REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Waymo przypadkiem odkryło, jak unikać śmiertelnych wypadków

Uwaga: ta technologia dostępna jest już dzisiaj, dla każdego samochodu, niezależnie od jego roku produkcji, marki i tak dalej. Do tego jest darmowa.

09.03.2021
20:06
Waymo przypadkiem odkryło, jak unikać śmiertelnych wypadków
REKLAMA
REKLAMA

Krótkie wprowadzenie: Waymo (to ci od Aphabetu, czyli od Google'a) postanowiło wziąć na tapet 72 przypadki śmiertelnych wypadków. Pracownicy przeanalizowali je, wprowadzili - z zachowaniem niezbędnych parametrów - do symulacji, po czym sprawdzali, czy ich system autonomicznej jazdy byłby w stanie tych przypadków uniknąć. Fakt, 72 nie jest imponująco wysoką wartością, ale zadbano o to, żeby reprezentowały one różne przyczyny i typy wypadków - są więc wypadki pomiędzy dwoma samochodami, są wypadki z pieszymi i rowerzystami, są wypadki na prostych drogach, skrzyżowaniach i tak dalej.

W dużej części analizowanych sytuacji (tam, gdzie w zdarzeniu uczestniczyły dwa pojazdy), systemy Waymo były przypisywane najpierw do samochodu, który wypadek spowodował, a potem do tego, który nie z własnej winy w tym wypadku uczestniczył.

Wniosek? Właściwie wszystkich tych śmiertelnych wypadków można było uniknąć jednym prostym trikiem.

I nie było to zastąpienie wszystkich samochodów na drogach samochodami autonomicznymi. Żeby nie było wątpliwości, że coś przeinaczyłem, fragment z oficjalnego bloga Waymo:

When we swapped in the Waymo Driver as the simulated initiator, it avoided every crash by consistent, competent driving, and obeying the rules of the road – yielding appropriately to traffic, executing proper gap selection, and observing traffic signals.

Czyli, i to jest ta cała wielka tajemnica, do uniknięcia śmiertelnych wypadków, które analizowało Waymo, w większości wystarczyła jazda zgodnie z przepisami i odpowiedni poziom uwagi. Nie żadne lasery, kamery, radary, mapy 8D i komunikacja Vechicle2Universe. Wystarczyło zdjąć nogę z gazu i np. zatrzymać się na czerwonym świetle. Tak jak np. w tej sytuacji:

Wkleiłem przy tym tego GIF-a jednemu z redaktorów na Slacku i zapytał o to, gdzie tu jest miejsce na wypadek. Otóż w tym wariancie symulacji go nie ma. Biały samochód w dolnej części ekranu - prowadzony przez system Waymo - zwalnia przed skrzyżowaniem i zgodnie z przepisami zatrzymuje się na czerwonym świetle. Czerwony Zielony autobus przejeżdża bez problemu.

W rzeczywistości jednak analizowany przypadek wyglądał inaczej i był wypadkiem śmiertelnym. Kierowca prowadzący białe (na symulacji) auto nie zatrzymał się na czerwonym i z dużą prędkością zderzył się z autem nadjeżdżającym z prawej strony.

Żeby było ciekawiej, Waymo zasymulowało też wariant, w którym pojazd po prawej jest prowadzony przez jego system i też obeszło się bez ofiar. Wprawdzie autonomiczny samochód wiedział, że ma zielone, więc ma pierwszeństwo, ale rozejrzał się przed wjazdem na skrzyżowanie i zdecydował się zwolnić, widząc inne auto jadące z nadmierną prędkością. Najwyraźniej cmentarze są pełne ludzi z pierwszeństwem nie tyczy się wyłącznie pieszych na pasach.

Nie w każdej sytuacji autonomiczne samochody Waymo, umieszczone w roli ofiar wypadków, poradziły sobie jednak aż tak dobrze. Całkowicie udało się uniknąć kontaktu w 82 proc., co w sumie i tak można uznać za doskonały wynik - biorąc pod uwagę, że analizowane były przypadki, w których ktoś naprawdę zginął.  W 10 proc. przypadków udało się z kolei wirtualnym autom Waymo zminimalizować efekty zderzenia, natomiast w pozostałych 8 proc. - nie zanotowano większych zmian. Przy czym Waymo podaje, że było to w sytuacjach, kiedy pojazd sprawcy wjeżdżał w tył pojazdu Waymo w momencie, kiedy ten zatrzymywał się albo jechał ze stałą prędkością, więc niewiele dało się tak czy inaczej zrobić.

Wnioski można mieć w sumie trzy.

Po pierwsze - w założeniu absolutnie teoretycznym - nie potrzebujemy w ogóle systemów aktywnego bezpieczeństwa i autonomicznej jazdy, przynajmniej patrząc na tę skromną próbkę przypadków przeanalizowanych przez Waymo. Jeżeli chcemy unikać wypadków - w tym i tych śmiertelnych - to wystarczy zdjąć nogę z gazu i zachować odpowiednią czujność. W sumie proste.

REKLAMA

Po drugie - możliwe, że jako ogół społeczeństwa punkt pierwszy jest dla nas zbyt wymagający. Wtedy potrzebujemy autonomicznych samochodów, ale chyba najlepiej by było, gdyby na dobre wyjechały one na drogi po tym, jak ich faktyczne umiejętności zostaną potwierdzone przez coś więcej niż komputerowe symulacje.

I wreszcie po trzecie - może jednak, wbrew powszechnym obawom, autonomiczne samochody mogą współistnieć na drogach z tymi prowadzonymi przez ludzkich kierowców. I - gdyby było tak jak w tych symulacjach - mielibyśmy z tego sporo korzyści.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA