REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Żywy kierowca najlepszym sposobem na poprawę bezpieczeństwa samochodów autonomicznych

Bezpieczeństwo samochodów autonomicznych spędza sen z oka wielu ludziom. Toyota właśnie odkryła jak je zwiększyć. Tym magicznym sposobem jest żywy kierowca. Czekaj, co?

31.08.2021
11:32
bezpieczeństwo samochodów autonomicznych
REKLAMA
REKLAMA

W Tokio aktualnie trwają Igrzyska Paraolimpijskie, w związku z czym tysiące zawodników porusza się po miasteczku olimpijskim. Kursują po nim autonomiczne samochody Toyoty o nazwie e-Palette. To elektryczne minibusiki, które nie mają kabiny kierowcy, a największą zaletą wnętrza jest możliwość łatwego dostosowania go pod konkretne wymagania, dzięki czemu w trakcie Igrzysk Paraolimpijskich zajmują się transportem niepełnosprawnych zawodników. Co ważne – nad bezpieczeństwem samochodów autonomicznych czuwa wielu ludzi. W pojazdach znajdują się operatorzy, którzy mogą w każdej chwili przejąć kontrolę nad samochodem autonomicznym, na przejściach dla pieszych są osoby kierujące ruchem. Samochód jeździ z niewielkimi prędkosciami. Wszystko po to, żeby było bezpiecznie. Śmiano się z tych zabezpieczeń.

Aż do czasu kiedy się okazało, że jednak są potrzebne.

Podsumujmy — niska prędkość, mnóstwo czujników, człowiek pilnujący ruchu, kierowca w środku e-Palette gotowy do przejęcia sterów, wszystko to miało nie dopuścić do tego, żeby zdarzył się jakikolwiek wypadek.

Ale wypadek i tak się zdarzył

Oddajmy na chwilę głos ekspertowi, który przedstawi teorię o nieuchronności wypadków

I tak mniej więcej było w przypadku Toyoty. Niska prędkość, wysyłanie sygnałów ostrzegawczych, żywy kierowca z ręką na joysticku, gotowy przejąć stery w każdej chwili nie wystarczyły. Wypadek i tak się zdarzył. Na skrzyżowaniu przy skręcie busika w prawo doszło do potrącenia zawodnika judo pana Aramitsu Kitazono. Ten pan jest osobą, która skrajnie niedowidzi, więc nie mógł zauważyć autonomicznego pojazdu Toyoty. Uderzenie przy prędkości około 2 km/h spowodowało obrażenia u zawodnika. Te okazały się na tyle poważne, że czeka go dwutygodniowa rekonwalescencja i niestety pan Kitazono nie mógł wystartować w 1/8 finału w swojej kategorii wagowej. Toyota przeprosiła paraolimpijczyka i wszczęła dochodzenie, które miało wyjaśnić, jak do tego doszło.

W jego wyniku Toyota już wie jak poprawić bezpieczeństwo samochodów autonomicznych

Do jego pilnowania potrzeba po prostu większej liczby żywych osób <w tle słychać fanfary>. Ale po kolei. Według Toyoty do wypadku doszło, bo przyczyniły się do tego trzy rzeczy: pieszy, infrastruktura oraz jej pojazd. Okazało się, że w momencie skręcania pojazd prawidłowo wykrył pieszego i się zatrzymał. Natomiast kierowca (lub też operator, jak zwał tak zwał) uznał, że warunki są bezpieczne i pojazd ruszył. Prawdopodobnie kierowca nie widział olimpijczyka. Pojazd ruszył i wtedy nie zadziałał system automatycznego hamowania, a operator nie zdążył zareagować. Co ważne — na skrzyżowaniu znajdowały się dwie osoby kierujące ruchem. Według Toyoty to zbyt mało, żeby panować nad ruchem ulicznym. Dodatkowo pieszy był niedowidzący, więc nie mógł uniknąć wypadku. Trzecim winnym była infrastruktura — na skrzyżowanie w kształcie litery T widoczność przy skręcie w prawo jest mocno ograniczona

Jest problem, więc znalazło się rozwiązanie. Na skrzyżowaniach liczba przewodników zostanie zwiększona z 6 do 20. Zostaną oni podzieleni na dwie grupy — jedna będzie kierować samochodami autonomicznymi, a druga pieszymi. Załoga e-Palette również będzie większa — oprócz operatora pojawią się osoby do monitorowania otoczenia. Zmieniły się zasady dotyczące przyspieszania i hamowania. Sam samochód będzie wysyłał głośniejsze sygnały dźwiękowe oznajmiające jego przyjazd. Komitet Paraolimpijski przeprowadzi również dla wszystkich szkolenie z zasad poruszania się po wiosce olimpijskiej.

REKLAMA

Wszystko już było

Mój wykładowca prawa rzymskiego urządził kiedyś wykład o tym, dlaczego warto się uczyć historii i ją rozumieć. Tym powodem jest to, że wszystko już było. Zmieniają się czasy, zmieniają technologie, ale wszystkie zachowania ludzi, ich motywacje, zachowania, umiejętność radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach, zawsze są takie same. I tak patrzę na te autonomiczne samochody, które wymagają do swojego poprawnego działania całego sztabu ludzi i nie mogę wyrzucić z głowy, że to już było, że to przypomina czasy początków motoryzacji, czasy Red Flag Act. Mam dziwne przeczucie, że to wszystko można znacznie uprościć, że nie trzeba kilkunastu osób do jazdy z prędkością 2 km/h. Wystarczy jedna osoba — kierowca. Proste, co nie?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA