Auto po leasingu wymaga recyklingu – nowa wizja Toyoty
Toyota wymyśliła jak zarobić trzykrotnie na sprzedaży jednego samochodu. Będzie co trzy lata przywracać każdy egzemplarz do stanu jak najbliższego fabrycznemu. I co trzy lata na nim zarabiać.
Ktoś w Toyocie stwierdził, że nie może być tak, że auto zostaje wyprodukowane, sprzedane i potem będzie co najwyżej będzie można zarabiać na jego serwisie. Auta z salonów trafiają do klientów na 2-3 lata, po zakończeniu leasingu czy wynajmu trafiają zwykle w kolejne ręce, a im są starsze, tym rzadziej ich właściciele chcą serwisować je w ASO. Problem jest szczególnie dotkliwy w Wielkiej Brytanii, gdzie lwia część pojazdów trafia do firm i klientów indywidualnych w formie klikuletnich kontraktów, po których samochód wraca do salonu, a klient bierze kolejny. I na tym używanym egzemplarzu zarabia tylko dealer.
Toyota stwierdziła, że szkoda tak oddawać pieniądze, które można zarobić na samochodach używanych, w obce ręce
Żeby przedłużyć kontakt klienta z producentem w cyklu życia każdego pojazdu, Toyota chce sprowadzać używane egzemplarze z powrotem do fabryki, odnawiać je i sprzedawać ponownie w stanie jak najbardziej zbliżonym do tego z salonu. Takie auto pojeździ kolejne 3 lata i proces będzie można powtórzyć. Producent zakłada, że w ten sposób będzie mógł uczestniczyć w cyklu życia każdego egzemplarza nawet przez 10 lat. I przez 10 lat sobie na nim zarabiać. A później – najlepiej by było, gdyby auto po raz kolejny wróciło do Toyoty, tym razem w celu poddania procesowi recyklingu i wykorzystania materiałów do produkcji kolejnych aut. Oczywiście wszystko z poszanowaniem dla ekologii i emisji CO2. Jak trzykrotne produkowanie tego samego pojazdu i recykling po 10 latach miałyby być korzystniejsze dla środowiska niż eksploatacja egzemplarza przez dziesięciolecia – tego nie wyjaśniono.
Takie podejście do tematu samochodów używanych może mieć sens
Być może ten sposób będzie najlepszy w wydłużeniu cyklu życia samochodów elektrycznych. Kilka dni temu Tymon narzekał, że pomysł zastąpienia spalinowych kombivanów elektrykami jest zły u podstaw, bo po kilku latach i 150 tys. kilometrów akumulatory stracą sporą część swojej pojemności i takie auta staną się bezużyteczne. Toyota przy okazji premiery Bz4X zapewniła, że akumulatory tego wozu będą sprawne w 90 proc. nawet po 10 latach i przebiegu 240 tys. km. Pewnie bieżący monitoring ich stanu ułatwi osiągnięcie takiego wyniku.
Tak czy inaczej – producenci kombinują jak dobrze zarobić i się przy tym za bardzo nie narobić. Czyli identycznie, jak my wszyscy.