REKLAMA

Zatrzymywanie prawa jazdy za prędkość niezgodne z konstytucją. Dobry przepis zmarnowali

Okazuje się, że zdanie policji na temat naszej prędkości to jest za mało i zatrzymywanie prawa jazdy jest nie ok. Tak mówi wyrok Trybunału Konstytucyjnego.

prawo jazdy
REKLAMA
REKLAMA

Ten wyrok Trybunału Konstytucyjnego był wyczekiwany już od dłuższego czasu. Chodzi o sytuację, w której poruszamy się ze zbyt dużą prędkością w terenie zabudowanym. Jeśli przekroczymy obowiązujący limit o 50 km/h, zostanie nam zatrzymane prawo jazdy.

Bardzo dobry był to bat na szalonych kierowców, ale widocznie był zbyt dobry, bo właśnie go podważono. Tym samym zatrzymywanie prawa jazdy za nadmierną prędkość w terenie zabudowanym dołącza do klubu pod nazwą "Dlaczego nie możemy mieć fajnych rzeczy". Nie możemy ich mieć, gdyż mamy jakieś prawa.

Trybunał Konstytucyjny o zatrzymywaniu prawa jazdy za prędkość

Dzisiejszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego nosi dość długi tytuł, o taki:

Nie będę wam dokładnie przepisywał wyroku, bo jest średnio zrozumiały, jeśli nie trzyma się kodeksu drogowego w dłoni. Można przeczytać go tutaj. Mówi on, że przepisy, na mocy których można było zatrzymywać prawo jazdy za nadmierną prędkość w terenie zabudowanym, są niezgodnie z konstytucją. Jest tak, bo kierowcy mają znikome szanse na obronę swych racji.

Prawko leci z automatu

Tak potocznie bym to nazwał. W całej sprawie chodzi o to, że zatrzymanie uprawnień odbywało się jedynie na podstawie opinii policji. Policjant stwierdzał, że przekroczyłeś prędkość, to ciach prach i było już po prawie jazdy. Mogłeś się odwoływać, po sądach chodzić, ale wyłącznie chodzić, bo jeździć nie mogłeś, gdyż prawo jazdy i tak było zatrzymane. Starosta nie miał za dużego wyboru, niczego nie osądzał, tylko zatrzymywał uprawnienia, jak tylko posiadł konieczne informacje od policji.

REKLAMA

W praktyce kierowcy nie mieli żadnej możliwości obrony, a po prawniczemu naruszało to zasadę lojalności państwa względem obywateli, prawo do sprawiedliwego procesu oraz zasadę dwuinstancyjności postępowania, tak przynajmniej to opisał Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, jak do Trybunału Konstytucyjnego się zwrócił.

Z jednej strony był to skuteczny biczyk na drogowych ścigantów, z drugiej jednak przepisy te prowadziły do wypaczeń. Policjanci mogą się pomylić, sprzęt pomiarowy bywa zawodny, właściwie funkcjonariusze też bywają zawodni. Trochę przykro byłoby znaleźć się w sytuacji kierowcy zawodowego, który przez miesiące nie mógł wykonywać swej pracy, bo któryś z elementów systemu sprawił mu brzydkiego psikusa. I tak przepisu żal, ale może uda się wymyślić nową, lepszą ścieżkę odbierania uprawnień za nadmierną prędkość. Najlepiej taką, która pozostawia kierowcy realną możliwość złożenia odwoływania.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA