Nikt nam nie mówi, jak będzie wyglądała motoryzacja w Polsce po wyborach. To ja powiem.
Jestem nieustannie zdziwiony, że sprawa motoryzacji nie była w ogóle składnikiem kampanii wyborczej. Żadne z przodujących ugrupowań nie zrobiło ze swojego stosunku do samochodów wyborczego sztandaru, a nawet chorągiewki. Ważniejsze były emerytury, choć wielu wyborców o nich nie myśli, za to wszyscy uzależnieni są od motoryzacji. Każdego dnia korzystamy z samochodów, albo pracują one w sposób niewidoczny na nasz życiowy komfort. I nie jest tak, że samochody po prostu są i zawsze będą, w postaci, jaką dobrze znamy. Zachodzą ciągłe zmiany, z odchodzeniem od silników spalinowym na czele. To chyba warto wiedzieć, jak nowa ekipa, szykująca się do przejęcia władzy, chce nas przez te zmiany przeprowadzić. A może wcale nie chce i chce zawrócić? Nie wiadomo, czego chcą, z wypowiedzi pojedynczych posłów nie damy rady ułożyć spójnego stosunku do motoryzacji. Musimy zgadywać.
Odchodzących trzeba chwalić
Relację dotychczasowego rządu z motoryzacją i zachodzącymi zmianami można określić jako rozkrok. Z jednej strony podążają za zachodnioeuropejskimi trendami, z drugiej puszczają oko, że wcale tacy przychylni zmianom nie są.
Najpierw wymieńmy rzeczy dobre, które udało się wykonać. Na pewno jest nią zmiana cywilizacyjna, polegająca na zwiększeniu praw pieszych w pobliżu przejść. To jest szok, jak kierowcy potrafią się ładnie zatrzymywać, jeśli ich tylko trochę postraszyć. Zmiana przepisów połączona ze zwiększaniem kar już przynosi efekty i jeszcze większe przyniesie w przyszłości. Niestety, wyznaczony twardy kurs ostatnio rozmiękczono i nie uniknięto wielu błędów. Przywrócenie kursów redukujących liczbę punktów karnych to krok wstecz, ale należy docenić, iż wielokrotnie prezentowano twarde stanowisko w sprawie zmian służących poprawie bezpieczeństwa na drogach. Tak, jest i w tym zbiorze taki kwiatek, jak zakaz wyprzedzania się tirów. Jednak skala zmian stoi w olbrzymiej kontrze do inwencji poprzedniej ekipy, która na przykład podniosła limit prędkości na autostradach, stawiając nas mentalnie w tej bardziej postsowieckiej części Europy. Zachód ma znacznie niższe limity od naszego autostradowego popisu.
Podejrzewam, że nowa ekipa nie będzie specjalnie dotykać przepisów. Może limit prędkości na autostradzie zostanie obniżony, na fali oburzenia ostatnią drogową tragedią. To może być dobra okazja, żeby z tych wyjątkowych w europejskiej skali 140 km/h się wycofać.
KPO - co to i kto to:
Rozkrok
Kwestia odchodzenia od silników spalinowych budzi podobne emocje. Jedna noga obecnej ekipy stoi tam, gdzie są dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych. Finansowane potężnymi środkami jest też tworzenie samochodu elektrycznego Izera. Dozwolone prawem i projektowane przez samorządy są też strefy czystego transportu, do których samochody spalinowe będą mogły wjeżdżać tylko pod warunkiem zastosowania specjalnych wyłączeń. Rząd podpisywał też takie dokumenty, jak deklaracja z Glasgow, w której wyrażano wolę odchodzenia od sprzedaży aut spalinowych. Przyjęto również KPO, w którym zobowiązano się do wprowadzenia opłaty rejestracyjnej i podatku od aut spalinowych.
Druga noga to już kompletnie inna postawa. To sugerowanie wyborcom, że 1 zł to też podatek i że tym KPO to się tylko ogrywa Brukselę. W tej samej nogawce jest też złożona przez Polskę skarga do TSUE w sprawie zakazu rejestracji aut spalinowych. Może i taki gest trochę stoi w sprzeczności z deklaracją z Glasgow, ale to nie szkodzi. Skarga została złożona i solidnie uargumentowana. Cytując Samar, Polska:
Rozkrok jest potężny. Działamy na rzecz pojazdów elektrycznych, dopłacamy do prywatnych i firmowych aut, finansujemy zmiany w publicznym transporcie, ale też zaskarżamy sedno tego przedsięwzięcia, czyli zmianę źródła energii w samochodach. Naturalne jest więc pytanie, czy teraz, wraz z nową ekipą rządzącą, to się zmieni i w którą stronę? Która noga zwycięży?
Żadna, ale europejska trochę bardziej
Teraz trzeba zgadywać, chyba najlepiej w punktach.
Bezpieczeństwo na drogach — tak jak pisałem, nikt nie zapowiadał żadnej rewolucji. Poza tym działania polegające na podnoszeniu mandatów i liczby punktów za wykroczenia nie są specjalnie społecznie akceptowane. Odbierane bardziej jako skok na kasę, niż chęć poprawy sytuacji drogowej. Tu raczej bez wielkich zmian.
Izera — można się założyć, że gdyby to inna ekipa rządząca ogłosiła, że zrobi polski samochód elektryczny, odbiór tych wieści byłby zupełnie inny. Nie tak negatywny i powodów do toczenia beki byłoby mniej. Sam pomysł nie jest aż tak niemądry, jak karkołomne było i urągające przyzwoitości wykonanie. Miło byłoby mieć własną markę, ale raczej ta nazwa zostanie utopiona. Najbardziej prawdopodobne wydaje się jedynie ciągnięcie wątku montowni, czy produkcji komponentów, w czym już jesteśmy całkiem nieźli. Trochę głupio, żeby te setki milionów złotych tak całkiem się zmarnowały.
Samochody elektryczne — nie ma powodów, żeby likwidować dopłaty do zakupów samochodów elektrycznych, czy wymiany autobusów na niskoemisyjne. Nikt nic takiego nie zapowiadał i jest to zgodne z europejskim kursem. To powinno zostać po staremu.
KPO — nowa ekipa zapowiedziała odblokowanie pieniędzy z KPO i to tak raz, dwa. Nie ma więc czasu, by cokolwiek od nowa negocjować. Przewidziane tam strefy czystego transportu zostaną i będą wprowadzane. Podobnie wprowadzenie opłaty przy rejestracji samochodów spalinowych i podatku od ich posiadania. Nie znana jest tylko wysokość tych kwot. Wszystkie zapisy z KPO należy przyjąć za pewnik.
Strefy czystego transportu w miastach — zapisy KPO nakazują tworzenie, ale też dają tylko dość ogólne wytyczne. Można na ich podstawie stworzyć strefy bardzo liberalne, ale też zaplanować najbardziej restrykcyjną SCT, jak to ma miejsce w Krakowie. Tu jestem złej myśli, bo dotychczasowe strefy są planowane przy udziale organizacji, które może i nie bardzo znają się na samochodach, ale za to są bardzo głośne i dostają bardzo dużo pieniędzy z zagranicznych dotacji na promocję elektromobilności. Mam nadzieję, że wiele pozostanie tu wciąż w rękach samorządów i że ta sprawa stanie się głośna w trakcie przyszłorocznych wyborów samorządowych.
Samochody spalinowe — należy przepuszczać, że będą bite. Nigdy nie brakuje polityków, którzy mają jakieś zdanie na dany temat, ale za to nie mają o nim pojęcia. Diesle nas trują, a samochody zabiją, chyba że to ja akurat gdzieś muszę pojechać, to wtedy jest dobrze. Podejrzewam, że teraz trochę więcej takich postaw przybędzie i w dodatku mogą dostać swoją reprezentację w rządzie, ale może chociaż nie we właściwym ministerstwie.
Jest jeszcze cała lista bardziej szczegółowych spraw, od opłat za badania techniczne, po kary za jazdę po alkoholu. Mimo iż są to sprawy wielkiej wagi, wiemy niewiele. Od stosunku rządzących do motoryzacji zależy nasze bezpieczeństwo, stan naszych portfeli, czy wreszcie sama możliwość jeżdżenia samochodem. Ten potężny obszar naszego życia został niemal całkowicie pominięty w kampanii wyborczej, służył tylko do wtykania sobie szpilek. Gdybym miał postawić pieniądze na kierunek zmian, to postawiłbym na to, że ich nie będzie. Kurs zbieżny z europejskim będzie utrzymany, a nasz los będzie w dużej mierze zależny od woli samorządów przy tworzeniu stref czystego transportu.