REKLAMA

Za tym znakiem możesz pędzić 90 km/h. O ile się odważysz

Polska kocha znaki drogowe i ograniczenia prędkości. Do tego stopnia, że ustawi je nawet tam, gdzie nikt nawet nie wpadłby na to, żeby dopuszczalną prędkość przekroczyć. No ale prawo to prawo. 

Za tym znakiem możesz pędzić 90 km/h. O ile się odważysz
REKLAMA
REKLAMA

Nie tak dawno temu drogowym piratem postanowił zostać Tymon, który na prostej, równej drodze z fantastyczną widocznością pojechał 41 km/h, podczas gdy ktoś uznał, że lepiej będzie postawić znak ograniczenia do 40 km/h. Dlaczego? Nie wiadomo. Jest znak i już. Można bezpiecznie jechać szybciej, ale nie można, bo znak. Koniec dyskusji.

Jest jednak drugie ekstremum znakowania. I wygląda ono tak:

polska znaki drogowe

Tak, dobrze widzicie - to jest idealnie przeciwieństwo przypadku Tymona. Tam była droga, po której spokojnie można byłoby bezpiecznie jechać szybciej. Tutaj z kolei ktoś uznał, że właściwe będzie zniesienie wcześniejszego ograniczenia do 30 km/h na... polnej drodze, prowadzącej tylko i wyłącznie do jakiegoś gospodarstwa. Zresztą ta droga w swojej drogowej formie chwilę za tym znakiem i tak się urywa, przechodząc w coś w stylu polnej ścieżynki, która potem łączy się z trochę większą ścieżką i dopiero gdzieś hen daleko łączy się z faktyczną drogą.

Przy czym ta droga - w miejscu połączenia z omawianą ścieżką - prezentuje się tak:

Ta ścieżka ze zdjętym ograniczeniem to oczywiście ta odnoga po prawej.

Ach, nie dam przy tym głowy, czy faktycznie za tym znakiem można pruć 90 km/h - możliwe, że 50 km/h, bo w końcu to jest teren - he, he, he - zabudowany.

Kto tam pojedzie szybciej niż 30 km/h?

Sprzęt rolniczy, który pewnie jako jedyny tam jeździ? Raczej nie, bo chyba i tak nie może jechać szybciej. Samochody jadące do gospodarstwa? Raczej nie, bo zaraz będą musiały hamować w chmurze pyłu i piachu, a i tak przez bramę wlecą bokiem. Może jakiś rowerzysta na gravelu albo innym góralu? Otóż raczej nie, bo według heatmapy Stravy... nikt nigdy tamtędy nie jechał. Nie dziwię się.

Pojawia się jeszcze inny problem - kto i kiedy miałby tego ograniczenia pilnować i wystawiać mandaty za ewentualne przekroczenie prędkości? Bywałem tam wielokrotnie i mogę zagwarantować, że jeśli ktoś wysłałby tam policjanta z przenośnym fotoradarem, to tylko i wyłącznie za karę. I byłaby to kara śmierci z nudów.

To po co jest ten znak?

Bo tak pewnie wyszło z przepisów. Kawałek wcześniej jest bowiem skrzyżowanie drogi rowerowej z tą drogą gruntową i ustawiono przed nim z obu stron ograniczenie do 30 km/h. Też w sumie nie wiem po co, bo sprzęt rolniczy szybciej nie pojedzie, a osobówką strach.

polska znaki drogowe
Zwracam bonusowo uwagę za elegancko obcięte przy ziemi plastikowe słupki "uniemożliwiające" wjazd sprzętu rolniczego na ścieżkę rowerową. Skuteczność lvl 9000. Ale sama ścieżka jest bardzo przyjemna, polecam (start w Prusicach albo w Żmigrodzie).

Czyli wszystko przez tych przeklętych rowerzystów na dobrą sprawę można byłoby oszczędzić co najmniej dwóch znaków po jednej i po drugiej stronie przejazdu rowerowego - zachowując najwyżej ten informujący o samym przejeździe, co w naturalny sposób powinno skłonić do zachowania podwyższonej uwagi i tak dalej, i tak dalej.

A zamiast tego mamy samotny znak w środku pola, który nigdy nikomu do niczego się nie przyda, którego przestrzegania nikt nigdy nie będzie egzekwował, i którego nieobecność zmieniłaby... kompletnie nic.

Acha, no i pamiętajcie o tym, żeby przesadnie nie cisnąć, kiedy będziecie jechać po polno-żwirowej drodze przez las, żeby połowić sobie rybki w podwrocławskim stawie:

REKLAMA
polska znaki drogowe

Swoją drogą - według danych ze Stravy, co najmniej 7 rowerzystów złamało to ograniczenie, w tym rekordzista aż o ponad 11 km/h. Tylko czekać, aż posypią się mandaty. W końcu po co innego stawiać ograniczenia prędkości?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA