Wszystko powoli staje z powodu wojny. Polska fabryka Volkswagena także
Brak części od poddostawców z Ukrainy oznacza przymusową przerwę dla fabryki w Antoninku.

Ukraińskie fabryki do tej pory wytwarzały znaczną ilość komponentów do produkcji samochodów, a często nawet gotowe silniki. Obecnie, gdy na Ukrainę spadają rosyjskie rakiety, fabryki musiały zawiesić produkcję, a zapasy zgromadzone przez producentów bardzo szybko się wyczerpały.
Sądziliście, że po pandemii wszystko wróci do normy?
W sumie wróciło. To jest nowa norma. Norma braków, niedoborów i wysokich cen. Braki w półprzewodnikach, które do tej pory mordowały producentów, każąc im składować tysiące samochodów pod gołym niebem z powodu braku mikroskopijnego elementu, to był tylko przedsmak tego, co dzieje się teraz – wojna oznacza jeszcze mocniejsze zerwanie łańcuchów dostaw. Przemysł motoryzacyjny jest na tyle skomplikowany i składa się z tylu naczyń połączonych, że jak jedno się stłucze, to wylewa się wszystko.
Fabryka Volkswagena pod Poznaniem zatrudnia ok. 11 tys. osób i produkuje modele dostawcze, w tym Caddy'ego, Transportera i Craftera. Brakujące do nich części to głównie wiązki elektryczne. Znalezienie nowego poddostawcy zapewne chwilę potrwa. A ile potrwa chwila? Tego już Volkswagen na wszelki wypadek nie mówi. Z całą pewnością jednak niemiecki producent obrywa szczególnie mocno z powodu tej wojny – jak na razie musiał już zawiesić produkcję ID.3 i ID.4 w Zwickau oraz elektrycznej Skody Enyaq. Tymczasem fabryki w Rosji robią sobie tylko krótkie, kilkudniowe przerwy.
Fabryka Volkswagena w Polsce to jeden z elementów układanki
Z czasem cały przemysł motoryzacyjny odczuje skutki wojny znacznie silniej, niż odczuł skutki pandemii. Twierdzę tak dlatego, że do fabryki opuszczonej z powodu COVID-19 można wrócić i uruchomić w niej produkcję, a do produkcji w fabryce zniszczonej przez naloty wrócić się nie da. Oczywiście dokładnie jak będzie, to nie wiemy. Ale jedno mogę Wam powiedzieć już teraz: nie tylko paliwo będzie dużo droższe – samochody i części samochodowe również. Ciekawe, czy w 2023 r. za najtańszą Dacię będziemy płacić 70-80 tys. zł? Obstawiam, że to raczej optymistyczny scenariusz.