REKLAMA

A po SCT przyjdzie to. Ograniczenia prędkości do 20 km/h w miastach. Oto przykład

Strefy czystego transportu to pomysł, który płynie z Zachodu. To zobaczcie, jakie jeszcze mają tam pomysły, na przykładzie Frankfurtu nad Menem. Planują ograniczenie prędkości do 20 km/h.

ograniczenie prędkości do 20 km/h
REKLAMA
REKLAMA

Od razu powiem, że mnie to nie boli, ten pomysł z Frankfurtu. Strefy czystego transportu mnie uwierają, ale nie to, co za chwilę tam wejdzie w życie. Rozwiązanie wygląda na radykalne, ale przynajmniej jest sprawiedliwe i nie wygląda jak koncepcja napędzania sprzedaży samochodów elektrycznych. Frankfurt nad Menem planuje wprowadzenie ograniczenia prędkości do 20 km/h.

Od strefy się zaczęło

We Frankfurcie nad Menem funkcjonuje odpowiednik naszych stref czystego transportu. Działa sobie od 2012 roku i można wjeżdżać tam autem z silnikiem Diesla spełniającym normę Euro 4. W przypadku silników benzynowych wystarczy spełniać normę Euro 1. Nie specjalnie trzeba się wysilić, żeby otrzymać zieloną naklejkę i tempo dociskania mieszkańców też nie jest szczególnie intensywne. U nas będzie się to wszystko działo z dużo większym rozmachem. W Krakowie strefa obejmie całe miasto, a w Warszawie właśnie rozszerzyli swoje terytorialne plany oraz podkręcili tempo zaostrzania warunków wjazdu do strefy. Nasza polska gorliwość pozwala sądzić, że na inne zachodnie propozycje pozostaniemy równie mocno otwarci. Nie będzie również nam przeszkadzać, że oni wykazują się większym spokojem i rozsądkiem, my zawsze jedziemy z pedałem wciśniętym do oporu.

Obawiam się, że pomysł z Frankfurtu nad Menem zostanie potraktowany zbyt twórczo. Jestem pewien, że kiedyś do nas trafi, bo już prowadzono przymiarki do radykalnego ograniczenia prędkości w Warszawie. Frankfurt chce, by było to 20 km/h.

Ograniczenie prędkości do 20 km/h we Frankfurcie

Ograniczenie prędkości do 20 km/h na niektórych ulicach to pomysł z Frankfurtu nad Menem. Nie wiem, czy będzie oznaczać to masowe karanie rowerzystów za przekroczenie prędkości, ale wygląda to dobrze. Według tamtejszego wydziału ruchu drogowego nie ma to prowadzić do wyeliminowania ruchu samochodowego w centrum miasta, tylko do ograniczenia korzystania z samochodów.

Limit 20 km/h ma obowiązywać na obszarze biznesowym. Główne ulice mają mieć dotychczasowe ograniczenia, więc będzie się dawało przejechać przez miasto bez konieczności planowania tej podróży na dwa dni, ze względu na wolne tempo. Do niewielkiej prędkości mogli się przyzwyczaić, bo już wcześniej wprowadzano ograniczenia do 40 km/h.

W ślad za tymi zmianami idzie jeszcze lepsza, likwidacja miejsc parkingowych, czy sygnalizacji świetlnej na wielu ulicach. W przyszłości mają też rozbudowywać infrastrukturę rowerową, ale to ma być jeszcze dyskutowane. Z tego co wiem, to miasto jest już niezwykle przyjazne dla rowerów, więc trudno mi sobie wyobrazić postęp, ale pewnie uda się coś wymyślić.

Precz z samochodami:

A jak będzie u nas?

REKLAMA

U nas będzie brutalnie i na rympał. Będzie tylko kij i żadnej marchewki. 111 kilometrów — to jest łączna długość tamtejszych linii metra. Polskim miastom brak alternatyw dla samochodu zupełnie nie przeszkadza w kreśleniu ambitnych planów. Za szczyt fantazji w ignorowaniu zdrowego rozsądku uznałbym pomysł z Krakowa. Nie zaplanowano żadnych parkingów P+R przy obwodnicy, na których przyjezdni mogliby zostawić swoje auta i dalej ruszyć komunikacją publiczną. Po prostu mają do Krakowa nie jechać zbyt starym autem lub porzucić je po drodze w polu. Metro. Co? He he.

Codzienną możliwość poruszania się rowerem po mieście uważam za przywilej. Tak samo jest z eleganckim dostępem do metra. To są luksusy, a codzienne odpalanie samochodu, żeby sobie postać w korku, to koszmar. Gdybym był mieszkańcem Frankfurtu, klaskałbym ze szczęścia uszami. Zmianę auta mógłbym planować z wieloletnim wyprzedzeniem. Ciągle mógłbym dojechać wszędzie, nawet starym samochodem, jeśli bym potrzebował. Chętnie korzystałbym z metra, a jeszcze chętniej z roweru. Do żadnego centrum bym się samochodem nie pchał, a gdybym przypadkiem musiał, grzecznie przejechałbym przez nieliczne uliczki w żółwim tempie, nie mogąc doczekać się przesiadki na rower. Jako mieszkaniec polskiego miasta, byłbym pomysłem wprowadzania ograniczenia prędkości do 20 km/h przerażony. I jeszcze będę, bo to wszystko do nas jeszcze przyjdzie. Nie bez powodu nikt nie mówi nam, jak będzie, bo aktywistyczne plany i ambicje na pewno zostały rozbudzone tej jesieni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA