REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Klasyki /
  3. Samochody używane

Oto najbardziej awaryjny samochód świata. I jest do kupienia za niezłe pieniądze

Rover SD1 może i świetnie wygląda, ale w wersji z dieslem VM Motori zmienia kolor włosów kierowcy na siwy szybciej niż najlepszy fryzjer.

15.02.2022
17:42
rover sd1 vm motori diesel
REKLAMA
REKLAMA

Jaki jest najbardziej awaryjny samochód świata? Pewnie dla większości ludzi to któryś z wcześniej posiadanych wozów. Jeden będzie tragicznie wspominać Mercedesa, drugi Alfę Romeo, a trzeci rozczaruje się Lexusem. Czasami chodzi o pecha, kiedy indziej o wadliwą konstrukcję pewnych rozwiązań samochodu. Albo o fatalną jakość jego wykonania.

Niektóre modele łączą wadliwą konstrukcję ze złą jakością

Rover SD1 to jeden z najładniejszych samochodów swoich czasów. Wszedł na rynek w 1976 roku i miał jedno zadanie – uratować swoją markę. Koncern British Leyland zmagał się - delikatnie mówiąc – z problemami. Przestarzała, nieatrakcyjna gama modelowa, problemy z jakością i wiele innych kłopotów - to wszystko odstraszało klientów.

rover sd1 vm motori diesel

SD1 nie był przestarzały, no i nareszcie doskonale wyglądał. Dynamiczne, zgrabne linie dużego liftbacka podobały się klientom. Niestety, czar pryskał po przyjrzeniu się Roverowi z bliska, zwłaszcza we wnętrzu. Jakość wykończenia i spasowania była porównywana przez ówczesnych dziennikarzy do wozów z bloku wschodniego. Szybko okazało się, że w parze ze średnimi wrażeniami wizualno-dotykowymi idzie też awaryjność. Z jednej strony, Rover SD1 dostał nagrodę dla Samochodu Roku 1977. Z drugiej, otrzymał też „statuetkę” Kwadratowego Koła, czyli wyróżnienie brytyjskiego automobilklubu dla najbardziej awaryjnego wozu.

W niektórych wersjach awaryjność dałoby się jeszcze wybaczyć

To najmocniejsza wersja Vitesse.

Przynajmniej trochę. Rover SD1 w wersji z silnikiem V8 był na tyle szybki i przyjemny w prowadzeniu, że dało się przymknąć oko na niedoróbki. 193-konny motor z amerykańskimi korzeniami zapewniał świetne osiągi, doceniane zarówno przez policjantów (SD1 bywał częstym wyborem na radiowóz pościgowy), jak i… złoczyńców.

Dziś to poszukiwany klasyk. Ale były w gamie wersje, które nie zapewniały ani dobrych osiągów, ani tym bardziej bezawaryjności.

Rover SD1 z silnikiem Diesla to prawdziwa brytyjska tragedia

rover sd1 vm motori diesel

Podobno panuje ostatnio moda na siwiznę. Ma sprawiać, że posiadacz takiej fryzury prezentuje się dostojnie i inteligentnie. Fryzjerzy coraz częściej dostają podobne prośby. „Na siwo proszę” – słyszą i po chwili mieszają już odpowiednie farby.

Ale są też inne sposoby na siwe włosy. Najszybszym będzie zakup Rovera SD1 z motorem wysokoprężnym. Nie ma ich na rynku zbyt wiele. Warto jednak trochę poszukać, bo taki wóz może potem robić furorę na zlotach, stojąc na żwirku z tabliczką „najbardziej awaryjne auto na świecie”. Naprawdę, nie zmyślam.

Rover SD1 ma pod maską silnik konstrukcji włoskiej firmy VM Motori

Ma zabójcze 90 KM, więc taka wersja ma ze sportowymi osiągami wspólnego tyle, co Szkocja z rajskimi plażami i piękną pogodą. Przy uciekaniu przed policją może przydać się funkcja tworzenia zasłony dymnej. O ile Rover w ogóle ruszy z miejsca.

„Słynna” konstrukcja VM Motori to silnik stworzony z myślą o łodziach, agregatach czy pompach studziennych. Co za tym idzie, powinien pracować raczej ze stałymi obrotami. Ustawiasz na 2800 obrotów, wyłączasz za dwa tygodnie – w takim trybie diesel VM raczej by się nie psuł. W samochodzie, podczas ciągłej zmiany obciążenia, robiło się dramatycznie. Luzujące się śruby do dokręcania głowicy, wyciekający płyn, przegrzanie się – oto najczęstszy scenariusz technicznej śmierci Rovera SD1 VM Motori, ale niejedyny, bo ta jednostka miała w swoim repertuarze jeszcze kilka innych trików. Połączenie dramatycznego silnika z typowymi niedoróbkami SD1 stworzyło potwora. Kierowca będzie jeździł rowerem, ale pisanym właśnie w ten sposób.

Jeden Rover SD1 z dieslem jest akurat na sprzedaż na Ebayu

Jeżeli kogoś zachęcił powyższy opis i jest gotowy na urozmaicenie sobie życia, musi szykować 10 tysięcy funtów. Na tyle wyceniono bowiem klekoczącego SD1 z 1985 roku wystawionego na brytyjskim Ebayu. Owszem, ma kierownicę po prawej stronie, ale to przecież nie ma znaczenia. Na lawetę jakoś się wtoczy.

W opisie można znaleźć kilka pokrzepiających informacji. „System audio i szyberdach nie działają” to tylko pierwsza z nich. Zawarto tam również historię o tym, że wóz należał do ojca sprzedającego, ale podczas tych 13 lub 14 lat, aż 10 spędził schowany w szopie. Ciekawe dlaczego. Co z historią serwisową? Nie ma żadnej, ponieważ ojciec wolał naprawiać wszystko samemu. Boję się pytać, z jakim skutkiem.

REKLAMA

To może taniej wyjdzie jednak wybrać się do fryzjera... o ile odbierze szybciej niż po 711 połączeniach. Wiem, czas tego żartu już minął. Tak jak i czas marki Rover.

Źródło zdjęć czarnego egzemplarza: ogłoszenie na Ebayu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA