REKLAMA

Za trzy lata 700 tys. ładowarek w stolicy. Chińczycy aż bzyczą z radości

Ładowarka w promieniu co najmniej trzech kilometrów – stołeczny plan na 2025 r. Czy w koszmarnie zatłoczonym Pekinie ten pomysł coś zmieni?

dynamiczne ceny ładowania
REKLAMA
REKLAMA

700 tys. punktów ładowania i co najmniej 310 stacji wymiany akumulatorów do samochodów elektrycznych – takie plany na 2025 rok przedstawili włodarze Pekinu. Plan zakłada, że transport publiczny, samochody oficjeli, pojazdy służb miejskich oraz auta w wypożyczalniach będą zasilane energią elektryczną. A także, że do elektryków coraz chętniej będą się przesiadać mieszkańcy tej metropolii. Metropolii, w której dziś mieszka 21 milionów ludzi. I na te 21 milionów dziś przypada ponad 230 tys. punktów ładowania. A to i tak jest niewiele, bo już dziś Chińczycy muszą się mierzyć z problemem wielogodzinnego stania w kolejkach do punktów ładowania.

Wspaniale, ale czy to coś zmieni? Ładowarki samochodowe i auta elektryczne nie rozwiążą wszystkich problemów.

Według raportu BP z 2021 r., który podsumowuje informacje o energii na świecie z 2020 r., Chny wciąż są największym emitentem CO2 na naszej planecie. Z wynikiem 9,9 miliarda ton mocno przeganiają Stany Zjednoczone (4,4 miliarda ton) oraz Indie (2,3 miliarda ton). Dla porównania, Polska w 202 r. wyprodukowała niecałe 280 mln ton. Według innych danych, za emisję w Chinach w 50 proc. odpowiada przemysł, w 40 proc. sektor energetyczny, a szeroko pojęty transport z wynikiem 8 proc. jest dopiero na trzecim miejscu. Można więc stwierdzić, że te 700 tys. punktów ładowania w Pekinie to kropla w kropli w morzu potrzeb.

Chiński plan jest bardzo ambitny

REKLAMA

Prezydent Xi Jinping zapewnia, że do 2060 r. Chiny osiągną równowagę emisyjną i ograniczenie emisji CO2 w transporcie jest oczywiście jednym z punktów planu pozwalającego na osiągnięcie tego wyniku. Według Międzynarodowej Rady Czystego Transportu jest to plan ultraambitny, żeby nie powiedzieć, że nie do zrealizowania. Ale nawet jeśli nie da się osiągnąć, warto w tym kierunku zmierzać.

Dla porównania – w 38-milionowej Polsce według rynekelektryczny.pl mieliśmy na koniec maja 2190 ogólnodostępnych ładowarek, co daje w sumie 4 253 punkty. Jesteśmy ze 100 lat za Chinami. Albo i dalej. I niespecjalnie mówi się o tym, by były plany na szybką zmianę. Najpierw zaczniemy produkować Izerę, a potem się pomyśli.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA