Kompakty za stówkę właśnie umarły. Na nic więcej już nie liczcie
Ile trzeba wydać na nowy samochód kompaktowy prosto z salonu? Mając 100 000 zł mogłoby się wydawać, że mamy w czym wybierać. Otóż nie, nie mamy, a niedługo 100 000 zł nie starczy w ogóle na żadnego kompakta.
Początkowo to miał być przegląd aut kompaktowych za 100 000 zł albo mniej. W ruch poszły więc cenniki pewniaków z tego segmentu, od lat uwielbianych przez kupujących. Wyszło... trochę szokująco, chociaż pewnie można się było tego spodziewać.
Volkswagen Golf? Minimum prawie 124 000 zł. Ford Focus? Poprosimy 127 000 zł i można zacząć rozmawiać. Seat Leon? Dyskusja startuje od 114 900 zł, czyli powyżej ceny startowej Audi A3 (chociaż A3 startuje z 1.0 pod maską). Citroen C4? Teraz identyfikuje się jako SUV coupe i za mniej niż 100 350 zł blachy nie sprzeda. Skoda Octavia? Setka plus dwie setki. Peugeot 308? Masz 113 300 zł albo nie masz 308. Corolla sedan? Jak nie załapiesz się na wyprzedaż rocznika 2022, to minimum 103 900 zł. Hatchback - 122 900 zł i raczej ani złotówki mniej. Opel Astra? 109 800 zł albo nie ma pioruna na znaczku na masce. Mazda 3? 107 400 zł i gratis mamy dla pana klimatyzację manualną.
O segmencie premium nawet nie ma co za dużo pisać, bo jeśli Mercedes klasy A zaczyna się od ponad 150 000 zł, a BMW 1 od 129 500 zł, to chyba tylko wspomniane wcześniej Audi A3 jako tako ratuje ten segment. Aczkolwiek trudno stwierdzić, czy 1.0 i 3 cylindry do tego segmentu bardzo pasuje.
Co tu się właściwie stało?
W końcu skoro nowy samochodów kompaktowy kosztuje nagle 100 000 zł, to musi być jakieś wytłumaczenie. I przeważnie jest, chociaż nikogo ono nie pociesza.
W większości przypadków radykalnie zostały po prostu okrojone gamy modelowe, wliczając w to wersje silnikowe i wyposażenia. Przykładowo tak wygląda pełny cennik Seata Leona w wersji hatchback:
Delikatnie pisząc - nie porywa. Albo inaczej - nie daje nawet złudzenia tego, że mamy jakiś wybór. Podobnie m.in. w Fordzie cennik Focusa zaczyna się od wersji Titanium - i to takiej naprawdę bogatej. Ale takiego zwykłego, prostego Focusa, po prostu do jeżdżenia, to już nie kupimy. Albo wypas, albo wypad.
Oczywiście powodów podwyżek jest więcej, ale ten widać najwyraźniej w wielu przypadkach - spalinowy kompakt po prostu musi być teraz drogi, żeby się wszystko zgadzało w Excelach. Może i sprzeda się mniej aut, ale za to pewnie za większe, sumarycznie, pieniądze. Co ciekawe, kilka segmentów wyżej niekoniecznie obowiązuje taka zasada. Chcesz Audi Q3 bez tempomatu? Proszę, zapraszamy, tu jest długopis do podpisania umowy najmu długoterminowego.
No ale miał być przegląd, to niech będzie.
Czy da się dalej kupić samochód kompaktowy za mniej niż 100 000 zł? Da, ale...
... to nie będzie długa lista. Jeśli chodzi o auta, co do których wszyscy będą się zgadzać, że są to klasyczne samochody kompaktowe, to do wyboru mamy:
- Kię Ceed - 93 900 zł,
- Renault Megane - 97 900 zł,
- Hyundaia Elantrę - 93 400 zł.
To by było właściwie na tyle. Gdzieś tam jeszcze zgłasza się Hyuindai i30, ale konfigurator dla rocznika 2023 już sugeruje, że bez ponad 100 000 zł nic nie ugramy, zresztą pewnie zaraz będzie drugi lifting i w parze z nim w górę pójdą ceny. Mocno próbuje się też wepchnąć do czołówki Skoda Scala i jeśli uznamy, że to faktycznie auto kompaktowe - nie mam z tym najmniejszych problemów - to absolutnie wyróżnia się tym, że kosztuje na start mniej niż 80 000 zł. Absolutnie niedzisiejsza cena. Pewnie swoje też chciałby ugrać Fiat Tipo hatchback, ale uwaga - informacja tylko dla ludzi o mocnych nerwach - jego aktualny cennik zaczyna się od kwoty 99 000 zł. Serio. Dla formalności może wrzućmy tu jeszcze Dustera, bo w sumie on kompakt i hatchback, tylko taki wyrośnięty w pionie. Octavia i C4 są "rozsądkowo" na tyle blisko granicy 100 000 zł, że jak najbardziej można je brać pod uwagę - ale miało być mniej niż 100 000 zł, najlepiej dużo mniej niż 100 000 zł.
I czegoś takiego właściwie nie ma - te modele, które jeszcze trzymają się poniżej granicy 100 000 zł, trzymają się tam raczej symbolicznie. Jedna albo dwie podwyżki, może jakiś lifting albo zmiana wyposażenia i już - po miejscu na podium. Do tego modele, które utrzymały się na topie, są już raczej w takim wieku, że można powoli wyczekiwać następców - o ile ci w ogóle się pojawiają.
Tu mógłby być wniosek, ale będzie osobista historia.
Rozważałem ostatnio - choć raczej z nudów i ciekawości - zmianę mojego auta na coś nowego albo po prostu nowszego. Przejrzałem cenniki klasycznych, zwykłych spalinowych kompaktów, które na co dzień całkowicie by mi wystarczyły. I przeważnie każda, nawet niezbyt porywająca konfiguracja, od kilku dni sprawia, że chyba naprawdę poważnie zacznę myśleć o zakupie malutkiego, elektrycznego crossoverka, tym bardziej, że ze wszystkimi dopłatami... wcale nie wyjdzie mi drożej.
Kto by pomyślał...