REKLAMA

Nie zdała egzaminu przez szczególną ostrożność. Ten przepis to nie urzędnicza paplanina

Co to jest szczególna ostrożność? Mam wrażenie, że to puste określenie, które stworzył znudzony urzędnik, a teraz wszyscy musimy się z tym męczyć. 

co to jest szczególna ostrożność
REKLAMA
REKLAMA

Konia z rzędem temu, który potrafi z pamięci podać definicję szczególnej ostrożności. W ustawie prawo o ruchu drogowym zapisano, że jest to ostrożność polegającą na zwiększeniu uwagi i dostosowaniu zachowania uczestnika ruchu do warunków i sytuacji zmieniających się na drodze, w stopniu umożliwiającym odpowiednio szybkie reagowanie. Pomimo tego, że nie znamy tej definicji na wyrywki, to instynktownie wiemy, że to oznacza wzmożoną uwagę, że trzeba obserwować otoczenie. Nie trzeba nam tego tłumaczyć. Wszystko wydaje się działać bez zarzutu, dopóki nie postanowisz zdać egzaminu na prawo jazdy. Wtedy brutalnie zderzasz się z urzędniczym bełkotem. Popatrzmy na pewien wpis na portalu, który jeszcze do niedawna nazywał się Twitter, a teraz ma o wiele mocniejszą nazwę X.

Oblała egzamin, bo nie wiedziała co to jest szczególna ostrożność i kiedy się ją stosuje

Jednym z błędów popełnionych przez chrześnicę autora wpisu (bo żeby go zdać trzeba mieć co najmniej 68 punktów na 74 możliwe, a pytanie mają zakres punktowy od 1 do 3, więc to nie tylko to pytanie było nie tak), była niewłaściwa odpowiedź na pytanie, czy zawsze musi zachowywać szczególną ostrożność podczas wymijania. Chrześnica zaznaczyła, że tak, a prawidłowa odpowiedź to nie. Z punktu widzenia przepisów jest to sytuacja jasna i bez dyskusyjna. Wywodzi się to z art. 3 ust. 1 ustawy prawo o ruchu drogowym, który mówi, że

Czyli reasumując - szczególną ostrożność zachowujemy tylko wtedy, gdy mówi o tym ustawa, w innych przypadkach stosujemy zwykłą. Takie sytuacje to np. wyprzedzanie, włączanie się do ruchu itd.

Taka interpretacja znajduje potwierdzenie w orzeczeniach sadów

I zanim mi ktoś wyskoczy z durnym: ale w Polsce nie obowiązuje prawo precedensu, to powiem, że doskonale o tym wiem, a wykrzykujący to zdanie student pierwszego roku prawa lub administracji, powinien się dowiedzieć, że polskie sądy biorą pod uwagę linię orzeczniczą, zwłaszcza ugruntowaną przez Sąd Najwyższy. I taki pogląd wyraził np. w postanowieniu z dnia 8 stycznia 2013 r. (III KK 109/12), w którym wskazuje, że:

  • na gruncie ustawy prawo o ruchu drogowym występuje stopniowanie obowiązku zachowania ostrożności przez uczestników ruchu drogowego, a podział wprowadzony w tym zakresie jest dziełem samego ustawodawcy,
  • tylko w niewielu przypadkach - w ramach nakazu zachowania szczególnej ostrożności - ustawodawca wprost nakłada na kierujących pojazdami obowiązek upewnienia się co do możliwości bezpiecznego wykonania konkretnego manewru.

Po co ustawodawcy szczególną ostrożność?

Ano po to, żeby później kierowca, który np. nie obserwował okolic przejścia dla pieszych nie mówił, że się rozglądał, ale nie widział pieszego, którego potrącił. W takich sytuacjach kierowca ma obowiązek zachowania podwyższonej ostrożności.

Skoro poznaliśmy punkt widzenia przepisów, to czas na punkt widzenia logiki. Czy to przypadek potwierdzający rzymską paremię, że gdzie kończy się logika, tam zaczynają się przepisy?

Szczególna ostrożność to rzecz wyjątkowa, nie można jej nadużywać

To może budzić największe wątpliwości, bo szczególna jest rozwinięciem zwykłej ostrożności. W związku z tym jeżeli zastosowaliśmy szczególną ostrożność, to tym samym istnieje pewność, że zwykłą również. Można jednak wyjść z założenia, że ten przepis nie powstał po to, żeby oblewać na nim egzaminowanych, tylko po to, żeby sprawdzić wiedzę kandydata na temat tego jak się zachować na drodze. I to właśnie sprawdza to pytanie, czy zna się przypadki, w których należy szczególnie uważać.

Jeżeli myślicie, że to głupie, to wyobraźcie sobie, że jedziecie za kierowcą, który stosuje zasadę, że lepiej mieć większy margines bezpieczeństwa niż ten określony przepisami i zamiast zachować metr odległości od rowerzysty podczas wyprzedzania chce zachować 2,5 m. Jedzie więc za naszym kolarzem i czeka na miejsce, gdzie będzie mógł pojechać z takim marginesem bezpieczeństwa. I czeka i czeka, a w samochodzie z tyłu właśnie dostajecie zawału z ogromnej porcji zdenerwowania, która przyjął wasz organizm. I tak to jest z nadgorliwością, która według powiedzenia, jest gorsza od faszyzmu.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA