REKLAMA

Twoim następnym samochodem będzie elektryczny wózek golfowy. To już się dzieje

Elektryczny wózek golfowy zamiast drugiego samochodu w rodzinie: ten trend rozwija się w USA. Czy ma szansę przyjąć się w Europie? W pewnym sensie to już się dzieje.

elektryczny wózek golfowy
REKLAMA
REKLAMA

Nie ma większych szans, żeby w najbliższym czasie skłonić Amerykanów do rezygnacji z prywatnych samochodów. Większość miast w Stanach Zjednoczonych została zbudowana wokół infrastruktury samochodowej. Ludzie mieszkają na niekończących się osiedlach podmiejskich bez komunikacji zbiorowej, więc chcąc nie chcąc poruszają się samochodem. Oczywiście zaowocowało to powstaniem instytucji „drugiego auta w rodzinie”, które przydaje się osobie mającej bliżej do pracy albo kiedy trzeba tylko wyskoczyć do marketu po zakupy.

Jednak już nawet Amerykanie są tym zmęczeni

Dwa samochody, oba przeważnie bezsensownie wielkie – to tylko problem. Tankowanie, ubezpieczenie itp. biją Amerykanów po kieszeni. Dlatego niespodziewanie popularność zyskuje inny środek transportu: elektryczny wózek golfowy. Niespodziewanie i szczęśliwie złożyły się dwa zjawiska: szybki rozwój technologiczny tych pojazdów i liberalne podejście władz amerykańskich do dopuszczania ich do ruchu. Lata temu wózki golfowe były albo powolnymi, warkoczącymi pojazdami spalinowymi o znikomej mocy, albo ciężkimi czterokołowcami elektrycznymi z kwasowo-ołowiowymi akumulatorami, którym lepiej było nie zawierzać dalszej podróży. Obecnie są to świetnie wyposażone pojazdy elektryczne z nowoczesnymi akumulatorami litowo-jonowymi, z niezłym zasięgiem i prędkością jazdy, często z dachem. Idealne do przemieszczania się na niewielkie odległości.

Najpopularniejszym wytwórcą takich pojazdów w USA jest firma Club Car

Jej oferta to przebogaty wybór czterokołowców z różnymi rodzajami napędu. Nie są one tanie, bo za 4-miejscowy model Onward z podniesionym zawieszeniem (pozwalającym pokonywać np. progi zwalniające) zapłacimy 15 tys. dolarów, czyli ok. 60 tys. zł. Można oczywiście zdecydować się na jakiś rodzaj finansowania. 5-konny silnik elektryczny zapewne rozpędzi nas do ok. 30 km/h, a akumulator może mieć nawet 7 kWh pojemności, co pewnie wystarczy na przejechanie 70 km od ładowania do ładowania. Całkiem niezłe parametry. No i ten mięsny wygląd...

Konkurencyjny model to E-Z Go Liberty za 15 899 dolarów

Też nie wygląda źle. Oczywiście zabudowę platformy można sobie dowolnie konfigurować. Można mieć 4 lub 6 miejsc, albo 2 miejsca + skrzynia, albo jeszcze inne opcje. Felgi są wręcz rewelacyjne, w wielu samochodach nie ma takich tłustych wzorów. Pasy bezpieczeństwa i poduszka powietrzna nie są wymagane, podobnie jak drzwi.

Do tego mamy prawodawstwo, które zachęca do używania takich pojazdów

W USA występuje kategoria LSV: Low Speed Vehicle, analogiczna jak nasz pojazd wolnobieżny. Jest to typ pojazdu o maksymalnej stałej prędkości nie większej niż 25 mil na godzinę, który może poruszać się po drogach z ograniczeniem do 35 mph lub niższym. Większość stref zamieszkania w USA pozwala jechać 25 mph, więc wszystko jest w porządku. Wózkiem „golfowym” można poruszać się tam w ruchu drogowym. Wózki „golfowe” sprzedawane przez Club Car, Yamahę czy E-Z Go mają federalne dopuszczenie jako LSV, co oznacza że prowadzący musi mieć prawo jazdy oraz zakupić tablicę rejestracyjną i ubezpieczenie. Jest to jednak wszystko nieporównanie tańsze niż w przypadku samochodu, więc sprzedaż tych pojazdów rośnie z roku na rok. Prym wiedzie Floryda, gdzie pogoda jest ładna, a miasta są budowane tak, żeby zachęcać do jazdy właśnie elektrycznym wózkiem zamiast wielkim truckiem.

Poniższe zdjęcie pochodzi z Peachtree City w Georgii. To miejsce, gdzie powszechnie jeździ się wózkiem golfowym zamiast samochodem.

Co więcej, zwłaszcza na Florydzie, buduje się domy z garażem na 1,5 miejsca – na auto i „golf cart”. Wyznacza się też pasy ruchu dla takich pojazdów albo daje im się pozwolenie na wjazd na drogi rowerowe. Najważniejsze jest to, że przy zakupie wózka golfowego nikt nie sprawdza, czy faktycznie grasz w golfa.

Elektryczny wózek golfowy to wynalazek amerykański. W Europie wymyślono to już dawno

Całkiem nieźle prosperujący rynek mikrosamochodów i czterokołowców został na naszym kontynencie opanowany przez Francuzów i Włochów. Ligier, Microcar, Aixam czy Casalini to tylko niektóre z popularnych marek. Co więcej, ten segment rynku jest na tyle ciekawy, że koncern Stellantis postanowił zaatakować go produktem korporacyjnym, tj. Citroenem Ami i Fiatem Topolino.

CUDO

Ami jest na pewno bardziej komfortowy i bardziej samochodowy niż amerykańskie wózki golfowe. Jednak trend jest oczywisty i ja go zdecydowanie wspieram: miasta powinno się budować tak, żeby wszyscy jeździli jak najmniejszym środkiem transportu – jeśli nie rowerem lub skuterem, to mikrosamochodem. Ewentualnie mogą być kei-cary.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA