Taycan wypchany opcjami po dach wciąż nie jest najdroższym modelem Porsche
Skonfigurowałem najnowsze Porsche. Wcisnąłem w nie wszystko co się da. Nie wyszło tak drogo.
Po wczorajszej premierze pierwszego elektrycznego Porsche z zaciekawieniem obserwowałem komentarze naszych Czytelników. I lwia ich część jest bardzo pozytywna. Jasne, nie brakło głosów krytyki na ekranozę, nie wszystkim podobają się czteropunktowe reflektory, ale widać, że ogólnie coraz więcej osób dałoby się przekonać do zajęcia miejsca za kierownicą elektryka. Ba, ten sam wniosek można wysnuć i po prezentacji Hondy e - przechodzimy do porządku dziennego nad prądem w samochodach.
Porsche nie zwleka z otwieraniem listy zamówień i już dzień po premierze udostępniło konfigurator Taycana.
Byłem ciekaw, czy to będzie najdroższy model w obecnej ofercie. Ale wyszło, że nie. Ale po kolei:
Miało być jak najdrożej, więc od razu wybrałem wersję Turbo S. Zwykłe Turbo kosztuje tylko 650 tys., za Turbo S trzeba zapłacić 140 tys. zł więcej. Konfigurator od razu wymusza zakup mobilnej ładowarki w wersji uproszczonej, albo z inteligentnymi funkcjami ładowania - tj. takiej, która dogaduje się z domem i np. wie kiedy ładować tańszym prądem. Mówimy o przewodzie do ładowania, nie o jakimś wallboxie do zamontowania w garażu. Przewód wybieram droższy - za 4 525 zł.
Następnie trzeba wybrać lakier i obręcze.
Moim typem jest Mamba Green Metallic, ewentualnie Frozenblue Metallic, ale za nie nie trzeba dopłacać, więc klikam kolor specjalny Carmine Red za 6 606 zł. Do tego najdroższe felgi - 21-calowe „z aerodynamicznymi wlotami powietrza z włókna węglowego” za 11 429 zł.
Później mamy wnętrze - bez dopłaty może być wykończone skórą, lub materiałem Sport Tex, który wygląda na połączenie materiału z alcantarą. Dopłacić trzeba do skórzanego wnętrza Club Lounge Olea. Stawiam na czarne, by móc poszaleć z dodatkami. Cena rośnie o 6 127 zł. Powoli.
Potem wybieram dodatki na zewnatrz. Pakiet Sport Design Carbon zmienia zderzaki i zgodnie z nazwą wprowadza na nadwozie elementy z włókna węglowego (12 882 zł). Ten sam materiał może się pojawić na obudowach lusterek (za 4 128 zł). Do tego parę drobiazgów takich jak logo Porsche wyświetlane na podłożu po otwarciu drzwi, czy oznaczenie modelu w kolorze nadwozia i już w opcjach uzbierało się w sumie 53 tys. zł. A to nie koniec.
Ceramiczno kompozytowe hamulce (tylko 2 279 zł), do kompletu z systemem kontroli podwozia Porsche Dynamich Chassis Control Sport (9 083 zł) podnoszą cenę dodatków do 65 tys. zł. Dodaję matrycowe reflektory LED (1305 zł), dach panoramiczny (4 459 zł) i przyciemniane termoizolacyjne szyby dźwiękochłonne (5 103 zł) i temat wyglądu mamy załatwiony.
W części Komfort i systemy asystujące jest kilka niespodzianek.
Dopłacać trzeba za elementy, które dostaje się seryjnie w przyzwoicie wyposażonych kompaktach. Asystent parkowania z kamerą cofania - 1 882 zł. Asystent zmiany pasa ruchu - 2 147 zł. Adaptacyjny tempomat z asystentem jazdy w korku - 6 441 zł - oj, coś czuję, że seryjny Taycan nie miałby szans na maksymalną liczbę gwiazdek w testach zderzeniowych EuroNCAP. Dopłacać trzeba nawet za możliwość otwarcia drzwi bez wyciągania klucza z kieszeni - 3 038 zł. Z asystentem jazdy nocnej i systemem zdalnego otwierania drzwi garażowych dodatki w tej części zamknęły się w kwocie niecałych 23 tys. zł.
Przechodzimy do wnętrza.
Taycan standardowo jest wyposażony w adaptacyjne fotele sportowe, ale one nie mogą mieć funkcji masażu, więc dopłacam 5 582 zł do gorszych foteli komfortowych, ale z masażem. Dopłacić trzeba za boczne poduszki powietrzne z tyłu (1 139 zł), kolorowe pasy (1 354 zł) i dodatki we wnętrzu w kolorze nadwozia (825 zł). I jeszcze tysiączek za to, że tarcza stopera ma czerwony kolor. Po dorzuceniu czterostrefowej klimatyzacji (2 279 zł), pokrowca na narty i paru drobiazgów typu gaśnica za 413 zł cena auta przekroczyła 900 tys.
Zaszalałem i dorzuciłem jeszcze wykończony ze skórą kluczyk ze specjalnym etui za 1304 zł oraz skórzane etui na dokumenty za kolejny tysiąc. Nie będę woził instrukcji obsługi i książki gwarancyjnej w byle czym.
Potrzebuję tego tak samo mocno jak spersonalizowanych, podświetlonych na biało nakładek na listwy progowe z własnym logo za 7 762 zł.
Dodaję do tego wyświetlacz pasażera (2 840 zł), zestaw nagłośnienia Burmestera (12 734 zł) oraz radio cyfrowe (1321 zł) i włókno węglowe na kierownicę (2 461 zł). Mogę iść do kasy, a wnętrze auta wygląda tak:
A zaraz zaraz, został dział Ładowanie.
1 156 zł - tyle kosztuje ładowarka podnosząca moc ładowania do 150 kW. Przyda się do wykorzystania możliwości najmocniejszych stacji ładujących. Do tego pompa ciepła do podgrzewania akumulatorów zimą (2 147 zł), inteligentny asystent zasięgu podpowiadający optymalną prędkość, czy tryb działania klimatyzacji (793 zł) i elegancka stacja dokująca do ładowarki w domu (1 156 zł).
W sumie uzbierało się w opcjach 145 739, 30 zł, co do dodaniu do ceny auta dało 935 739,30 zł.
Więcej według konfiguratora w Taycana wpakować się nie da. To sprawia, że ten najbardziej zaawansowany wóz w świecie Porsche nie jest wcale najdroższym - milion złotych można bardzo szybko przekroczyć konfigurując Cayenne Turbo S E-Hybrid Coupe, a jeszcze łatwiej budując Panamerę Turbo S E-Hybrid Sport Turismo. O 911 GT3 RS nawet nie wspominam, bo ono wyjściowo kosztuje więcej - ponad 980 tys. zł. Ale niestety ono nawet z pakietem Sport Chrono przyspiesza do 100 km/h wolniej niż Taycan - w 3,2 vs 2,8 s. Tyle, że wyprzedzi go na autostradzie - może się rozpędzić do 312 km/h, a Taycan tylko do 260. Oczywiście żartuję - porównywanie tych modeli zupełnie mija się z celem.
Tak czy inaczej Taycan dla statystycznego Polaka Taycan jest niemiłosiernie drogi. I zgaduję, że raczej nie potanieje. Za jednego Taycana można sobie kupić zestaw Model S, Model X i Model 3 i jeszcze trochę zostanie. Ale jakbym stanął przed takim wyborem i tak wybrałbym Taycana. Zielonego.