Życie to sztuka wyborów – dotyczy to zarówno polityki, jak i motoryzacji. Teraz przed nami „druga tura”. Zostało dwóch kandydatów – którego wybrać?

Nie powiem Wam, na kogo głosować, bo my się tutaj polityką nie zajmujemy. Zajmujemy się motoryzacją, a ja w obecnych wydarzeniach politycznych dostrzegłem wiele analogii do procesu kupowania samochodu. Najpierw zastanawiasz się, jaki samochód chcesz – pojawia się wiele propozycji, powiedzmy… 13. Wśród nich jest cała gama opcji – od rozsądnych po dziwne ekstrema. Wszystko okraszone dawką rzeczywistości pod tytułem „ograniczenia budżetowe”.
I tak masz pewnie właśnie otwarte w głowie (albo w przeglądarce) zakładki z używanym Porsche Cayenne, nową Dacią Duster i jeszcze jedenaście innych propozycji pomiędzy (niech każdy dopisze je sobie sam w wyobraźni). Serce marzy o Porsche z wielkim silnikiem, ale rozsądek podpowiada Dacię z fabrycznym LPG. Co wybrać? Najpierw trzeba skrócić listę – odrzucić większość pomysłów i skupić się na tych, które rzeczywiście masz czas pojechać obejrzeć. Ćwiczenie pt. pierwsza tura: dokonajcie w myślach tej eliminacji i zobaczcie, co zostało.
Czy w finałowej dwójce aut jest jeszcze miejsce na głos emocji?
Założę się, że nie – te dwa samochody, które faktycznie pojedziecie zobaczyć, zostały wybrane przez wasz wewnętrzny kompas kompromisów. Nie ma już na liście wspomnianego Porsche ani kilku innych „samochodów marzeń”. Zostały tylko modele, które może trochę imitują spełnienie marzeń, ale robią to w rozsądny sposób. Na przykład: „Skoro nie Porsche, to może chociaż Audi… ale nie Q7 – to zbyt duże i zbyt drogie w utrzymaniu. Wybieram A4 Avant, ale z 2.0 TDI, bo silnik 'z Golfa' nie powinien być kosztowny w utrzymani. Ale to nie SUV… W takim razie drugi finałowy model musi być SUV-em. Niech będzie japoński i oszczędny – stawiam na Toyotę RAV4.”
I tak skończył się romantyzm.
W drugiej turze nie ma już na niego miejsca. Została hybrydowa Toyota i popularne Audi z silnikiem TDI. Nie ma mowy o motoryzacyjnej nirwanie – teraz wybierasz między mniejszym złem. Być może w Twojej finałowej dwójce znalazły się inne modele, ale z pewnością są dokładnie tym, o czym mówię – wyborem „mniejszego zła”. Dajcie znać w komentarzach, jaki samochód wybierzecie się zobaczyć po przeczytaniu tego tekstu do końca.