REKLAMA

BMW: klienci popłaczą, ale i tak będą kupować subskrypcje, a my zarobimy worki pieniędzy

Rzecznik BMW wykazuje się pewną arogancją, twierdząc że komentatorzy dziś postękają, a jutro będą sami chętnie płacić abonament za wybrane funkcje samochodu – a jego arogancja jest w pełni uzasadniona.

bmw subskrypcje
REKLAMA
REKLAMA

Na rynku motoryzacyjnym nie ma już żadnej konkurencji produktowej. Firmy nie rywalizują ze sobą oferując rozmaite koncepcje samochodu, jak to miało miejsce np. w latach 60. czy 70. Wszyscy produkują dokładnie to samo, a wraz z upowszechnieniem się elektromobilności, będzie to jeszcze bardziej to samo. Zresztą już teraz nie ma znaczenia, czy wybierasz elektryczne Audi, BMW czy Mercedesa.

Rynek motoryzacyjny to oligopol

Jest kilka megakoncernów i paru niewielkich producentów bez znaczenia o zasięgu lokalnym, głównie chińskich i dalekowschodnich typu Vinfast. Ton nadają oczywiście megakoncerny jak General Motors, Toyota, Mercedes-Benz czy BMW. Ten ostatni producent jest ostatnio w lekkich wizerunkowych tarapatach, gdy to wprowadził do oferty m.in. abonament na podgrzewane fotele. Jeszcze w 2020 r. red. Barycki pisał, że nic takiego nie istnieje, teraz to już rzeczywistość. W Wielkiej Brytanii podgrzewane fotele kosztują 15 funtów za miesiąc. Oczywiście klienci trochę warczą, że to skandal i tak dalej, ale Torsten Julich, rzecznik prasowy BMW, tylko śmieje się z tego i ma całkowitą rację twierdząc, że wkrótce im przejdzie, a opcje w abonamencie staną się dojną krową dla koncernu.

Całkowicie się z nim zgadzam

Nasza infrastruktura i świat w którym żyjemy jest na tyle uzależniony od samochodów, że klienci po prostu muszą je kupować. Brak samochodów to totalny dramat i załamanie, co oczywiście producenci przekuli w swój sukces – z powodu „kryzysu półprzewodnikowego” auta są trudniej dostępne, więc można było znacząco podnieść ich ceny i sprzedawać mniej, ale zarabiać więcej. Klienci nawet nie mrugnęli okiem, tylko zaakceptowali nowy stan rzeczy. W dodatku klienci kochają markę BMW i chcą być widziani w samochodach z jej logotypem. Dlatego producent nie musi się martwić o popyt czy o zniechęcenie klientów. Może zrobić absolutnie co chce, wprowadzić najbardziej absurdalne, wręcz obraźliwe rozwiązania, jak właśnie abonament na podgrzewanie foteli, a ludzie i tak to kupią. Tesla już to robi i to od długiego czasu, każąc płacić abonament za opcje czy aktualizacje, i też idealnie korzysta z tego, że teslanie przełkną wszystko.

Mikrotransakcje przyjęły się w grach, czemu nie w samochodach?

Skoro da się na tym zarobić, trzeba to zrobić. Właściwie wszyscy producenci idą w stronę możliwości uruchamiania i dezaktywowania konkretnych funkcji w samochodach za dodatkową opłatą, potwierdzają to również Volkswagen i grupa Stellantis. Z czasem będzie tak, że będziemy włączać daną funkcję za pieniądze tylko na krótki, określony czas. Oczywiście jest to szalone marnotrawstwo zasobów, bo przecież dany element, jak np. mata grzewcza w fotelu, trzeba będzie i tak wmontować do samochodu i klient za to zapłaci, a potem zapłaci drugi raz za możliwość skorzystania z niej. To oczywiście pozwala rozciągnąć koncepcję jeszcze dalej, np. kupując pojazd w bazowej wersji masz limit jazdy 1500 km miesięcznie, a każdy kolejny pakiet kilometrów to mikrotransakcja. Jeśli chcesz jeździć 2500 km miesięcznie, kupujesz wyższą wersję wyposażenia. Ukoronowaniem koncepcji mikropłatności będzie konieczność wykupienia wybuchu poduszki powietrznej na kilkanaście milisekund przed wypadkiem. Nie zdążyliście? No trudno.

Żartuję, ale BMW nie żartuje

REKLAMA

Korzystając z nowoczesnej technologii klientów można obecnie urabiać w dowolny sposób, kształtować ich jak plastelinę, zmuszać ich do czegoś, o czym nigdy by sami nie pomyśleli, a oni po krótkim okresie buntu przyzwyczają się do każdego absurdu. Muszę więc oddać rzecznikowi BMW, że mówiąc „potrzeby naszych klientów w zakresie usług mobilności stają się bardziej dynamiczne”, mówi przynajmniej kawałek prawdy – owszem, stają się, bo nie mają wyjścia, bo tak projektujecie swoje produkty, żeby ich do tego przymusić. Klienci na rynku nie mają już nic do gadania, ich zadaniem jest klikanie w „potwierdź płatność” na ekranie i to tyle. Przecież i tak kupią, bo muszą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA