Oto nowe Mitsubishi Outlander – i wszystko co o nim wiemy
A wiemy wiele poza tym, czy na pewno trafi do Europy. Liczymy, że tak, bo nowe Mitsubishi Outlander wygląda naprawdę dobrze.
Z poprzednim Outlanderem było tak, że już w chwili debiutu nie wyglądał świeżo i kolejne liftingi wiele w tej kwestii nie wniosły. Możliwe, że był to celowy zabieg firmy by przyciągnąć klientów, którzy nie gonią za nowinkami i stawiają na sprawdzone, łatwe w obsłudze rozwiązania. Bo o Outlanderze i dziś można powiedzieć sporo dobrego.
Mamy nadzieję, że o nowym będzie można powiedzieć jeszcze więcej, bo wygląda naprawdę odważnie
W nocy Mitsubishi zaprezentowało kolejną generację swojego flagowego modelu na platformie Amazon Live. Świetny pomysł – skoro ludzie coraz częściej kupują samochody online, czemu nie pokazać im auta od razu w sklepie.
Nowy Outlander po raz pierwszy jest tak blisko spokrewniony z Nissanem. Powstał na platformie, którą Nissan opracował dla modelu Rogue, czyli kolejnej generacji modelu znanego u nas jako X-Trail, choć styliści zadbali o to, by podobieństwo nie było ewidentne. Nowy Outlander jest podobny zupełnie do niczego i w tym szaleństwie może być metoda – będzie mógł śmiało walczyć o tytuł najbardziej ekstrawagancko stylizowanego SUV-a z nowym Hyundaiem Tucsonem.
W porównaniu z poprzednikiem, Outlander jeszcze urósł
Ma 471 cm długości, 186 cm szerokości i 175 cm wysokości. Jest więc o zaledwie 15 mm dłuższy, ale aż o 51 mm szerszy i 38 mm wyższy. Zwiększono też rozstaw osi – z 267 do 270,6 cm. Z dodatkowych centymetrów mają skorzystać wszyscy pasażerowie, szczególnie ci siedzący w drugim i trzecim rzędzie – bo Outlandera wciąż będzie można kupić w odmianie siedmioosobowej.
Szczęśliwie ogromnym zmianom poddano wnętrze
Szczęśliwie-nieszczęśliwie, to zależy od tego, jak kto oceniał poprzednie. Zestawiając je z konkurencją, wnętrze poprzedniego Outlandera wyglądało po prostu staro, o nowym tego powiedzieć nie można. Ma ekran za kierownicą, wyświetlacz HUD, tablet przyczepiony na szczycie konsol środkowej i dźwignię zmiany biegów typu shift-by-wire.
Ma też klasyczne elementy obsługi klimatyzacji i nawiewów, patrząc na wyświetlacz temperatury przypominający ekraniki sprzętu audio z końca ubiegłego stulecia, to nawet bardzo klasyczne. Ale skoro coś znakomicie działa i jest praktyczne, to po co unowocześniać to na siłę.
W zestawach prasowych wnętrze Outlandera pokazano w dwóch konfiguracjach i w obu wygląda dobrze. I znowu – można znaleźć podobieństwa do bratniego Nissana, ale nie ma się wrażenia wsiadania do jakiegoś farbowanego lisa. Jedyne, czego nie pojmuję, to srebrny panel wokół przełącznika biegów i pokrętła do obsługi napędu – wygląda, jakby wstawiono go tam w ostatniej chwili wykorzystując przypadkowy element znaleziony w kącie studia projektowego.
Nie ma co narzekać, trzeba się cieszyć, że napęd 4x4 w ogóle jest
Mitsubishi podkreśla, że to napęd Super All-Wheel Control 4WD, czyli ten, którym chwali się od czasów startów w rajdach WRC. Ma on pozwalać na efektywne poruszanie się niezależnie od tego, co znajdzie się pod kołami samochodu.
A za samo poruszanie odpowiadać będzie 2,5-litrowy silnik benzynowy o mocy 181 KM i momencie obrotowym 245 Nm, obsługiwany przez przekładnię bezstopniową z 8 symulowanymi przełożeniami. Wymienione liczby nie wyglądają imponująco, a jak przekładają się na osiągi – tego jeszcze producent nie zdradza. Ale szanse, że auto w takiej konfiguracji zobaczymy w Europie raczej są znikome.
Nowe Mitsubishi Outlander w Europie
Będzie, czy nie będzie – tego nie powiedziano. Teoretycznie wciąż jesteśmy w okresie zamrożenia europejskiej gamy, które firma wprowadziła w pierwszej fazie pandemii w ubiegłym roku. Jednak mimo zamrożenia gamy, polski importer wiosną wprowadzi do sprzedaży odświeżone Eclipse Cross w odmianie PHEV. I trudno sobie wyobrazić, by myśląc o pozostaniu w Europie zrezygnował z wprowadzenia modelu Outlander, który jest najlepiej sprzedającą się hybrydą plug-in na naszym kontynencie. Co prawda mówimy o zaledwie niecałych 27 tys. egzemplarzy w 2020 r., ale to liczba, której Mitsubishi nie może lekceważyć.
Do tego przygotowanie europejskiej wersji może się opłacać, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę dwa detale: 1) koszty rozłożyłyby się na dwie marki, bo przecież Nissan może chcieć kontynuować sprzedaż X-Traila, a po 2) do dużego SUV-a można wetknąć hybrydowy układ napędowy, który pozwoli na obniżenie średniej emisji CO2 w gamie i wciąż da się go sprzedać na tyle drogo, by na nim zarobić.
Czekamy na oficjalny komunikat europejskiego oddziału marki i trzymamy kciuki – Outlanderze, przybywaj!