W Łodzi coś wyraźnie im szkodzi. Chcą tablic rejestracyjnych dla rowerów
Tablice rejestracyjne dla rowerów to marzenie aktywistów z Łodzi. Oczywiście tych zmotoryzowanych.

Żyję najwidoczniej w jakiejś równoległej rzeczywistości, w której rowerzyści to nie jest wielki problem. W tej drugiej, dzieje się zupełnie inaczej, liczba powodowanych przez nich szkód sięga niebotycznych rozmiarów, są poważnym problemem, rąbią w samochody i uciekają z premedytacją, albo w panice.
Z tym problemem postanowiono się rozprawić w Łodzi tak, żeby żaden rowerzysta nie chodził jeździł już bezkarny. Padł postulat rejestracji rowerów.
Tablice rejestracyjne dla rowerów w Łodzi...
...gdzie jeżdżenie rowerem, bardziej niż chodzenie psom, szkodzi. Stowarzyszenie LDZ Zmotoryzowani Łodzianie wystąpiło z wnioskiem do Ministerstwa Infrastruktury o rozważenie wprowadzenia tablic rejestracyjnych dla rowerów.
Tak jest w istocie, rower z tablicami jest łatwiejszy do namierzenia niż rower bez tablic. Jarosław Kostrzewa dalej dowodzi, iż rowerzyści i osoby poruszające się na hulajnogach mają spory udział w wypadkach i kolizjach, gdzie często to oni są winni zaistniałych sytuacji. Dysponuje również wieloma filmami i relacjami z różnych miast, gdzie rowerzyści jeżdżą jak chcą. Miał także ostatnio do czynienia z rowerzystą, który jedzie ulicą, a po obu stronach są ścieżki rowerowe (PAP).
To bardzo złe zachowanie rowerzysty, a sporo oraz często to wymagające interwencji Ministerstwa liczby. Rozmawiajmy.
Jak tablice to i OC dla rowerów
Tablice pozwoliłyby łatwiej namierzyć sprawcę wykroczenia i wlepić mu mandat, lecz co ze szkodami? Można sprawcę szkody namierzyć, ale trzeba będzie się z nim potem długotrwale sądzić. Chętnych do biegania do sądu jest zapewne niewielu, to przyjemność równa borowaniu zębów w trakcie lewatywy. Więc OC to jedyne rozwiązanie. Stowarzyszenie zresztą je proponuje, jako rzecz do rozważenia.
Postulują jedne tablice wydawane dożywotnio dla jednego roweru, którym porusza się osoba powyżej 10 roku życia.
To trzeba będzie powołać urząd, dużo urzędów
Nie wiem tylko, czy zdają sobie sprawę z rozmachu rozwiązania, które proponują. Do obsługi wszystkich związanych z rejestracją i ubezpieczeniem rowerów należałoby powołać specjalny urząd. W jednej rodzinie samochód jest zazwyczaj tylko jeden, rowerów może być kilka, nawet u osób powyżej 10. roku życia, bo poniżej wiadomo, z roweru się wyrasta. Jeśli rower będzie miał tablicę, to trzeba zgłosić ewentualną sprzedaż lub zakup i wyrejestrowywać, gdy zostanie wyrzucony na śmietnik.
Ktoś musi prowadzić bazę wykupionych polis, kontrolować wpłaty, może nawet utworzyć rowerowy ubezpieczeniowy fundusz gwarancyjny, czyli rozwiązać większość spraw, które się rozwiązuje i obsługuje w przypadku samochodów. Musiałby powstać oddzielny system. Jeśli mówi się A, trzeba powiedzieć B. A wzorców jak to zrobić, nie bardzo jest skąd wziąć.
Ale będzie można policzyć rowery
Stowarzyszenie na swym facebookowym profilu rozprawia się z krytykami zaproponowanego rozwiązania. Wskazuje też jego dodatkowe plusy, można będzie wreszcie policzyć ilość rowerów. Ja nigdy nie cierpiałem z tego powodu, że nie wiem, ile jest rowerów. Wysłuchałem, ile jest rowerów w Pekinie i to mi wystarczy.
W 2020 roku doszło do 3768 wypadków drogowych z udziałem rowerów – tych odnotowanych. To argument dla przeciwników tablic rejestracyjnych dla rowerów, wypadków jest niewiele w stosunku do liczby (nieznanej, o matko) rowerów. Zwolennicy mogą twierdzić, że nie dało się więcej odnotować, bo anonimowi sprawcy uciekali bezkarni.
O rejestracji i ubezpieczeniach dla rowerów można dyskutować, od dyskusji się nie umiera. Ale może chociaż próbujmy być poważni, choć trochę.