Nowy Citroen C4 zszokował mnie swoim wyświetlaczem. Ma za mały ekran
Piekło zamarzło, jeśli nawet ja twierdzę że ekran jest za mały
Odebrałem dwa dni temu do testu nowego Citroena C4 w wersji spalinowej. Mikołaj testował wariant elektryczny i narzekał na zużycie energii. Ja na zasięg narzekać nie mam powodu, ale coś innego zdziwiło mnie do tego stopnia, że aż postanowiłem napisać wpis. To ekran zamiast wskaźników.
Ekran zamiast wskaźników w Citroenie C4 jest seryjny
Występują trzy odmiany: przekątna 127 mm, przekątna 140 mm i topowy wariant: 140 mm z podświetleniem ambientowym. Wszystkie są śmiesznie małe. Jakiś nowy telefon Xiaomi ma mieć ekran o przekątnej 166 mm. Czyli zamiast tego ekranu można byłoby sobie wstawić smartfon i byłoby lepiej. Spójrzcie, jak to smutno wygląda – i to już jest wersja MAX WYPAS PRO!
Oczywiście z praktycznego punktu widzenia Citroen ma rację
Malutki, 5,5-calowy wyświetlaczyk pokazuje wszystko co potrzeba: jest prędkość, temperatura wody, żeby było wiadomo czy już można dawać gazu i prędkość obrotowa silnika, jeśli ktoś lubi sobie pozmieniać biegi łopatkami. Nawet to otaczające go podświetlenie ambientowe w sumie jest zbyteczne. Powiem więcej: cały ten ekran jest totalnie zbyteczny, wszystkie te informacje można by wyświetlić na wyświetlaczu head-up, który jest seryjny w wersjach Feel Pack i Shine. Zresztą większość z nich pokrywa się między wyświetlaczem za kierownicą a HUD-em. Na HUD-zie nie ma temperatury wody i obrotów silnika. Ale to wersja spalinowa, w elektrycznym C4 takie informacje i tak nie występują.
Problem polega na czym innym
Na tym, że ludzie wydając dużo pieniędzy lubią mieć poczucie, że mają za nie coś specjalnego. Volkswagen daje ogromny, gigantyczny wręcz Virtual Cockpit. Na jego tle wyświetlacz z Citroena C4 wygląda jak zaślepka, jak pomyłka albo jak atrybut totalnie najbiedniejszej wersji. Konkurenci Citroena wiedzą, że ma to znaczenie psychologiczne: potencjalny klient wsiada i widzi, że znajduje się przed nim POTĘŻNE centrum sterowania. A to oznacza, że samochód jest zaawansowany technologicznie. Ma wielkie ekrany, które pokazują mnóstwo zbytecznych informacji, ale pozwalają ewentualnemu nabywcy poczuć, że ma pełną kontrolę nad ogromną maszyną. I cyk, klient jest kupiony. W Citroenie ma w tym miejscu takie małe coś.
Jest jeszcze jedna sprawa
Ładnie zaprojektowane wskaźniki są po prostu... ładne. Kiedy wsiadam do nowoczesnego Peugeota z jego niecodzienną deską rozdzielczą, doceniam że zegary są jedyne w swoim rodzaju, że obrotomierz idzie w przeciwnym kierunku i że to wszystko odpowiada za nadanie temu samochodowi jakiegoś charakteru. Ten charakter można bardzo łatwo zabić, wywalając wszystko i zastępując to malutkim wyświetlaczątkiem. Tak, to niczego nie zmienia w jeździe autem, ale zmienia pierwsze wrażenie, a to pierwsze wrażenie często odpowiada za sprzedaż. Być może w Citroenie tego nie wiedzą, albo inaczej: wiedzą to doskonale, ale chcą zrobić z Citroena tanią markę koncernu Stellantis, który jest już za wielki, żeby upaść. To jak na razie idzie im średnio, bo nowe C4 kosztuje normalnie, a wygląda – przynajmniej w środku – średnio. Z zewnątrz znakomicie, ale to już historia na następny odcinek.
A teraz galeria, co proponują rywale:
I jeszcze raz Citroen na koniec: