Gdy w Europie udział silników wysokoprężnych maleje, diesle w USA zaczynają pojawiać się coraz częściej.
Spokojnie, to wcale nie oznacza, że wszystkie zbędne diesle z Europy wyjadą za Ocean. Volkswagen ze swoją aferą skutecznie zniechęcił do oleju napędowego statystycznych Amerykanów. Jest jednak pewne ale.
Diesel w USA to wół roboczy.
U nas też niektórzy mówią, że ropę to się leje do traktora. W USA silniki wysokoprężne są stosowane głównie w pojazdach użytkowych. Od lat nikt nie odważył się sprzedawać je na pełną skalę w autach osobowych. Jednak miłość Amerykanów do pick-upów i SUV-ów może sprawić, że w USA pojawi się więcej diesli. Bo w takich autach silniki wysokoprężne mają sens.
Największą zaletą silników wysokoprężnych jest wysoki moment obrotowy dostępny już przy stosunkowo niskich obrotach – to szczególnie ważne gdy auto ma udźwignąć sporo towaru na plecach, lub holować przyczepę. To jednak nie jedyny powód, dla którego Amerykanie chętnie widzą diesle w swoich dostawczakach – silniki w pojazdach tego typu muszą spełniać zupełnie inne (dużo niższe) wymagania ekologiczne niż te w autach osobowych. Przepisy dotyczące silników w samochodach osobowych w Stanach są równie ostre, a czasem ostrzejsze niż w Europie. Dodać trzeba jeszcze, że olej napędowy jest objęty wyższym podatkiem niż benzyna. Diesel w osobówce, która nie przejeżdża miliona kilometrów rocznie nie będzie więc miał sensu. Coraz częściej jednak okazuje się, że oszczędność w ilości zużywanego paliwa może być wyższa niż różnica w podatku w cenie paliwa.
W jakich modelach dostaniesz diesla?
To dlatego w 2014 roku w sprzedaży pojawił się Ram 1500 z nowym dieslem o pojemności zaledwie 3 litrów. Wcześniej napędzały go ponad 6-litrowe diesle Cumminsa. W 2017 dołączyły do niego Chevrolet Colorado i Nissan Titan XD. W tym roku Ford wprowadził trzylitrowego diesla do F-150 – najpopularniejszego samochodu w USA. Za moment również Jeep wprowadzi do oferty Wranglera Pickupa z trzylitrowym dieslem V6. Amerykanie cieszą się, że dzięki wysokociśnieniowym wtryskom, zmiennej geometrii łopatek turbosprężarek i systemom kontroli emisji spalin silniki wysokoprężne posłużą im długo i będą naprawdę ekologiczne. I w sumie – po co wyprowadzać ich z błędu?
Inna sprawa, że afera VW generalnie ostudziła zapał producentów. Większość nie tylko w USA przestawiła myślenie na napędy hybrydowe i elektryczne. Nikt nie mówi głośno o planach wprowadzenia do oferty swoich silników wysokoprężnych. A takie Audi Q7, BMW X5 czy inny Mercedes GLE to idealni biorcy diesli. Przedstawiciele Mercedesa w USA powiedzieli w ubiegłym roku, że póki co nie planują uzyskiwać certyfikatów pozwalających na sprzedawanie aut z silnikami wysokoprężnymi, ale nie wykluczają takiego rozwiązania w przyszłości. Mercedes mówi, że skoro w Stanach nie sprzedaje się nawet jednego diesla na 100 aut, to póki co nie ma to biznesowego uzasadnienia.
Ale kto wie, może z czasem gdy Amerykanie najeżdżą się wysokoprężnymi F-150, to pokochają diesle? Kiedyś w USA nikt nie patrzył poważnie na japońskie samochody, a dziś wszyscy jeżdżą Toyotami Camry i Hondami Accord.
W sumie to jest myśl: wymieńmy nasze diesle na amerykańskie, hybrydowe Camry i Accorda! Wchodzę w to! Chce ktoś starego Civica VTI?