Wypadek! Dachowanie! Masakra! Nocne wyścigi! Policja: umarzamy
Wielki sukces. Udało się umorzyć sprawę groźnego wypadku, o którym pisaliśmy na Autoblogu.
Dwa samochody ścigały się nocą w centrum Warszawy. Doszło do groźnego wypadku. Jedno z aut dachowało i zniszczyło kilka innych pojazdów, jego kierowca musiał być wyciągany z wraku przez strażaków. Taka tam stłuczka. Policja początkowo ukarała sprawcę mandatem 500-złotowym, ale po fali oburzenia w mediach wszczęła sprawę o możliwe przestępstwo drogowe polegające na sprowadzaniu zagrożenia... wiadomo o co chodzi. Chodziło o to, żeby sprawca nie wykpił się mandatem, który można opłacić jednym banknotem, za spowodowanie demolki jak z amerykańskiego filmu.
Sprawa została umorzona
Policja mimo obejrzenia nagrań z monitoringu, przesłuchania świadków i ogólnie wykonania czynności policyjnych nie ustaliła, kto jechał drugim samochodem. Ergo nie da się stwierdzić, że był to wyścig, może po prostu wyprzedzanie nie pykło. W końcu to normalne, że samochód jadący 50 km/h po mieście po wypadnięciu z drogi koziołkuje i uszkadza inne pojazdy. To się dzieje codziennie.
Rozumiem, że ustalenie kierowcy drugiego auta może być trudne
Ciekaw jestem, co zeznał sprawca wypadku, pewnie jego zeznania są utajnione. Na pewno powiedział, że z nikim się nie ścigał i w ogóle się nie znają. Moim zdaniem – pozwolę sobie na spekulację – wygląda to tak, że dwaj kierowcy Ubera (kto inny jeździ nocą po mieście białą Corollą?) ścigali się dla zabawy po Warszawie, a kiedy kierowca ciemnego samochodu zobaczył, że jego kolega właśnie wydachował, to na wszelki wypadek uciekł i tyle go widziano. Oczywiście sprawca będzie go krył, bo jakby się okazało, że się znali i po prostu się zabawiali, to mieliby postawione zarzuty prokuratorskie, a tak jeden dostał mandat, a drugi uciekł. I na szczęście sprawę można umorzyć. Z punktu widzenia policji to znaczny sukces, bo każde umorzenie sprawy to trochę pracy mniej.
Kiedyś nie byłem zajadłym przeciwnikiem policji
Nadal nie jestem, ale coraz trudniej mi bronić funkcjonariuszy, zwłaszcza w sprawach związanych z moją branżą, czyli ruchem drogowym. Na kilka spraw, które sam miałem z policją, wszystkie zakończyły się umorzeniem z powodu braku dowodów, niemożności ustalenia sprawcy itp. Jedna rzecz, którą zgłosiłem w wakacje, tj. uszkodzenie mojego skutera i ucieczka z miejsca zdarzenia (mam tablice auta sprawczyni) nie ruszyła się do przodu ani o milimetr. Nagrany na kamerę sprawca uszkodzenia mojego Starleta, co miało miejsce w 2013 r. (!) nie poniósł kary, bo policja uznała, że nagranie, na którym widać jak kierujący Lanosem uderza w moje auto przy parkowaniu, nie jest dostatecznym dowodem w sprawie. I tak dalej, i temu podobne. I tutaj też to nie był żaden wyścig, tylko pan sobie spokojnie jechał, auto się przewróciło bo pośliznęło się na skórce od banana, i w ogóle nie ma o czym rozmawiać, mandat i możemy iść do domu. Tylko w instrybutor nieszczel.