REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Przegląd rynku

Przegląd ofert: wpisałem w OLX „cena ostateczna”

Cena ostateczna: tak pisze ktoś, kto już jest bardzo zmęczony sprzedawaniem i nie ma zamiaru się targować. Oczywiście oznacza to dokładnie coś odwrotnego.

29.01.2022
15:45
Chrysler-PT-Cruiser
REKLAMA
REKLAMA

Cena ostateczna to taki komunikat dla potencjalnych nabywców, że sprzedający ma już dość i są dwie możliwości: albo się obrazi i nie sprzeda w ogóle, albo przyjmie jeszcze dużo niższą ofertę od „ceny ostatecznej”, uznając że nie ma innego wyjścia, jeśli naprawdę chce się czegoś pozbyć. Zapytanie go o to nic nie kosztuje, więc per saldo się opłaca. Innymi słowy, „cena ostateczna” w opisie oznacza, że możemy dany pojazd kupić jeszcze taniej niż jest wystawiony, tyle że odbędzie się to w niemiłej atmosferze. Ja tego bardzo nie lubię, dlatego się nie targuję i kupuję pojazdy za tyle, za ile są wystawione.

Wiąże się z tym zabawna historia, w zeszłym roku kupowałem pojazd używany od właściciela, który wystawił go w piątek rano. W piątek o 12.00 byłem go oglądać i zostawiłem zaliczkę. Potem sprzedający wyjechał na weekend (innym pojazdem) i obiecał wydać mi mój nowy nabytek w poniedziałek. W poniedziałek się spotkaliśmy i zapłaciłem resztę ceny, tyle za ile był wystawiony, bez targowania. Podpisaliśmy umowę, sprzedający przeliczył pieniądze, a następnie zdał sobie sprawę, że zapewne sprzedał za tanio. Zaczął mamrotać że wie pan, a może pan się jeszcze rozmyśli, możemy się jeszcze wycofać z tej umowy, może ja go wystawię jeszcze raz... – zadałem mu więc zasadne pytanie, czy ma pan zamiar wystawiać na sprzedaż mój samochód? Wtedy bardzo szybko schwycił banknoty w rękę i oddalił się. Zapraszam na przegląd ofert!

Cena ostateczna: 1010 ogłoszeń

Tyle razy sprzedający użyli tego wyrażenia w opisach na OLX. Najwięcej samochodów z ceną ostateczną to Volkswagen (100 ofert), za nim jest Renault (90 ofert) i Opel (75 ogłoszeń). Spróbuję jednak poszukać czegoś ciekawszego niż Golf czwórka i Astra H. O dziwo, prawie nikt nie używa tego wyrażenia w opisach używanych Kii (15 aut). Na początek spojrzę jednak na Subaru. Za 6666 zł (CENA OSTATECZNA!) można kupić sobie Imprezę kombi 1.6 z manualną skrzynią biegów. Ma napęd na 4 koła, reduktor, wizualnie wygląda tak:

cena ostateczna

W sumie to nie jest zła cena, jeśli reszta jest trochę mniej skorodowana. Ale to Subaru, nie oczekujmy cudów.

Ostatecznej ceny 36 500 zł oczekuje sprzedawca tego Lexusa LX. Na wszelki wypadek nie napisał w opisie, co jest zepsute. Zapewne wszystko, ale przynajmniej jeden problem widać ze zdjęć. Ten samochód ma zawieszenie hydrauliczne z samopoziomowaniem nadwozia i zapewniam, że części do tego nie leżą na szrocie w Koziej Wólce. Z drugiej strony – kupić za 36 500, włożyć 30 tys. i mieć wypasionego Lexusa z V8, to nie jest zły plan.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Marcin

Smutnym doświadczeniem musiała być walka z mocno zmęczonym Range Roverem 3.0 D – cena ostateczna za niego była do 25 stycznia, teraz mamy już 29 stycznia i cena dalej jest taka sama, więc chyba się nie sprzedał. W skrócie: samochód żyje własnym życiem i robi co uważa. Można też za 3800 zł kupić Lancię Musę: ma skrzynię biegów do wymiany. Sprzedawca zaczyna opis od tego, że części są tanie i łatwo dostępne. Nie są. Gdyby były, to sprzedawca (handlarz) sam dawno by tę skrzynię wymienił. Skrzynia używana do Musy kosztuje 800 zł, wymiana pewnie z 300, ostatecznie po zainwestowaniu 1100 zł lądujemy z autem dalej wartym piątaka. Cena ostateczna.

6500 zł kosztuje „Saab cena do końca tygodnia

Którego tygodnia? Zapewne tego, w którym auto się sprzeda, bo potem już będzie sprzedane. W każdym razie cena jest ostateczna, a sprzedający zrobił na wszelki wypadek zdjęcia nie pokazujące samochodu. Mój ulubiony typ zdjęć.

XD

Jedyne 2000 zł (cena ostateczna dziś i w niedzielę) kosztuje Lanos-kabanos. To faktycznie spory spadek ceny, skoro wcześniej kosztował 2700 zł. Rozumiem, że sprzedający jest przyciśnięty (pewnie terminem ważności OC) i można jeszcze coś uwalczyć. Podobną sytuację, tylko że z innej ligi cenowej, mamy w przypadku Camaro convertible. Pojazd wystawiony za 74 000 zł, w opisie 65 000 zł, cena ostateczna, ale chyba wiecie już, co to oznacza.

Fajny wóz. Fot. Dawid

Ciekawą ofertą wydaje się Alfa Romeo 166 doinwestowana za 6000 zł a wystawiona za 8000 zł. Lista wymian jest całkiem długa, być może to nie jest zły pomysł. Nie oznacza to oczywiście, że po zakupie nic nie będzie do zrobienia. Jakby tak było, pewnie nikt by jej nie sprzedawał. W przypadku Jeepa Wranglera za 25 000 zł mamy w opisie idealną sprzeczność: cena ostateczna, zależy mi na czasie. Przykro mi, drogi Michale, to tak nie działa. Jeśli zależy ci na czasie, to weźmiesz tyle, ile daje kupujący. Jak jesteś przyciśnięty czasowo, to nie ty dyktujesz warunki. Ogólnie Jeepy to jest kopalnia lolcontentu ogłoszeniowego. Polecam poniższe ogłoszenie:

Daję 5500 i jestem za godzinę!

Jeszcze śmieszniej jest w przypadku Mitsubishi Colt, które ma cenę ostateczną w opisie: 9000 zł, a wystawione jest za 6300 zł. Klienci przepychają się w kolejce, tyle że do wyjścia. Podoba mi się opis „nie odpowiadam na pytanie jaka jest cena ostateczna” w opisie Pajero. Też bym nie odpowiadał.

Ostateczna jest cena Dacii Duster za 25 000 zł

To rzeczywiście dość tanio jak za Dusterka, powstaje pytanie dlaczego do tej pory się nie sprzedał. Może po prostu sprzedający, podobnie jak ja, ma alergię na negocjacje. Powstaje też pytanie, dlaczego nikt nie chce Chryslera PT Cruisera z dieslem nawet za mniej niż 4000 zł. W sumie to chyba jednak znam odpowiedź. Mój kolega kiedyś miał taki samochód i tam gdzie inni zawracali na trzy, on zawracał na trzy dni.

Jeśli chodzi o youngtimery, to na sprzedaż od dłuższego czasu jest znane mokotowskim graciarzom Volvo 240 na tablicach WAF. Stoi ono obecnie w komisie na Białołęce. Cena ostateczna jest, jak pisze sprzedawca, do dogadania. Widziałem to auto parę razy z bliska. Nie będę jednak psuł Wam niespodzianki, jedźcie zobaczyć je sami, myślę że warto.

Fot. DS Auto Szczepański Damian

Na koniec warto jeszcze zwrócić uwagę na ogłoszenia typu passive-aggressive z zawoalowaną groźbą. Cena jest nie tylko ostateczna, ale może też wzrastać. Ilu klientów widząc, że coś podrożało, jeszcze chętniej sięga do kieszeni? Jeśli widzimy auto za 12 000 zł i rozważamy jego zakup, a za tydzień zobaczymy je za 15 000 zł, czy poczujemy się zachęceni, czy zniechęceni? Tak tylko pytam, dla kolegi.

Ostatnie ogłoszenie, które chciałem Wam dziś pokazać, to Toyota Hiace

Jest to prawdziwe złoto. Cena: 8500 zł. Jest oczywiście ostateczna. Oto mój ulubiony fragment z opisu:

"minusy to peknięta przednia szyba brak z prawej strony osłony kierunkowskaza brak akumulatora i papierow auto jezdzi wszystko działa odbiór laweta cena ostateczna"

Poziom sprzeczności w tym opisie jest tak fantastyczny, że wygląda to jak jakiś wiersz, napisany specjalnie, żeby wzbudzać właśnie uczucie wewnętrznego dysonansu. Brak akumulatora, ale wszystko działa. Auto jeździ, ale odbiór lawetą. Brak osłony „kierunkowskaza” i papierów. To takie drobne elementy w samochodzie, tu jakaś osłonka, tu żaróweczka, tu papiery, przecież to można dokupić. A do tego wszystkiego są jeszcze zdjęcia, które mają nas do tego wozu zachęcić. To jest moje ulubione:

REKLAMA
fot. Patryk

Wspaniałość. Nie mam dalszych komentarzy. Cena ostateczna.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA