REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Tesla oferuje samochód o mocy 150 KM. Koniec tego ludicrousowego nonsensu

Nareszcie świat dostał Teslę, której osiągi nie są urwane z choinki. Firma obcina moce silników w niektórych wersjach sedana Model 3 oraz SUV-a Model Y. Ten najfajniejszy, bo najsłabszy, ma raptem 150 KM. No w końcu.

28.05.2024
19:42
Tesla oferuje samochód o mocy 150 KM. Koniec tego ludicrousowego nonsensu
REKLAMA

Od premiery Modelu S w 2012 r. amerykańska firma stosuje pewną bardzo skuteczną taktykę marketingową. Mianowicie Tesla doskonale wykorzystuje fakt, że jej produkty są szybkie. Bo wiecie, do samochodów elektrycznych łatwo upchnąć silniki o dużych mocach, a potem wystarczy już tylko wykręcać nimi fantastyczne czasy w pomiarach przyśpieszeń oraz elastyczności. Marka trąbi o osiągach lat. Ba, klienci Tesli trąbią o tym jeszcze głośniej niż producent, a firma jedzie na wózku przyśpieszenia do dziś. Ostatni głośny film na ten temat dotyczył wyścigu Cybertrucka ciągnącego lawetę z Porsche 911. 

REKLAMA

Nadeszły czasy, kiedy nawet Tesle będą miały normalne osiągi

Wszystkiemu winne są względy podatkowe niektórych krajów. I tak na singapurskiej stronie Tesli znajdziemy sedana Model 3 o nazwie RWD 110 z silnikiem o mocy zaledwie 150 KM (110 kW). Dlaczego? 

Singapur znajduje się w czołówce najgęściej zaludnionych krajów świata. Z tego powodu tamtejszy ustawodawca stosuje surowe opłaty dla właścicieli samochodów, mające na celu zniechęcenie ich do tego środka transportu.

Co to jest COE?

Najdroższą z opłat jest tzw. COE, czyli Certificate of Entitlement. Ten świstek kosztuje - usiądźcie - 92 700 dolarów singapurskich, czyli ok. 270 tys. zł. dla kat A. Jeszcze wyższa jest opłata dla kat. B. Wtedy COE kosztuje 105 689 dolarów, czyli ponad 300 tys. zł. O tym, do której kategorii należy dany pojazd, decyduje pojemność lub w przypadku samochodów elektrycznych moc.

Opisywana wersja RWD 110 kosztuje 69 300 dolarów i ma elektronicznie zduszoną moc silnika tylko po to, żeby być oferowaną na singapurskiej stronie Tesli jako spełniająca warunki „COE cat. A”. Nie do końca rozumiem, dlaczego tak jest, ponieważ na oficjalnej stronie Automobile Association of Singapore jest wyraźnie napisane, że wyższy próg COE obowiązuje dla samochodów o mocy powyżej 97 kW, czyli 130 KM, a nie 150 KM. Być może Elon wie coś, czego my nie wiemy... Trudno stwierdzić, ale na stronie Tesli jest jak byk napisane, że łapie się na COE cat. A. Zakładam, że tak jest. 

Możemy więc oficjalnie pogratulować Elonowi, że zrobił ze swoich Tesli coś na kształt gamy Volkswagenowskich silników 2.0 TDI. One również mogą mieć bardzo różną ilość mocy, w zależności od tego, ile potrzeba. Zresztą nie tylko one, ale to taki najlepszy antyprzykład dla EV-propagandy. 

A jak jeździ 150-konna Tesla Model 3? 

REKLAMA

Producent podaje, że samochód przyśpiesza od zera do 100 km/h w 8,6 sekundy i rozpędza się do 201 km/h. Tesla twierdzi, że 110-tka może przejechać na jednym ładowaniu do 513 km wg. standardu WLTP. Dla porównania najdroższa wersja AWD Performance za 89,800 dolarów (+ COE kat. B) przyśpiesza od zera do 100 km/h w 3,1 sekundy i może gnać z prędkością nawet 261 km/h.

Ostatnio miałem okazję pojeździć kilkoma różnymi samochodami elektrycznymi z Europy i one z zasady nie rozpieszczają osiągami (nie mam na myśli superaut premium jak np. Taycan). Tzn. nie są wolne - większość z nich przyśpiesza od zera do 100 km/h w około 7 sekund, ale to nie potwory, które skręcają karki pasażerom podczas przyśpieszeń. Na początku dziwiłem się, czemu oni (Francuzi, Niemcy) nie ścigają się z Teslą na przeciążenia, ale pojeździłem i zrozumiałem - szybciej po prostu nie ma potrzeby.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA