REKLAMA

Oto Wallys 619, tunezyjska odmiana irańskiej kopii koreańskiej licencji 35-letniej Mazdy

Mazda, Ford, Kia, Saipa, a teraz Wallys. Kariera tego małego samochodu wydaje się nie mieć końca.

wallys 619
REKLAMA
REKLAMA

Wstaję rano i zaczynam od przeglądania grupy Base Models Only. Nigdy nie przestaje dostarczać wspaniałego kontentu. Tym razem wpadło coś z Afryki. Tamtejszy rynek motoryzacyjny jest raczej skromny. Samochody sprzedają się głównie w Egipcie, RPA, trochę w Algierii i Maroku, reszta krajów to sprzedaż niemal homeopatyczna – choć Nigeria czy Kenia mają pewien potencjał na upychanie pickupów, vanów i terenówek.

Na wszystkich tych rynkach liczy się jak najniższa cena

Wprawdzie Afryka Zachodnia stoi autami używanymi, ale w części północnej faktycznie zdarza się kupowanie aut nowych, pod warunkiem że są tanie. Stąd w Algierii potęga marki Dacia, podobnie jest w Maroku, gdzie zresztą Dacie są produkowane. Egipt przez lata kupował produkcje komunistyczne i postkomunistyczne typu Polonez, później montowane lokalnie tureckie Tofasy (w montowni Nasr), następnie przerzucili się na Daewoo i Hyundaie, a teraz przechodzą na auta chińskie. Prawdziwą ciekawostką jest jednak pojazd o nazwie Wallys 619, wyceniony na 34 tys. zł w Tunezji. Podziwiajcie:

wallys 619

No, daliście czadu, tunezyjscy przyjaciele. Ten lifting z koślawym grillem i reflektorami z łezką niepasującą do listy poniżej jest mistrzowski. Przypomnijcie mi, kiedy taka łezka była modna? Coś koło 2001 r., jeśli dobrze wspominam BMW E46 i poliftowego Yarisa I. Przerwy między szprosami w grillu wydają się być mocno nierówne i odklepane na oko, ale wybaczam im, bo oferują w salonie samochód 35-letni, i to jest coś co muszę docenić.

Technicznie to oczywiście Saipa Saba

Czyli Kia Pride. Czyli Mazda 121/Ford Festiva z 1987 r. Wallys 619 dumnie występuje na tunezyjskiej stronie z danymi technicznymi, z których wynika, że jego 1,3-litrowy silnik z wtryskiem rozwija 71 KM. Nie za wiele, ale pewnie na tunezyjskie autostrady wystarczy. Fajna jest też jego konkurencja: indyjskie auta Mahindra KUV i Maruti-Suzuki S-Presso oraz ciągnięte chyba z Malezji Daihatsu/Toyota Agya.

Problem w tym, że jak wejdziecie na oficjalną stronę firmy Wallys, to znajdziecie tam tylko model Iris, o którym pisał już Mikołaj. To mała terenówka na podzespołach Peugeota. Nie ma ani słowa o przeznaczkowanej, irańskiej kopii licencyjnej Kii.

wallys iris tunezja

Wygląda więc na to, że Wallys to po prostu importer dziwnych samochodów, które znakuje na miejscu własnym logotypem, lub też raczej jego brakiem. Spójrzcie na wnętrze modelu 619 i zapłaczcie, jest to bowiem najsmutniejsze wnętrze, jakie ostatnio widziałem.

Najlepsza jest ta kierownica bez airbagu i bez żadnego logotypu. A może ten airbag tam jest, tylko nie napisali. Ogólnie to dali radę, jeśli chodzi o czerwone fotele, ale sama deska rozdzielcza jest idealną ilustracją jesienno-zimowej depresji. Już smutniej się nie dawało. Jeszcze dobrze byłoby odwrócić wloty powietrza, żeby zamiast )) układały się w ((. Szczególnie piękna jest nadstawka na elektroniczny zegar.

REKLAMA
Ale super lifting że te lampy są takie przekrzywione, o jak go szanuję!

Niestety, nie udało mi się ustalić, jaka jest miesięczna sprzedaż Wallysów w Tunezji. Tamtejszy rynek podzielili między siebie już producenci koreańscy (Hyundai z i10-tką) i chińscy (Chery Tiggo). Trzeba jednak oddać firmie Wallys, że próbuje coś robić i walczy o swoje miejsce z gigakoncernami. Przypominają się słodkie lata 90. w Polsce, gdy nabywcy najtańszych aut wybierali między Oltcitem, Oką, Tavrią a Maruti 800, przy czym to ostatnie, to było już takie trochę premium.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA