REKLAMA

Prawie nowe Daewoo Tico za niemal 16 tys. zł. Czy to już pora by te kei-cary drożały?

Jazda Tico to ryzyko, jak głosi stare porzekadło. To maleńkie autko nadal jest głównie obiektem pogardy, tymczasem w ogłoszeniach pojawił się niezwykły i drogi egzemplarz. Czy to już czas, by ten kei-car drożał?

nowa definicja samochodu zabytkowego
REKLAMA
REKLAMA

Daewoo Tico to w zasadzie Suzuki Alto. Koreańczycy kupili licencję z Japonii i od 1991 r. zaczęli produkować swoją wersję tego maleńkiego pojazdu. Do Polski Tico trafiło w 1993 r. Nie od razu stało się popularne. Początkowo sprowadzało je prywatne przedsiębiorstwo. Od 1996 r. dystrybucją, a potem także montażem w systemie SKD zajęło się Daewoo-FSO. Szybko zyskało dużą popularność i do 2001 r., kiedy zakończono jego sprzedaż, w Polsce sprzedano łącznie przeszło 151 tys. sztuk.

Samochód skradł serca Polaków dzięki prostej konstrukcji i bardzo niskim kosztom eksploatacji. Jednocześnie okazywał się bardziej praktyczny od Fiata Cinquecento, przede wszystkim za sprawą dodatkowej pary drzwi. Dziś może to śmieszyć, ale w zdecydowanie biedniejszej Polsce lat 90. z powodzeniem pełnił rolę dobrego auta rodzinnego. Przestrzeń we wnętrzu została świetnie wykorzystana i w takim małym pudełku mogły naprawdę podróżować 4 osoby.

daewoo tico na sprzedaż
Zdjęcie z oferty na OtoMoto.

Od bohatera do zera.

Jak to się więc stało, że auto, które przypadło do gustu tak wielu klientom i było niezwykle praktyczne stało się memem i obiektem pogardy? O dziwo nie ze względu na tragicznie złe zabezpieczenie antykorozyjne. Nawet nie przez swoje wymiary czy pojemność silnika wynoszącą 0,8. Tico jest przede wszystkim wyśmiewane za konstrukcję kompletnie nieodporną na jakiekolwiek zderzenia. Krąży wiele opowieści o tym, jak to małe Daewoo po stłuczkach musiały iść do kasacji, bo gięły się jakby były z papieru. Stąd właśnie wzięło się powiedzonko jazda Tico to ryzyko.

Przyczyną tak zerowej wytrzymałości małego Daewoo było to, że Alto to prawdziwy japoński kei-car. A tych nie obowiązywały jakieś realne normy bezpieczeństwa. Obejrzyjcie sobie kiedyś Tico od spodu. Nie znajdziecie w zasadzie żadnych solidnych podłużnic. Panele blachy i tyle. Wzmocnień bocznych także nie stwierdzono. Jak przystało na kei-cara, to auto nie musiało być wytrzymałe, starczy że nie będzie się uginać pod własnym ciężarem. Auta tej klasy mogły być w Japonii nawet spawane, a nie zgrzewane, nikogo to nie obchodziło – robiło się takim sposobem, jaki był tańszy. Co z tego, że kierowca trafi do szpitala po zderzeniu z kotem.

daewoo tico na sprzedaż
Zdjęcie z oferty na OtoMoto.

Prawie nowe Tico

Mały kei-car już prawie zniknął z polskich dróg, zabity przez korozję i stłuczki. Mimo wszystko żarty o nim dalej żyją i trudno spodziewać się, by prędko zyskał status klasyka. Tymczasem na OtoMoto pojawiło się idealne Tico za 15 800 zł. Pojazd pochodzi z 2000 r. i przejechał zaledwie 3797 km. Ktoś kupił go tylko po to, by trzymać go w garażu i jeździć jedynie od święta. Auto było trzymane w garażu i nie wyjeżdżało zimą. Nie wiem jakim świrem trzeba być, by kupić samochód a potem zasuwać w śnieżycy na przystanek autobusowy. To mogą zrozumieć tylko ludzie, którzy żyli w czasach, gdy posiadanie własnego auta, nawet tak maleńkiego, było znakiem statusu społecznego.

Tak czy siak oferowany pojazd na zdjęciach faktycznie wygląda jakby miesiąc czy dwa temu wyjechał z salonu Daewoo-FSO. To taka mała kapsuła czasu. Mam tylko wątpliwości, czy to już ten moment, kiedy znajdzie się ktokolwiek gotowy dać prawie 16 tys. zł za Tico, nawet tak idealne jak to.

daewoo tico na sprzedaż
Zdjęcie z oferty na OtoMoto.

Czy to już pora, by Tico drożało?

Na OLX w tej chwili da się znaleźć tylko 36 ogłoszeń o sprzedaży małego autka Daewoo. To potwierdza moją teorię, że to gatunek na wymarciu. Najdroższy egzemplarz poza wspomnianym wyżej wyceniono na 3 tys. zł, ale to raczej marzenie sprzedawcy, a nie realna cena. Poza kilkoma optymistycznymi ofertami przekraczającymi 2 tys. zł zdecydowana większość Tico kosztuje między 900 a 1,7 tys. zł. Ładne, podobno idealne egzemplarze można dostać już w okolicach góry tych widełek.

Nie widzę też jeszcze żadnych ofert od fanów modelu czy nazywania go klasykiem. Wszędzie jest zachwalany jako bardzo tani środek codziennego transportu. Jeszcze za wcześnie na wzrost cen, o ile kiedykolwiek nastąpi biorąc pod uwagę złą legendę. Egzemplarz za 16 tys. zł może jest ciekawy, ale ma małe szanse na sprzedaż. Świetny stan nie jest wystarczającym uzasadnieniem dla blisko 10-krotnej przebitki cenowej względem pozostałych dobrze zachowanych kei-carów Daewoo. Tico nadal jest postrzegane jako alternatywa dla komunikacji miejskiej, a nie obiekt kolekcjonerski.

REKLAMA
daewoo tico na sprzedaż
Zdjęcie z oferty na OtoMoto.

Ale wiecie, nie można jeszcze o niczym wyrokować. Jest szansa, że trafi się fanatyk Tico i ten egzemplarz faktycznie zmieni właściciela. A to będzie oznaczało koniec pewnej epoki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA