Pozwoliłem francuskiemu autu prowadzić się samemu. Trzeba mieć mocne nerwy
Po moich doświadczeniach z wieloma współczesnymi samochodami mogę śmiało powiedzieć, że dopłacanie za system utrzymania na pasie ruchu jest dyskusyjnym sposobem na wydanie pieniędzy.

To nie tak, że sprzeciwiam się wszelkim systemom bezpieczeństwa i że poprę Korwina w antypasowej krucjacie. Nic z tych rzeczy. Wszystkie systemy bezpieczeństwa są co do zasady dobre, nawet te malutkie kamerki cofania mogą nas uratować przed wjechaniem w przeszkodę. Po prostu niektóre z nich przez swoje niedopracowanie mogą denerwować kierowcę lub może on im nadmiernie uwierzyć, a potem się rozczarować.
Odebrałem Renault Clio w wersji 1.0 TCe z LPG
Dawno już się tak nie cieszyłem na samochód prasowy jak na to Clio – proste, dobre, fabryczny gaz, czegóż chcieć więcej? Miałem nim do przejechania ok. 40 km po ekspresówce wokół Warszawy. Z początku jechałem środkowym pasem z powodu ślimaczących się na prawym ciężarówek. Zauważyłem jednak, że utrzymanie pasa ruchu wymaga ode mnie sporo siły, tak jakby samochód próbował ze mną walczyć. Ja go lekko w lewo, on mnie rwie w prawo. Jestem do tego przyzwyczajony, prawie wszystkie nowe samochody tak mają (a czasem nawet bardziej), ale postanowiłem, że skoro ten system utrzymania auta na pasie ruchu tak rwie się do pracy, to pozwolę mu się wykazać. Od tej pory trzymałem rękę na kierownicy, ale nie używałem siły, pozwalałem samochodowi utrzymywać się między pasami samodzielnie.

Z tyłu pewnie wyglądałem jakbym prowadził pijany
Auto bez przerwy jechało od jednej krawędzi pasa do drugiego, tam odbijało nieco za mocno i znowu to samo. Lewo-prawo-lewo-prawo. Owszem, tam gdzie droga lekko skręcała, Clio nadal trzymało się między pasami, choć bezustannie wykonując leciutki slalom. Wkrótce zauważyłem na czym polega problem: samochód reaguje na „widok” pasa za późno i za ostro. Gdyby cały system miał szerszy kąt widzenia (o ile odbywa się to na zasadzie kamery) i biały pas na jezdni szybciej wpadałby w widok, to wszystko działałoby o wiele bardziej płynnie. Tymczasem obecnie działa to tak, że człowiek widzi ten pas dużo wcześniej i już dawno by zareagował, a samochód zbliża się do pasa, zbliża, zbliża, i nagle SZARP! (jak ten telewizor). Dlatego jazda z tym asystentem wymaga silnych nerwów. Zapewne 99% kierowców nie pozwoli mu działać i będzie wolała sama utrzymywać prosty tor jazdy.

Asystent pasa ruchu może się przydać w jednej konkretnej sytuacji
Jeśli kierowca przyśnie na moment i ten układ sprawi że nie zjedzie z pasa, albo nawet zjedzie, a obudzą go wibracje kierownicy – można tylko klaskać i cieszyć się, że ten system jest na pokładzie. Dlatego absolutnie nie odczytujcie mojego postu jako zbytecznego dissu na asystent pasa ruchu. To naprawdę dobrze, że takie wyposażenie pojawia się w samochodach. To między innymi za jego sprawą co roku jest mniej śmiertelnych wypadków na polskich drogach. Gdyby jednak czytał to ktoś odpowiedzialny za kalibrację tego systemu, to błagam o ustawienie go tak, żeby ten pas widział troszkę wcześniej, a reagował mniej agresywnie. Dziękuję!