REKLAMA

Radna nie chce rajdów samochodowych w Warszawie. Popieram, też niczego nie chcę

Interpelacja Agaty Diduszko-Zyglewskiej w sprawie Orlen 77. Rajdu Polski wzbudziła emocje. Niepotrzebnie, to bardzo ważny głos w dyskusji o potrzebie zakazania wszystkiego.

Orlen 77. Rajd Polski
REKLAMA
REKLAMA

Radna wprawdzie pisze nieco... źle. Myli się trochę, choć podobno prowadzi radiową audycję, w której wyjaśnia ludziom świat. Obawiam się, że trochę źle wyjaśnia.

Orlen 77. Rajd Polski - kontrowersje

Najpierw słynne stało się zdjęcie chłopca, który musiał kłaść się na ulicy, żeby obejrzeć rajd. Bardzo to wszystkich wzruszyło, ta miłość do motoryzacji nieodwzajemniona. On chciał zobaczyć rajd, rajd nie chciał zobaczyć jego. Organizator nie miał zgody na imprezę masową, więc musiał zasłonić ekranami najbardziej atrakcyjny odcinek specjalny na Karowej, tak się tłumaczył. Teraz sam przyłącza się do organizowanej w mediach społecznościowych akcji poszukiwania chłopca, żeby wynagrodzić mu zaistniałą sytuację.

Trochę dziwne, bo jak mój syn się położy na chodniku, to nikt go nie szuka. Wręcz przeciwnie, jeśli towarzyszy temu płacz, to nawet chciałbym go wtedy zgubić. Ale trochę tę mini wrzawę rozumiem, mały chłopiec, miłość do samochodów kontra wielka korporacja, lud to lubi, sens się nie liczy. Wszystkim pozostałym dzieciom, które się nie kładły też coś wynagrodzimy?

Zawodnicy też byli niezadowoleni. Nie machano im flagą na starcie, nie widzieli kibiców, widzieli VIP-ów. W gorzkich słowach pisali na mediach społecznościowych, że impreza była pozbawiona sensu.

I dopiero na koniec wkroczyła radna.

Rajdy niszczą asfalt, kto za to zapłaci?

Biegłem kiedyś przez miasto i zatrzymał mnie nieznany mi człowiek. Zaczął na mnie krzyczeć, okazało się, że z troski. Człowieku, czy ty wiesz, co ty robisz swoim kolanom? - pytał krzycząc. Nie wiedziałem. Przejął się, bo zamiast po miękkiej zielonej trawie biegłem po asfalcie. Teraz podobnie zachowuje się radna Agata Diduszko-Zyglewska, krzyczy z troski o mieszkańców.

Radna wystosowała interpelację do Prezydenta Warszawy. Pyta, czy takie rajdy mogłyby być organizowane na obrzeżach miast, w miejscach oddalonych od mieszkań i ludzi. I kto pokryje koszty naprawy nawierzchni, jeszcze pyta, jednocześnie wyrażając nadzieję, że nie zostanie nimi obciążony budżet miasta, czyli mieszkańcy. Budżet miasta to budżet mieszkańców, dobry żart w sumie, że też ludzie jeszcze wierzą w takie rzeczy. Lecz do rzeczy.

Według radnej mieszkańcy kilku ulic zmuszeni byli do wysłuchiwania wielogodzinnego ryku samochodów, wdychania spalin i nadrabiania drogi, a nawierzchnia dróg uległa uszkodzeniu. Zupełnie jakby nie była to ich codzienność. Żeby rozwiązać te problemy mieszkańców należałoby zakazać im posiadania samochodów, zamknąć te ulice dla ruchu samochodowego tak, żeby nikt nie mógł do nich dojechać, żadne towary i usługi. Byliby wtedy tacy szczęśliwi.

Potem można zakazać organizacji wszelkich wydarzeń, które przyciągają ludzi. Biegów masowych, te to dopiero powodują utrudnienia i wznoszą tony kurzu. Etapów kolarskich, bo też blokują miasto. Dużych koncertów na stołecznych stadionach, ten hałas, te korki, to wszystko. Przejazdów zabytkowych samochodów, klasyków też, one mogą nie mieć katalizatorów, to jest ryzyko, czy ktoś pomyślał o płucach dzieci? Wszystko jest źle.

Samochodowy rajd to w porównaniu z innymi imprezami żaden kłopot. Trzeba naprawdę złej woli by uważać, że startujące w nim samochody zatrują ludzi bardziej niż te jeżdżące po nim na co dzień. Ale samochody mają pecha, bo są głośne i jadą szybko. Jeśli taka liczba samochodów jest w stanie coś dodatkowo zatruć to super. Oznacza to, że wystarczy do miasta wpuścić kilka samochodów elektrycznych i od razu będzie czyściej, skoro tak niewielka liczba robi różnicę.

W ten sposób to się nie dogadamy

Wszyscy błądzą. Organizator robi rajd ograniczając dostęp kibicom. Kibice uważają, że leżący na chodniku chłopiec to jakiś symbol. W ten sposób organizatorzy papieskich wizyt w Polsce zasługują na najwyższe potępienie, bo ludzie na drzewach musieli siedzieć. Radna, dziennikarka i aktywistka w jednym (to się jakoś wzajemnie nie powinno wykluczać?) uważa, że rajd był wyjątkowo szkodliwy dla mieszkańców.

Na rajdach samochodowych znam się słabo, to w zasadzie mnie z radną łączy. W swej interpelacji trochę źle rozłożyła akcenty, ale jej sens jest słuszny, trzeba zakazać wszystkiego. Chodzi o to, że człowiek nigdy nie dogada się z człowiekiem, najlepiej więc żeby nie było niczego, rajdów, biegów, imprez, pokazów, pielgrzymek, procesji, parad równości, żadnych punktów spornych. Nie wytłumaczysz osobie mieszkającej w centrum miasta, że... mieszka w centrum miasta. Podobnie, osobie, której nie kręcą pędzące samochody, że kogoś to może kręcić. Tego, że rajd pośrodku pola kapusty ma inny poziom atrakcyjności niż przejazd ulicą Karową, również nie wytłumaczysz.

REKLAMA

W atmosferze wzajemnego niezrozumienia możemy czekać na następny rajd, oby tym razem z kibicami.

Zdjęcie główne nie jest powiązane z tematem, chyba, bo zza ekranów nie było widać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA