Tak wygląda nowy DS 3 Crossback. To będzie najlepiej sprzedający się model marki
W dzisiejszych czasach marka praktycznie nie może istnieć bez małego crossovera. Dlatego od modelu DS 3 Crossback być może zależy los całej firmy.
DS 3 był pierwszym modelem tej marki. Tak naprawdę rozpoczął swoją rynkową karierę w 2009 roku jeszcze jako Citroen, bo DS nie od razu stał się osobnym (co za okropne słowo!) „brandem”. To nie było złe auto i nie można powiedzieć, by się nie sprzedawało. Ale czas trzydrzwiowych, klasycznych hatchbacków już się skończył. Nawet MINI rozważa rezygnacje z odmiany 3d. Dlatego od pewnego czasu było jasne, że następca DS 3 - który właśnie ujrzał światło dzienne - będzie crossoverem.
Stąd nazwa DS 3 Crossback.
To nie jest pierwsze auto tej marki ze zwiększonym prześwitem. DS 4 Crossback nie zrobił jednak kariery, a DS 7 Crossback – owszem, jest ciekawy, ale to nie z tym segmentem producenci wiążą obecnie największe nadzieje. Najbardziej imponujące wzrosty sprzedaży notują crossovery segmentu B. Dlatego konkurencją DS 3 Crossback z jednej strony będą takie auta, jak VW T-Roc czy Hyundai Kona, a z drugiej producent chciałby, by rywalizował także z autami marek premium (Audi Q2, MINI Countryman).
Długość nowego modelu to 4118 mm.
Jest więc typowym przedstawicielem swojego segmentu. Z zewnątrz wygląda podobnie do swojego poprzednika, czyli DS 3, ale jest to samochód zbudowany na całkowicie nowej platformie. Będzie ona używana także m.in. w nowym Peugeocie 208 czy w następnej Corsie. W DS 3 Crossback zachowano charakterystyczną linię słupka B. Oczywiście dodano kilka centymetrów prześwitu i drugą parę drzwi. Jak wyszło? To oczywiście kwestia gustu. Przód jest... cóż, kontrowersyjny. Ale widać, że styliści się postarali, by wóz wyglądał ciekawie. Nawet klamki nie są zwyczajne. Wysuwają się, gdy kierowca zbliża się do auta lub wciska odpowiedni przycisk na kluczyku. Tak, jak w Range Roverze Velar.
Francuzi potrafią projektować interesujące wnętrza.
Już kokpit modelu DS 7 Crossback jest ciekawy, a w DS 3 Crossback chyba jest jeszcze lepiej. Tak jak w „większym bracie” zastosowano interesujący panel przycisków dookoła dźwigni zmiany przełożeń, a do tego motywem przewodnim we wnętrzu są romby (lub „kształt diamentu”, jeśli ktoś tak woli). Na zdjęciu wygląda to doskonale, zwłaszcza w połączeniu z pikowaną skórą. Dostępne są także zamszowe wykończenia. Jak to wszystko będzie prezentować się na żywo i jakiej będzie jakości – to się dopiero okaże.
Ekran dotykowy ma mieć 10 cali. Samochód będzie mógł zostać otwarty także przy użyciu odpowiedniej aplikacji na telefon. Producent podkreśla, że podczas projektowania wnętrza (i auta w ogóle) szczególnie dużo uwagi poświęcił kwestiom komfortu. Fotele mają być wyjątkowo obszerne i wygodne (po teście Citroena C4 Cactusa – wierzę w to), a sam samochód został ponoć wyjątkowo dobrze wyciszony i wytłumiony. Widać wyraźnie, że marka DS chce być kojarzona z wygodą i relaksem. I dobrze, bo Francuzi potrafią zrobić naprawdę komfortowy wóz.
Pod maską – także diesel. Wkrótce wersja elektryczna.
W tej klasie najlepiej będą się zapewne sprzedawać wersje z silnikami benzynowymi. Do wyboru: trzy jednostki PureTech o mocach 99, 129 i 148 KM. Co zaskakujące, gamę uzupełni także 98-konny diesel. Najciekawszą odmianą ma być jednak DS 3 Crossback E-Tense. Będzie to 134-konny samochód elektryczny o zasięgu 320 km (i to liczonym według nowych norm WLTP). Silnik będzie zasilany baterią 50 kWh, zaś ładowanie od 0 do 80 proc. ma zająć tylko 30 minut. O ile znajdziemy szybką ładowarkę 100 kW.
Sprzedaż ma rozpocząć się wiosną 2019 r.
Ceny nie są jeszcze znane, ale zapewne będą zdecydowanie bliżej klasy premium, niż tak zwanych marek popularnych. Debiut DS 3 Crossback jest kolejnym etapem ofensywy francuskiej marki. Do 2023 roku ma pojawić się aż sześć nowych aut z tym znaczkiem, a od 2025 roku każdy nowy DS będzie albo hybrydą plug-in, albo samochodem elektrycznym. Wersje spalinowe znikną.
Czy DS 3 ma szanse na sukces poza Francją? To zależy od tego, czy cena zostanie skalkulowana rozsądnie i czy wnętrze będzie na żywo robić równie dobre wrażenie, co na zdjęciach. O to drugie się raczej nie martwię, ale o to pierwsze – owszem. Niestety, by być marką premium nie wystarczy postanowić sobie, że się nią będzie. Oby nowy model był krokiem w dobrą stronę.