REKLAMA

Szybko i sportowo, ale bez przesady. Nowa Octavia Sportline – znaleźliśmy jej rywali

Co? Jaka Skoda Octavia Sportline? Już tłumaczę. 

Szybko i sportowo, ale bez przesady. Nowa Octavia Sportline – znaleźliśmy jej rywali
REKLAMA
REKLAMA

Ano taka, jaką dzisiaj pokazała Skoda. Nie przeszukujcie archiwalnych cenników - nie było wcześniej Octavii w takim wydaniu, była tylko wersja cywilna i potem RS. Był natomiast m.in. Superb Sportline i Kodiaq Sportline, i przepis na nie był dokładnie taki sam jak na nową Octavię - miało wyglądać sportowo, a poza tym to już wszystko obojętne. Skoda Octavia Sportline wygląda więc tak:

A tak cywilna:

Skoda Octavia IV 2020 test

Raczej nie pomylimy na ulicy RS-a ze Sportline'em (ktoś w ogóle odwraca się za Octaviami?), ale jest tutaj kilka usportowiających zmian wizualnych. W tym głównie czarne akcenty na nadwoziu - czarne obramowanie grilla, czarny spoiler (w wersji liftback), czarne napisy, a do tego sportowe fotele i trójramienna sportowa kierownica.

Nie jest to więc estetycznie wóz sportowy do granic możliwości, ale w kategorii Skoda Octavia zyskał jakiegoś tam pazura pazurka pazureczka.

Co najważniejsze - to w sumie koniec zmian.

Żadnego obniżonego zawieszenia, żadnego utwardzonego zawieszenia (a przynajmniej Skoda nic o tym nie wspomina w prasówce), żadnego przesportowienia, które sprawia, że zamiast wygodnego wozu na co dzień dostajemy twardą taczkę. Skodzie nawet przesadnie nie chciało się rozpisywać listy opcji - wspomniała tylko o opcjonalnym adaptacyjnym zawieszeniu z 15 poziomami regulacji. Nie mam bladego pojęcia, po co komu 15 poziomów regulacji twardości zawieszenia. Czy ktokolwiek kiedyś pomyślał „hmmm, to ustawienie jest prawie idealne, ale jakby było jeszcze o 2/15 sztywniej, to byłaby perfekcja”?

Nie ograniczono też listy silników. Można mieć diesla, można mieć plug-ina, można mieć CNG, a można też mieć 1.0 TSI. Ależ bym jeździł taką Octavią Sportline na felgach 19", wiedząc, że na ruch mojej stopy czeka całe 115 KM.

Co jednak ważniejsze - można mieć też 2.0 TSI 4x4 o mocy 190 KM. A to oznacza, że można mieć całkiem spore kombi albo liftbacka, które wygląda jako tako sportowawo, nie ma zawieszenia zalanego betonem, ale jak przyciśniemy spod świateł, to setkę wykręcimy w 6,8 sekundy.

I w tym momencie pojawia się pytanie - lecieć od razy do salonu Skody, czy może zerknąć jeszcze do konkurencji, bo przecież to nie może być jedyne tego typu auto na rynku? Wybierzmy drugą opcję.

Ale zaraz, co z ceną?

Nie wiadomo, bo premiera Sportline'a była na tyle skromna, że w pakiecie prasowym na stronie Skody nie było nawet zdjęć wnętrza. Brak cen nie powinien więc dziwić. Wiemy natomiast, że wersja ta będzie pozycjonowana pomiędzy Style a RS, czyli na pewno będzie tańsza w najtańszej wersji niż 139 950 zł, ale droższa niż jakieś 106 500 zł (najtańszy liftback Style).

Nas interesuje jednak 2.0 TSI 4x4, czyli minimum 132 350 zł. Plus pewnie kilka tysięcy za Sportline'a.

To teraz można już przejść do konkurencji:

Audi Volkswagen eeee?

Nawet trochę zabawne. Chcemy Audi A3 S-Line z jakimś mocniejszym silnikiem? A takiego wała. 150 KM to wszystko, co możemy dostać, jeśli nie sięgamy po jakieś S-ki.

Golf Variant R-Line? Nie, też nie, po co komu więcej niż 150 KM. Chyba że chce Alltracka, to wtedy tak, terenowe możemy panu sprzedać z dieslem 200 KM. Ale wizualnie usportowione to już nie, proszę sobie pójść i nie zawracać głowy.

Toyota Corolla GR Sport

Wtem! Swój wizualnie usportowiony model z tego samego segmentu ma... Toyota. Kto by się spodziewał. Sportu jest tutaj tyle, ile udało się dołożyć od strony estetycznej, czyli tyle samo, co w Octavii Sportline. Prawie taka sama jest też moc układu napędowego - 2.0 Hybrid Dynamic Force generuje 184 KM i jest łączony wyłącznie z e-CVT.

Corolla GR Sport będzie przy tym całkiem zrywna, ale nie aż tak szybka w testach 0-100 km/h jak Octavia 2.0. Sprint do 100 km/h zajmuje bowiem - w przypadku wersji kombi - 8,1 s.

