REKLAMA

Poniedziałkowy przegląd ofert: klasyki ze Szwecji

Godmorgon, svenska bilar! W tym przeglądzie ofert zajmiemy się targaniem klasyka ze Szwecji. Czy się opłaca? Ile można zarobić? Ile można stracić? 

%%title%% – co warto ściągnąć?
REKLAMA
REKLAMA

Oczywiście inspiracją do powstania tego przeglądu była wspaniała burza komentarzowa, jaką udało mi się rozpętać na pewnym fanpage. W skrócie – ktoś przywiózł ze Szwecji ładnego Opla, który był wystawiony w cenie x i wystawił za 2,5 x. Nie zliczę ile skasowałem komentarzy i ile ta burza pociągnęła za sobą banów, ale jedno jest pewne: zdaniem wielu użytkowników internetu nie wolno jest mówić o tym za ile ktoś kupił. Po co o tym mówić? To niedobra jest. „Na tym polega handel” itp.

Tak, na tym polega handel

Ktoś kupił taniej i teraz wystawia drożej. Ale czy to znaczy że nie można podać linku do starego ogłoszenia? Na przykład ja nie robiłem żadnej tajemnicy z tego, że dostałem Cinquecento za darmo. Włożyłem w nie prawie 4000 zł, wystawiłem za 3200 zł i się sprzedało. Idąc tym tropem powinienem skasować wszystkie wpisy i filmy o tym Cinquecento, bo „jeszcze ktoś się dowie że dostałem je gratis”. Nie jest tajemnicą, że klasyki w Polsce importowane przez handlarzy mają ceny z bardzo dużym marginesem zarobku. Głównie dlatego że ci handlarze nie cierpią klasyków i uznają je za szmelc dla idiotów, których trzeba golić z hajsu.

Dziś więc zobaczymy, jakie klasyki można ściągnąć ze Szwecji

A potem, oczywix, sprzedać w Polsce za co najmniej dwa razy tyle. Szwecja wydaje się być niewyczerpanym źródłem aut zabytkowych. Nie bardzo wiem po co handlarze przywożą je do Polski w takich ilościach, rynek jest nimi zalany i ciągle widzę te same ogłoszenia. Typowa sytuacja to zakup klasyka od właściciela w Szwecji, który miał go pewnie przez wiele lat, ustawienie go w komisie za 3-krotność jego wartości i czekanie aż zgnije. Dobra robota, panowie. Wykonajmy więc ruch uprzedzający i przytargajmy ze Szwecji coś ciekawego, lub przynajmniej zobaczmy, czy to w ogóle możliwe. Może nasi panowie laweciarze już wyczyścili rynek?

Ile kosztuje sprowadzenie?

To zależy jak głęboko w Szwecję chcesz jechać. Jeśli klasyk jest blisko Malmoe, będzie taniej. Jeśli na samej północy, nawet dwa razy drożej z powodu ogromnej odległości. Jeszcze drożej będzie, jeśli po szwedzkiego klasyka chcesz jechać z Cieszyna. Przyjmijmy jednak uśrednioną wartość targania klasyka ze Szwecji na ok. 3000 zł i minimum 4 dni na wszystko. Potem już wystarczy wklepać w przeglądarkę adres blocket.se i popatrzeć, co tam ciekawego wystawiają ci od potopu. Jeszcze tylko informacja, że 1 korona szwedzka to 0,43 zł i można pompować. Ceny przeliczam od razu na złotówki.

Klasyki ze Szwecji – niemieckie

Pierwsza sekcja to samochody niemieckie. Pomijam Audi, bo nie znam żadnego klasyka marki Audi i przechodzę od razu do BMW. Wcale nie jest tanio, ale pojawiają się ciekawe pojazdy. Wśród nich niedoceniana seria 2000. Lekko umęczony egzemplarz kosztuje 29,6 tys. zł. Wolałbym tego, czyli 1800. Cena wynosząca 38,3 tys. zł wydaje mi się normalna, pewnie one tyle kosztują – a może nawet więcej. I mamy jeszcze rewelacyjne E3 czyli poprzednika serii 7. Cena 32,7 tys. zł. Z tych trzech wozów najbardziej podoba mi się ten najdroższy.

Przejdźmy do Volkswagenów

W twarz wali nas Garbus Owal za 140 tys. zeta. Jest cudowny, nie podejmuję się oceniać jego wartości. Zejdźmy na ziemię i poszukajmy czegoś realistycznego, jak np. tego Passata B1 kombi za 10 700 zł. To nie jest model, który jakoś wyraźnie podrożał. 9460 zł kosztuje natomiast 2-drzwiowa Jetta z automatem. Za 7950 odjedziemy pierwszą generacją Derby. Miałem kiedyś takiego. Najtańszy VW Passat B1 to złom za 4300 zł. W kierunku tego samego autozłomu można zapewne odjechać Jettą za 3000 zł. 

Od Passata i Jetty znacznie bardziej wolałbym Garbusa z 1966 r. To absolutnie najlepsze lata Garbusów, były wtedy już dość cywilizowane mechanicznie, ale przy tym wciąż mają klasyczny charakter i wygląd. 32,2 tys. zł za to cacko to jak za darmo. Co się zadziało tutaj, to nie wiem. Doskonale wygląda Scirocco z pakietem Zendera za 27,9 tys. zł. Auta po klasycznym tuningu to rzecz zdecydowanie warta zainteresowania. Nieoczywistym wyborem jest też T2 w wersji płaska paka, a cena 23,6 tys. zł naprawdę zachęca. Kategorię dziwactw z logo VW uzupełniają: K70 za 34,3 tys. zł, 412-tka za 12,9 tys. zł oraz kit car Piraya na bazie garbusa. A kupić należy to, bo to jest wspaniałe, i wiem co mówię.

Został nam Opel

Klasyczne Ople mają rewelacyjne ceny, nie mogę czasem uwierzyć jakie grosze to kosztuje. Z przyjemnością przyjąłbym jakiegoś klasycznego Opla z tylnym napędem. 34,3 tys. zł za Admirala? On w Polsce kosztowałby 80 tys. zł. Kadett z rzadkim nadwoziem Kiemen Coupe za 14 800 zł? Piękna rzecz. Odpada ten Kadett Caravan, bo ma zdjęcia z lawety. Rozważyłbym Rekorda Coupe, ale jeszcze bardziej rozważyłbym tego Rekorda Coupe, bo skubany wygląda jak Impala. Cena? Dobra, 25,3 tys. zł. I stoi w Malmoe w Bilmarknaden, byłem tam to mam obcykane. A tak na poważnie, to moim typem jest to. Tym można by latać na co dzień.

I Mercedes

I został nam Mercedes. W przypadku Mercedesa pomijam beczki. Są ich w ogłoszeniach dziesiątki, w dowolnej cenie, od „niemal za darmo” do „OSZALAŁEM”. Popatrzmy na inne klasyczne auta z gwiazdą. Wśród nich bardzo lubiany przeze mnie model W114/115, piękny i majestatyczny, wspaniały pomnik motoryzacji lat 60. Może taki? Nie jest idealny, ale cena to 10 700 zł. Duży potencjał na sprowadzenie do Polski i wystawienie za minimum 35 kafli. Doskonały jest też ten – rzadka wersja 230.4, czyli 2.3 benzyna ale z 4 cylindrami. On serio kosztuje 13,8 tys. zł.

Zacząłem też szukać ładnego W116. Na początek znalazłem tego: ma szyby w korbie i cyrkle na błotnikach. Jak jest po szwedzku „nie i jeszcze długo nie”? Potem tego, ale obstawiam że jak ruszysz nim to się rozpadnie. Kocham zielone wnętrza, ale nie ratuje ono tego koszmarnego W116 z krzywym przodem. Spasowane stopami, znałem człowieka który tak mówił.

Dobra, to co kupić? Odpowiedź jest prosta: tego W110 190. Cudowny obiekt renowacji w śmiesznej cenie 25,7 tys. zł. Spekulowałbym.

klasyki ze szwecji

Klasyki ze Szwecji – Volvo i Saab

Wybór oczywisty. Szwecja = Volvo i Saaby. Wieczorem nad jeziorem kumkają żaby. Tomasz Hajto rozjeżdża stare baby... o przepraszam, wróćmy może do przeglądu ofert. Zacznijmy od Volvo. Benc, kozacki Amazon do renowacji za 14 200 zeta lub za 17 200. Taki za ponad 20 tys. zł wygląda już całkiem nieźle. Szkoda, że tak dużo Amazonów to dwudrzwiowe sedany, kombi trafia się rzadko i jest o wiele droższe. Nie zmienia to faktu, że wybór Amazonów nadal jest, podczas gdy inne rodzaje klasycznych Volv są już nieco trudniej dostępne. Najwyraźniej rynek faktycznie został wyczyszczony. Nie należy jednak się załamywać – Amazon to jeden z najlepszych tanich klasyków. Jest naprawdę niezawodny, wygląda znakomicie, jeździ wspaniale. Można nim bez bólu pokonywać długie trasy.

Można jednak trafić coś sympatycznego, jak 245 kombi automat benzyna za 10 700 zł. No piękne to ono nie jest, raczej szczur (szczur po szwedzku to råtta), ale jaka fajna konfiguracja. Bezwartościowe 66 kombi za 6450 zł wygląda, jakby potrzebowało trochę miłości. Wiem, to nie Volvo, to DAF. Jest niekochane 262C Bertone za 46 tys. zł, co też wydaje mi się znośne, pomijając że ten samochód zupełnie mi się nie podoba.

Wśród Volv bardzo dużo jest rozpoczętych projektów. Amazony z obniżonym dachem, jakieś swapy na V8, auta rozbabrane i czekające na dokończenie. Widać, że to kiedyś kosztowało grosze i ludzie się tym bawili, a teraz próbują coś z tego wycisnąć. Oczywiście na takie oferty nie zwracam uwagi. To co kupić? Wybór nie był łatwy, ale stawiam na 164. Niedoceniane Volvo klasy premium sprzed 50 lat. Widzisz pan co tu pisze? Sto szesiąt cztery. Detta är den förbättrade.

Saaby

Jeśli myślałem, że zabytkowe Ople i Volva są tanie w Szwecji, to znaczy że nie widziałem Saabów. Klikałem w jedno ogłoszenie po drugim, pytając z niedowierzaniem „ile???”. Jeździłem kiedyś do filmu Saabem 96 i wspominam ten samochód bardzo dobrze. Był zaskakująco łatwy w obsłudze i cywilizowany, chociaż pod maską miał to koszmarne V4. No dobra, ale spójrzcie na to cacko za 28 tys. zł. Przecież to oczy wypływają ze zdumienia. Albo to, za 7950 zł. Uczciwy opis: słabo chodzi na wolnych i trochę się grzeje. W Polsce brzmiałoby to „auto jeździ bardzo dobrze niema żadnych problemów”. I mamy jeszcze takie siedmioosobowe kombi. 19 300 zł. Nie do wiary. Chyba zdążyliśmy się odzwyczaić od normalnych cen klasyków.

Co polecam? Tego dwusuwa. Cena to jedyne 23 650 zł. Dlaczego akurat tego? Spójrzcie na zdjęcia. Tak trzeba żyć. Ogólnie Szwedzi są mistrzami zdjęć do ogłoszeń. Polecam też 99 2d za 15 kafli. Jest świetne, jeździłem takim. Cyk go do Polski i na ogłoszenia za 44 900 zł #PDK.

Klasyki ze Szwecji – samochody amerykańskie

To trochę inny świat, bo Szwedzi uwielbiają samochody amerykańskie, te zabytkowe. Jest ich tam bardzo dużo, ale to nie znaczy, że wysoka podaż przekłada się na niskie ceny. Są drogie, bo to jest Coś, Co Wypada Mieć. Popatrzmy.

Spójrzcie choćby na tego Newporta za 64 500 zł. Skubany wygląda jak milion koron, a kosztuje ich zaledwie 150 tysięcy. Tego New Yorkera w podobnej cenie ktoś uturbił. I to wszystko są niskie ceny, bo Chryslery nie należą do tych najbardziej pożądanych. Plymouth Sport Fury kosztuje sobie 124 tys. zł. Podobnie jak Road Runner. To nie są nierealistyczne kwoty.

Chevrolet?

Nie, nie jest tańszy. Pickup za 144 tys. zł to średnia okazja. Impala w średnim stanie? Prawie 70 tys. pe el enów, lub deczko ładniejsza, za 86 kafli. El Camino? One nigdy nie były drogie w Polsce, a w Szwecji za takiego płaci się 112 tys. zł.

Można trafić na dość tanie Cadillaki. Na przykład na to ogromne coupe z przednim napędem za 43 tys. zł. 62,5 tys. zł za tego drogowego giganta to też znośna cena. Ale już 86 kafli za to... no nie wiem... jest tyle ciekawszych samochodów z USA. Moim zdaniem znacznie fajniej wygląda taki Buick i kosztuje tylko 55,4 tys. zł. A jeśli już wydawać stówę, to na przykład na wspaniałą Rivierę (103 200 zł). Electra wygląda co najmniej tak dobrze jak Cadillac, ma nadwozie hardtop i cenę poniżej 50 tys. zł. Dla fanów stylu bombs jest model Super z 1948 r. (77 tys. zł). Ale na szczęście jest i coś dla mnie. Podgniłe malaise po nieporadnym downsizingu. Biorę dwa. 11,6 tys. zł to jak za darmo.

Nie ma co już przeglądać Pontiaców – sytuacja jest taka sama. Wielkie krążowniki z lat 60. w cenie od 50 do 150 tys. zł są tu dostępne w ogromnym wyborze.

Został Ford, ale amerykański

Widać tu dwa rodzaje ogłoszeń: amerykańskie krążowniki mają takie same ceny jak Chryslery czy Chevrolety. Niektóre są naprawdę świetne. Druga grupa to hot-rody. Ich ceny są dość kosmiczne, ale wcale się temu nie dziwię – to właściwie ręczna robota. Chyba nie ma w Europie kraju poza Szwecją, gdzie scena hot-rodowa byłaby tak rozwinięta. Jeszcze droższe są przedwojenne Fordy, które na hot-rody dopiero można przerobić. W innych markach auta przedwojenne były o wiele rzadziej spotykane. Nie sądzę jednak żeby hot-rod za 200 kafli to było coś, co zainteresuje polskiego klienta. Jako polski klient pożądam tego oto Mustanga-Pinto z 4-cylindrowym silnikiem. On kosztuje 15 tys. zł. Piętnaście tysięcy złotych. Targać to do Polski i wystawiać za sześć dych, w końcu to Mustang.

klasyki ze szwecji

Klasyki ze Szwecji – inne auta

Auta francuskie i włoskie są w Szwecji nisko cenione. Nie ma co liczyć na ciekawe ogłoszenia. Z Citroenów mamy AMI8 za 16 tys. zł. Z Renault – piątkę za grosze albo ósemkę w normalnej cenie. Bezsensownie drogie są Fiaty 600 - droższe niż w Polsce. Spoko są ceny za 1100 i 1300/1500 (ten drugi – 16,7 tys. zł), ale to nie są jakieś superciekawe klasyki. Po prostu stare samochody. Choć już ten trochę mi robi.

Toyota? Niby coś tam jest, ale nędza. Właściwie to jedna jest ciekawa, tj. Corolla E1 Coupe w cenie 36 120 zł. Uważam, że to jak za darmo za tak ciekawy wóz, ale nikt tego nie doceni. No i na koniec dziwactwa angielskie. Rover P6 – 17 100 zł. BMC 1100 - niecałe 13 tys. zł. I ostatni samochód w dzisiejszym przeglądzie: Morris Marina. Cena: 21 tys. zł. Nikt nie chce aut angielskich poza tymi luksusowymi, a i one jakoś nieszczególnie przebijają sufit cenami.

klasyki ze szwecji
REKLAMA

Klasyki ze Szwecji – podsumowanie

Ze Szwecji warto sprowadzić: coś dziwnego, starego Saaba, klasycznego Opla lub Volvo Amazon. Średnio warto się babrać w auta niemieckie marki Mercedes czy BMW. Amerykańskie, poza nielicznymi wyjątkami, mają wysokie ceny. Rynek nie został jeszcze wyczyszczony, ale ofert nie przybywa, a okazje szybko znikają. Pędźcie więc do Szwecji po klasyki, póki jeszcze są i póki ich nie zakazano.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA