REKLAMA

Takie zasady dopłat do aut elektrycznych w końcu będą dotyczyć też ciebie

Francuskie zasady dopłat do samochodów elektrycznych wreszcie otwarcie pokazują to, o czym mówię od dawna: po upowszechnieniu się aut lokalnie bezemisyjnych, na kierowców będzie czekał nowy kij. 

elektryczny Peugeot 208
REKLAMA
REKLAMA

Na razie to jeszcze nie kij. To po prostu nieco mniejsza marchewka lub nieco trudniejsze zasady uzyskania dopłaty do marchewki. Oto we Francji można otrzymać niemałe dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych, wynoszące od 5 do 7 tys. euro. Ludzie więc kupują, zachęceni takimi dopłatami – ale Francuzów niepokoi to, że zamiast drogich i eleganckich pojazdów europejskich, coraz częściej wybierają tańsze produkcje chińskie. Sprawdziłem, czy to prawda i z tego co widzę, to chodzi głównie o MG 4.

Za sprawą tego niecodziennie stylizowanego pojazdu marka MG zdobyła udział rynkowy we Francji przekraczający 2 procent. Teraz jednak francuskie władze mówią dość, tak dalej być nie będzie, koniec z tą lokalną bezemisyjnością. Od teraz pod uwagę będzie brana łączna emisja CO2 powstała podczas produkcji i dostarczenia pojazdu. A skoro w Chinach energia pochodzi z węgla, plus potem trzeba to jeszcze dostarczyć przez morze, to żadna ekologia tu nie występuje i dopłaty się nie należą.

Uważajcie, bo to kluczowy moment

O ile na auta spalinowe bat znajdzie się zawsze, ponieważ emitują CO2 podczas jazdy, o tyle z autami elektrycznymi było trudniej, ale w końcu wymyślono: będzie się liczyło, czy energia zużyta do produkcji tego auta była odnawialna lub ogólnie bezemisyjna. Wygrywa Norwegia czy Francja ze swoim atomem, przegrywają Chiny i przegrywa Polska – potencjalny samochód Izera raczej też nie będzie łapał się na dopłaty (na razie we Francji, później w całej Unii). Ale to jest wciąż dopiero preludium, ponieważ prędzej czy później wprowadzone zostaną prywatne kredyty emisyjne. Będziesz mógł/mogła wyemitować daną ilość CO2 w ciągu roku. Oczywiście to wykluczy jazdę autem spalinowym, bo wtedy swoją pulę CO2 wywalisz w powietrze w dwa tygodnie. Ale co zrobić z użytkownikami aut elektrycznych? No właśnie: ich też się policzy, w zależności od źródła pochodzenia prądu. Czyli Polak jeżdżący autem na elektrykę będzie marnował swoje kredyty emisyjne z powodu energetyki węglowej, a Francuz – nie. Myślicie, że tak nie będzie? Bo to właśnie się zaczęło.

Czytaj również:

Francja tłumaczy, że to dlatego, żeby trochę utrudnić wejście na rynek Chińczykom

Na tę okazję przygotowałem mema.

REKLAMA

Wyjaśnię go tylko na koniec: to europejscy producenci na długie lata zdominowali rynek chiński, a teraz Europejczycy są oburzeni, że Chińczycy chcą zrobić to samo z nami. Trochę jakby moralność Kalego, ale co ja tam wiem. Ważne, że dzięki tym regulacjom Francuzi kupią sobie Peugeota e-208, a nie kupią MG – tak jakby to z punktu widzenia ochrony klimatu czyniło jakąkolwiek różnicę. Najbardziej ekologicznie postąpiliby, nie kupując sobie w ogóle niczego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA