Musicie to zobaczyć. Oto poszerzone 3-drzwiowe Daewoo Nexia po tuningu
Poszerzona Daewoo Nexia jest świetna. Nikt o nią nie prosił, a każdy jej potrzebował. Samochód został przeobrażony za pomocą body kitu niemieckiej firmy Mattig. Nagle ta nijaka kserokopia Opla Kadetta wygląda jak milion dolarów, choć bardziej pasuje tutaj milion południowokoreańskich wonów.
Najbardziej to pasuje tutaj pół miliona wonów i pół miliona marek. Wspominam o dawnej niemieckiej walucie, bo to właśnie za czasów obowiązywania tego pieniądza nasi zachodni sąsiedzi żyli w kraju pełnym Kadettów. Opel był bardzo lubiany i nierzadko Niemcy serwowali mu przeróbki. Jednym z tunerów, który zabrał się za Kadetta, był Mattig Exclusiv GmbH & Co KG z Bogen. Ku mojemu zaskoczeniu firma istnieje do dziś, ma stronę internetową i można tam kupić różne dziwne gadżety, jak np. brewki bad look do VW Tourana za 11 euro. Zostawmy jednak akcesoria do minivana z Wolfsburga w spokoju i najpierw przypomnijmy sobie, jak wyglądał Opel Kadett E przerobiony przez Mattig. Oto on:
Skoro widzieliście już oryginał, to czas pocieszyć się odrobinę "Super-Nexią". Bardzo podoba mi się ten projekt. Nexia to przecież nic innego jak Kadett na koreańskiej licencji. Auto ma bardzo wiele wspólnego z pierwowzorem, ale z jakiegoś powodu Koreanka zdawała się być niemożliwa do tuningowania. A tu proszę - ktoś wpadł na szalony pomysł, zrealizował go, a efekt, moim zdaniem, przerósł najśmielsze oczekiwania.
Napisałem we wstępie, że każdy potrzebował tej Nexii i mam na myśli, że każdy potrzebował ją zobaczyć i zrozumieć jedną ważną rzecz. Nexia pokazuje, że tuning może być dobry nie tylko kiedy dremelem wycina się błotniki w ekstremalnie drogich klasycznych Porsche 911... a potem pewien Japończyk przymocowuje na wkręty laminatowe poszerzenia. Daewoo udowadnia, że można zbudować coś z niczego i uzyskać bardzo fajny efekt. Już nie wspomnę o koniecznym nakładzie pracy wymaganym, żeby dobrze dopasować body kit Mattiga. Pragnę zauważyć, że poszerzanie jakiegokolwiek auta „na gładko” to nie to samo, co zostawianie wkrętów na zewnątrz i mazanie łączeń silikonem na palcu.
Analiza zdjęć uświadamia, że Super-Nexia wymaga dopieszczenia. Z Facebooka dowiedziałem się, że samochód był niedawno wystawiony na sprzedaż. Dziś ogłoszenia już nie znalazłem, ale to dobrze. Pozwala mi to wierzyć, że ktoś już dokańcza ten szalony projekt. Warto się nim zaopiekować, choćby dlatego, że tytaniczna praca w postaci montażu body została już wykonana, a auto jeździ nawet na odpowiednio szerokich felgach Mattig. Nie wiemy dokładnie, co jeszcze wymaga pracy, ale mamy pewien pomysł na silnik - turbodoładowane, ponad 200-konne R4 o kodzie C20LET - ale to by latało!
Ten wpis dedykuję szwagrowi, który do niedawna przez wiele lat jeździł wiśniową Nexią sedan bez wspomagania kierownicy. Chociaż w sumie to bardziej dedykacja należy się jego żonie, której zupełnie to nie przeszkadzało.
Fot. Stefan Horvath/Mattig