach - to przecież dokładny opis tego jak wygląda auto prosto z fabryki! Wobec tego na pewno warto kupić FL-a za 27 tys. zł czy EL-a za 10 tys. zł. Sprzedany egzemplarz za 15 tys. zł był prawdziwa okazją! Na EL-a za niecałe 18 tys. można trochę ponarzekać. Oczywiście 42 tys. przebiegu wcale nie sprawiają, że przestał być nowy i w stanie fabrycznym, ale skoro za 10 tys. zł można mieć podobnego, to po co przepłacać?
Zapytacie, czy ten artykuł przypadkiem nie jest zwykłą parodią przeglądu rynku? Odpowiem na to w ten sposób: jest tak poważny, jak większość cen wspomnianych w nim Maluchów. Jeden rabin powie tak, inny rabin powie nie.