Warszawiacy chcą Strefy Czystego Transportu. Niemal o nią błagają. Badanie wyszło jak trzeba
Mieszkańcy Warszawy nie mogą się doczekać Strefy Czystego Transportu, wręcz trzęsą się z entuzjazmu jak o tym słyszą. Ciągle pytają „kiedy w końcu będzie Strefa Czystego Transportu”?
Każdy nowy pomysł na mocniejsze wzięcie społeczeństwa pod but trzeba poprzedzić jakimś badaniem. Oczywiście z badania musi wyjść, że zainteresowani gremialnie popierają nowy pomysł, a to przeważnie dlatego, że odpowiednio sformułowano pytanie. Na przykład można zapytać: czy chcesz, żeby powietrze w mieście, w którym żyjesz, było czystsze? Oczywiście 100 proc. respondentów odpowie, że tak. Wówczas z pytania należy wysnuć wniosek, że skoro jedynym sposobem na oczyszczenie powietrza jest SCT, to 100 proc. mieszkańców popiera jej wprowadzenie. Można byłoby zadać też pytanie: czy zgadzasz się, aby władze miasta decydowały, czy możesz po nim jeździć swoim samochodem? Tego jednak lepiej nie robić, to niedobre jest.
Skoro mamy to ustalone, zapoznajmy się z najnowszym badaniem
Badaniem, z którego jednoznacznie wynika, że mieszkańcy stolicy marzą o Strefie Czystego Transportu w Warszawie. 75 proc. badanych, czyli 384 z 512 badanych osób jest za wprowadzeniem SCT w Warszawie. Doskonale, to mamy już 384 popierających. Można wprowadzać. Następnie dowiadujemy się, że co czwarty badany chciałby, aby SCT objęła całe miasto. Powiedziałbym, że 3/4 badanych jest temu przeciwnych, ale tak mówić nie można.
Dalej mamy standardowe kłamstwa o emisji pyłów
Samochody nie emitują pyłów z rur wydechowych, lub robią to w sposób pomijalny. Emisja pyłów transportowych wynika ze ścierania opon i hamulców, i unoszenia potem tych zanieczyszczeń. Dlatego dla emisji pyłów z transportu jest ważna masa pojazdu i prędkość jego jazdy, a nie norma emisji spalin. Jadący bardzo szybko 3-tonowy elektryczny SUV również emituje pyły, i to zapewne więcej niż 25-letnie Cinquecento, ponieważ o wiele szybciej ściera opony i zużywa klocki hamulcowe. O tym jednak lepiej jest nie mówić. Podawany jest link do raportu NIK z 2014 r., który mówi o tym, że w aglomeracji warszawskiej 63% zanieczyszczeń pyłem pochodziło z transportu – w 2011 roku, czyli DWANAŚCIE LAT TEMU!!! W 2011 r. mieliśmy dopiero od roku obowiązkowe filtry cząstek stałych i normę Euro 5, teraz mamy już Euro 6. Powoływanie się na tak stare badania jest kompletnie niemiarodajne.
Zwracam uwagę, że powyższy wykres potwierdza dokładnie to co mówiłem na początku. Pytanie brzmi: czy zgadzasz się z tym, że jakość powietrza w Warszawie powinna zostać poprawiona. Nie zgodzić się z tym można chyba tylko dla trollingu lub nie rozumiejąc pytania. Kuriozum stanowi pytanie „czy zgadzasz się z tym, że mieszkańcy Warszawy powinni rzadziej przemieszczać się samochodami, a częściej korzystać z komunikacji miejskiej lub roweru” – 3/4 badanych odpowiada, że no tak, oczywix, jaszka, no heloł. W takim razie nowe pytanie: czy zgodziłbyś się na wprowadzenie regulacji, która zakazuje ci jeździć samochodem częściej niż 2 razy w tygodniu.
Teraz będzie najlepsze
Najmniej zwolenników takich działań odnotowano wśród osób codziennie podróżujących samochodem jako kierowca na dłuższe dystanse, często opuszczających granice miasta, rodziców dzieci w wieku szkolnym oraz osób posiadających kilka samochodów.
Nie wiedziałem, że istnieją takie grupy ludzi i że w ten sposób się ich klasyfikuje. To jakaś zupełna nowość. A co jeśli ktoś jest jednocześnie we wszystkich 4 grupach? Bo widzicie, tu następuje istotny problem metodologiczny. Jeśli dzielimy ludzi na takie grupy, to powinniśmy wskazać jaki procent stanowią one w grupie badanej. To znaczy należałoby rozpisać grupę badaną na osoby podróżujące/niepodróżujące, opuszczające/nieopuszczające miasta, rodziców/nierodziców oraz posiada więcej niż 1 samochód/nie posiada. Mogłoby się wtedy okazać, że ankietę przeprowadzono w 90% wśród osób niepodróżujących samochodem, nie opuszczających granic miasta, bezdzietnych i bezsamochodowych, a to dość dużo powiedziałoby o wiarygodności wyników.
Na zdjęciu poniżej: typowe warszawskie samochody w 2023 r. zdaniem twórców badania
To znaczy o wiarygodności wyników to chyba świadczy głównie to, kto takie badanie zlecił
Była to Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych. Sprawdziłem, to dość ciekawy twór składający się z kilku osób zaangażowanych – chyba z prywatnego zamiłowania – w promocję elektromobilności. Nie śmiałbym bowiem przypuszczać, że jest to forma korporacyjnego lobbyingu, mającego na celu skłonienie ludzi do wydania swoich pieniędzy na samochody elektryczne zamiast spalinowych. Przecież tym ludziom zależy wyłącznie na dobru planety i czystym powietrzu, dlatego robią to z pasji, a nie dla pieniędzy. Ciekawe, czy prywatnie wszyscy członkowie FPPE jeżdżą samochodami elektrycznymi. Przy okazji: fundacja w 2021 r. uzyskała przychód wynoszący ponad 2 mln zł z grantów.
Nie chcę dłużej znęcać się nad tym badaniem, przejdę od razu do wniosku
Do tej pory mogliśmy to podejrzewać, teraz mamy dowód: strefy czystego transportu powstają na rzecz producentów samochodów. Wymieniamy auta zbyt wolno i zbyt często decydujemy się znowu na samochód spalinowy, co jest nie po myśli producentów. Dlatego będą oni opłacać rządy, samorządy i fundacje, żeby przekonać nas, że tym czego potrzebujemy jest właśnie strefa czystego transportu i że będzie ona działała wyłącznie na naszą korzyść, a to że oni przy okazji zarobią kolejne miliardy, jest nieistotne. Tak naprawdę oni nie chcą zarabiać tych miliardów i może zarabiają, ale się nie cieszą.
Jak powinna wyglądać PRAWDZIWA strefa czystego transportu?
- ograniczenie ruchu pojazdów – możesz przejechać tylko tyle i tyle kilometrów w roku, nie dotyczy działalności gospodarczych typu dowóz, transport, przewóz osób, taksówka
- ograniczenie masy pojazdów – nikt nie potrzebuje auta osobowego cięższego niż 2,5 tony
- zmniejszenie prędkości pojazdów do 40 km/h
Czytaj również: