REKLAMA

Co to jest „Jeep death wobble” i jak nie wpaść w panikę, gdy się pojawi?

„Death wobble” – śmiertelna drżączka – to wyrażenie, które pojawia się przy okazji ogłoszeń z używanymi samochodami marki Jeep. Jeśli ktoś planuje zostać dżipiarzem, powinien wiedzieć co oznacza.

Jeep Wrangler Sahara
REKLAMA
REKLAMA

Ostatnio przeglądałem ogłoszenia z używanymi Jeepami, żeby zobaczyć jak podrożały i pluć sobie w brodę, że nie kupiłem ładnego XJ-a lub ZJ-a kiedy jeszcze były tanie. W niektórych ogłoszeniach, na przykład w tym, pojawiło się wyrażenie, że ten Jeep nie ma death wobble. Szkoda, że sprzedający nie wytłumaczył o co chodzi.

Jeep death wobble wynika ze specyfiki konstrukcji auta terenowego

Chodzi o niekontrolowane drgania przednich kół przenoszące się na nadwozie, które mogą doprowadzić do zupełnej utraty sterowności, zwłaszcza jeśli kierowca nie ma świadomości, że takie coś może wystąpić. Zdarza się to tylko w samochodach wyposażonych w sztywny przedni most na sprężynach śrubowych, w polskich realiach są to głównie pojazdy marki Jeep – np. Wrangler, Grand Cherokee czy Cherokee XJ. Objaw jest przerażający: jedziesz i nagle auto wpada w wibracje nie do opanowania. 

Powodem jest tzw. suma wszystkich luzów

Przedni most w dawnych autach terenowych był mocowany do ramy resorami. Oprócz resorowania zapewniały one też trwałe ustawienie mostu w jednej pozycji, bez latania na boki. Ale resory były twarde i niekomfortowe, więc zastąpiono je sprężynami śrubowymi. Tu pojawił się problem, bo sprężyna niczego nie trzyma, jej jedyną funkcją jest uginanie się w pionie. Most przyczepiono do ramy wahaczami wzdłużnymi, a żeby nie poruszał się podczas jazdy na boki, dodano poprzeczny drążek stabilizujący, tzw. drążek Panharda. Dopóki wszystko jest świeże i w dobrym stanie, to nie ma problemu.

Jeep Wrangler silnik V6
Jeep Wrangler jest narażony na death wobble

Prawdopodobieństwo Jeep death wobble rośnie, gdy masz ogromne koła

Potem pojawiają się luzy - luz na drążku, na tulejach wahaczy, luz w układzie kierowniczym i na drążkach kierowniczych. Potem przychodzi siedemnasty właściciel i zakłada ogromne, turbogigantyczne koła, żeby lepiej topić auto w błocie. Później próbuje dojechać nim po szosie na miejsce topienia, pojawia się śmiertelne drżenie i ląduje w rowie. Auto wcale nie musi być stare, wystarczy że ktoś je intensywnie upalał w terenie, a później lekceważył sprawdzenie luzów. Koła dużo cięższe od fabrycznych pogarszają problem. Wystarczy wjechać na nierówność z jednej strony jezdni, np. wpaść w studzienkę i jeśli zawieszenie jest w złym stanie, death wobble tylko czeka żeby zaatakować.

Jeep death wobble – co robić?

REKLAMA

Zatem jeśli planujesz zakup Jeepa ze sztywnym przednim mostem, albo podobnego wozu (np. Mercedesa G), to po zakupie rzuć dziada na szarpaki, niech wszystkie luzy wyjdą na jaw zanim zaczniesz pruć nim z prędkością autostradową. Najważniejsze jest jednak, żeby mając taki samochód, być świadomym możliwości wystąpienia tego efektu i nie panikować, tylko w razie pojawienia się poprzecznych wibracji, trzymać kierownicę i mocno hamować. 

(nadal nie rozumiem tej fascynacji Jeepami na przewymiarowanych kołach)

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA