Na pewno pamiętacie historię nietypowego busika na bazie Żuka, zbudowanego w Oławie. Przez lata uznawany za zaginionego, niedawno trafił do córki oryginalnego właściciela. Teraz kończy się jego odbudowa.
Przypomnę: wszystko zaczęło się od wpisu pani Elżbiety na forum „My, Oławianie”, gdzie wspomniała, że jej ojciec w latach 80. skonstruował nietypowy samochód na bazie Żuka, przypominający małego Berlieta. Pani Elżbieta poszukiwała jego dalszych losów. Szybko udało mi się dowiedzieć, gdzie stoi ten pojazd (dziękuję zaangażowanej, graciarskiej społeczności), ale wydawało mi się, że pozyskanie go nie będzie możliwe. Na szczęście się pomyliłem i samochód został przekazany przez dotychczasowego właściciela na rzecz muzeum motoryzacji „Wena” w Oławie, które podjęło się trudu odbudowy go. Było to o tyle trudne, że pojazd był całkowitą samoróbką.
Po 14 miesiącach odbudowy nastąpiło pierwsze odpalenie
Uwielbiam pierwsze odpalenia, więc zapraszam na krótki film
Jak widać, auto prezentuje się nie tylko wspaniale z zewnątrz, ale też jest w pełni działające. Coś tam w nim klekocze, więc raczej nie jest to oryginalny żukowski silnik S-21, tylko diesel z Andorii, który występował w późniejszych Żukach. EDIT: lub może to być diesel Mercedesa. Szacunek za detale w postaci czerwonych tablic próbnych, bardzo ładnie dorobione.
Na filmie widać niecodzienną konfigurację foteli w tym busiku. Jest ich siedem: 2+2+2+1, przy czym ostatni jest w poprzek kierunku jazdy. Taka trochę ośla ławka dla pasażera, którego nie lubimy. Reszta wnętrza to już typowy Żuk. Gotowy pojazd i jego proporcje w stosunku do typowego autobusu możemy zobaczyć sobie na tym zdjęciu:
Odbudowa busika z Oławy zasługuje na uwagę z dwóch powodów
Wszyscy restaurują wszystko na 120% oryginału, a zupełnie pomijane są samochody typu SAM, które przecież w PRL miały ważne miejsce w motoryzacji, zwłaszcza do lat 70. Tymczasem tutaj podjęto się renowacji takiego właśnie auta, które na pierwszy rzut oka wygląda jak kolejny z polskich prototypów. Przy czym właściwie wszystko trzeba było zrobić od nowa. Większość osób remontujących pojazdy liczy na to, że po remoncie nastąpi SKOKOWY WZROST ICH WARTOŚCI, podczas gdy w tym przypadku muzeum w Oławie zrobiło to, by uratować ciekawy kawałek polskiej motoryzacji.
Przypomnę, że zaczynano od czegoś takiego:
Grat-ulacje to za mało
Coś mi mówi, że chyba trzeba będzie się wybrać do Oławy.