Cena? Od 135 900 zł za wersję kombi z 2.0 pod maską. Jest jeszcze 1.8 122 KM - za minimum 126 900 zł. O 4x4 niestety można zapomnieć.

Ford Focus ST-Line X

Teoretycznie kolejny idealnie dopasowany model. Też ma sportowe dodatki głównie w sferze estetycznej, też ma około 180 KM (182), też ma automatyczną przekładnię i też można go mieć w wersji kombi.

Potem niestety zaczynają się spore różnice. Po pierwsze - silnik w Focusie ma 1,5 zamiast 2 litrów. Po drugie - ma trzy cylindry. Po trzecie - w standardzie ma sportowe zawieszenie, które podobno jest całkiem w porządku, no ale miało nie być sportowych zawieszeń.

Jest też... wolniejszy w sprincie do setki, nawet w porównaniu z Corollą (8,6 s dla kombi) i nie ma opcji 4x4. Cena? Od 124 200 zł według konfiguratora za wersję kombi.

Hyundai i30 N-Line

Zła wiadomość - nie ma 4x4 i maksymalnie możemy mieć tutaj tylko 160 KM. Dobra - są 4 cylindry i połączymy te konie bez problemu z przekładnią automatyczną i zapłacimy na start za taki zestaw 110 400 zł (kombi). Dodatkowy plus - na liście wyposażenia nie ma sportowego zawieszenia. Ba, na pierwszy rzut oka to na liście wyposażenia nie ma kompletnie nic z dopiskiem sportowy.

I jeszcze jeden plus - w konfiguratorze spędzimy jakieś 3 minuty, bo do wyboru mamy 2 pakiety i kilka kolorów, przy czym czerwony jest darmowy. A czerwony, jak wiadomo, jest najszybszy.

Albo nie wiadomo, bo i30 N-Line 160 KM potrzebuje na przyspieszenie do 100 km/h 8,8 s. Czyli w sumie dokładnie tyle samo, ile zajęłoby to mojej sportowo wyglądającej Alfie 159. Zatwierdzam.

Renault Megane RS Line

Ok, nie jest to może najbardziej sportowo wyglądające kompaktowe kombi na rynku, ale Octavia Sportline też raczej nim nie jest. Tyle dobrze, że nic nie wskazuje na to, żeby było tu sportowe zawieszenie, a i silnik dostępny w tej wersji ma swoje 160 koni i jest standardowo łączony z automatyczną przekładnią. Niestety nic bliżej 190 nie znajdziemy - tak samo jak nie znajdziemy napędu 4x4.

Niestety Megane RS Line chyba trochę się zasiedziało i straciło formę, bo 0-100 km/h zajmuje mu... 9,3 sekundy. A przypominam, że w przypadku Octavii wychodziliśmy od poziomu 6,8 s.

Tyle dobrze, że przynajmniej cena jest uczciwa, bo startuje od 102 400 zł. Ciekawostka: jest też R.S. Line E-Tech Plug-In Hybrid, ale kosztuje co najmniej 144 000 zł i robi setkę w 9,8 s. To może przejdźmy dalej.

Mercedes klasy A limuzyna

Biorąc pod uwagę cennikową cenę - raczej ciekawostka, ale jak najbardziej zasadna, choć z kilkoma gwiazdkami.

Pod uwagę można brać dwie wersje - A 200 4MATIC albo A 250. Dlaczego? Ta pierwsza jest pierwszym autem w tym zestawieniu (poza Octavią), które można mieć z napędem na obie osie. Minus jest taki, że to raczej nie będzie równie praktyczne auto jak Octavia kombi, a kosztuje minimum 147 900 zł i to bez dodatków (a jeden jest obowiązkowy). A 200 4MATIC będzie też wolny na tle Octavii (8,6 s do setki), a do tego ma silnik o pojemności 1,33 l - tyle dobrze, że z czterema cylindrami. Tyle źle, że znajomi będą się śmiali, że mamy silnik z Dustera.

Druga wersja pasująca jako tako do zestawienia to A 250. Dwa litry, 224 KM i 6,3 s do setki, czyli w końcu lepiej niż Octavia. Jest przy tym tylko o 2000 zł droższy od A 200 4MATIC. Niestety za A250 4MATIC trzeba już zapłacić co najmniej 158 500 zł.

Co najmniej, bo żeby A sedan pasowało do zestawienia, trzeba dorzucić pakiet linia AMG, w którym niestety znajduje się obniżone zawieszenie. Aczkolwiek obniżone zawieszenie jest standardem nawet w bazowej wersji (?), więc chyba dalej trzymamy się wytycznych. Wybieramy więc pakiet wyposażenia z linią AMG i dopłacamy 11 754 zł. Czyli takie A 250 kosztuje nas minimum 160 754 zł. I to bez napędu 4x4.

REKLAMA

To chyba nie jest tak źle z tą Octavią...

Chociaż gdyby mnie ktoś zmusił (poproszę bardzo), żeby kupić auto w okolicach 130-140 000 zł, które ma automatyczną przekładnię, sportowo wygląda i do tego oferuje 4x4, to dyskretnie wymazałbym ostatni punkt i poleciał zbijać cenę najtańszej Alfy Romeo Giulii. Ona na szczęście wygląda sportowo bez żadnych pakietów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA