Ogrzewane pasy bezpieczeństwa to tylko jeden z dziwnych motoryzacyjnych patentów ostatnich lat
Na badania i rozwój co roku wydawane są miliardy dolarów. Wśród pracujących w nich inżynierów są chyba też tacy, którzy eksperymentują z różnymi substancjami sami na sobie.

Kilka dni temu do amerykańskiego biura patentowego trafił nowy pomysł Forda - na ogrzewane pasy bezpieczeństwa. Nie jest to być może najbardziej szalony pomysł o jakim słyszeliśmy, ale wpisalibyśmy go na listę tych najbardziej niepotrzebnych.
Zgodnie z dokumentacją patentową, w pasy bezpieczeństwa zostają wszyte elementy grzewcze, które mogą podnieść temperaturę pasa i tym samym dogrzewać tych, którzy go założą. System działałby oczywiście wyłącznie po wpięciu klamry w gniazdo pasa bezpieczeństwa i można by było nim sterować podobnie jak podgrzewaniem foteli. Nie ma nic lepszego po porannym skrobaniu szyb niż grzane stołki do spółki z ogrzewaną kierownicą - co do tego nie mamy wątpliwości. Ale żeby grzane pasy? To już chyba lekka przesada. Miałyby sens tylko, gdyby za każdym razem zdejmować kurtkę.
Choć z drugiej strony, gdyby można było skorzystać z nich na tylnej kanapie, mogłyby być ciekawostką dla dzieci, które siedzą w swoich fotelikach i nie mają jak skorzystać z podgrzewanej kanapy.
Ford jest specjalistą od oryginalnych patentów
Niektóre nawet udaje mu się wprowadzić w życie - jako przykład można podać chociażby poduszkę powietrzną montowaną w pasach bezpieczeństwa. Ale Blue Oval miewał ciekawsze pomysły.
Pisaliśmy już o projekcie połączenia samochodu z motocyklem. Ta skomplikowana hybryda miałaby być rozwiązaniem problemu zakorkowanych centrów miast, albo środkiem transportu między parkingiem, a docelowym punktem podróży. Jest to jednak pomysł na tyle karkołomny, że nie sposób wyobrazić sobie jego zastosowanie w praktyce.
Podobnie rzecz się ma ze stolikiem z wbudowaną poduszką powietrzną.
To patent stworzony z myślą o autonomicznych samochodach przyszłości, w których nie ma kogoś takiego jak kierowca. Są tylko pasażerowie, podróżujący autonomiczną kapsułą na kołach. Nie muszą siedzieć przodem do kierunku jazdy - mogą np. siedzieć naprzeciwko siebie, rozmawiać i pić kawę, odstawiając kubek na oddzielający ich stolik. A ten miałby wbudowaną poduszkę powietrzną, która w chwili wypadku gwarantowałaby, że nikt nie uderzy o krawędź stołu. Ciekawe tylko co by się działo z tymi kubkami z kawą, czy innymi przedmiotami, pod którymi nagle wystrzeliłby airbag?
Poduszka powietrzna na zewnątrz auta.
Kontynuując temat jaśków warto wspomnieć o pomyśle firmy ZF na poduszkę działającą na zewnątrz auta. Oczywiście - taki patent seryjnie stosowało swego czasu Volvo w V40, ale jakoś ów pomysł nie został przeniesiony do pozostałych modeli w gamie. ZF natomiast proponuje boczną poduszkę powietrzną, która wystrzeliwałaby na ułamek sekundy przed nieuniknionym uderzeniem i tworzyła dodatkową, kontrolowaną strefę zgniotu.
Według producenta, rozwiązanie to mogłoby obniżyć zagrożenie obrażeniami o 40 proc.
ZF ma więcej pomysłów - jakiś czas temu zaprezentował poduszkę powietrzną rozdzielającą pasażerów siedzących w aucie. Miałaby ona ograniczać obrażenia podczas uderzenia bocznego - zapobiegłaby przesuwaniu się pasażerów siedzących po drugiej, od uderzonej strony, dla których normalna boczna poduszka zamontowana od strony drzwi, w tym przypadku jest bezużyteczna.
Na listę szalonych wynalazców można też wpisać inżynierów Toyoty.
Na autoguide.com można przeczytać o patencie na urządzenie poprawiające efektywność aerodynamiczną samochodu. Coś na kształt wielkiego wiertła, albo raczej odwłoku, miałoby wyjeżdżać z tyłu auta i zmniejszać zawirowania powietrza powstające za samochodem, co przekładałoby się na ograniczenie zużycia paliwa. Niestety okazało się, że wzrost masy pojazdu związany z instalacją tego urządzenia skutecznie pożera wszystkie oszczędności. I pewnie przy okazji ten wynalazek zredukowałby też liczbę klientów zainteresowanych zakupem samochodów Toyoty.
A gdyby tak opatentować pociski w autach?
Na taki pomysł wpadł Choi Young III - wynalazca z USA. Opatentował system antykradzieżowy, który ułatwiałby policji zakończenie pościgu za kradzionym pojazdem. Według projektanta między warstwy tylnej szyby zabezpieczonego samochodu należałoby wkleić indywidualny kod kreskowy. Policjanci pędzący za skradzionym samochodem wyposażonym w ów kod mogliby go namierzyć, sprawdzić w bazie czy aby na pewno mają do czynienia ze skradzionym pojazdem i po potwierdzeniu uruchomić system. Ten działałby na 3 sposoby.
Pierwsze działanie polegałoby na zdalnym wyłączeniu silnika, a przez to pozbawieniu kierującego kontroli nad pojazdem. Drugi polegałby na przebiciu tylnych opon skradzionego pojazdu za pomocą wystrzelenia pocisków zamontowanych wewnątrz opony. Trzeci przynosiłby ten sam efekt, ale za pomocą noży rozcinających opony od środka.
Wiadomo, że stworzenie patentu nie oznacza automatycznie, że za jakiś czas podobne rozwiązania trafią do seryjnych samochodów. Czasami są to tylko oryginalne pomysły, które służą jako punkt wyjściowy do rozwiązań, które można wykorzystać komercyjnie. W niektórych przypadkach przepadają na zawsze. A szkoda, bo takie pociski w oponach - to mogłoby być coś ciekawego!