Najbogatsi mogą spać spokojnie. Im silników spalinowych Unia nie zabierze
Firmy produkujące auta w niewielkich ilościach będą mogły ubiegać się o wyłączenie spod wymogu ograniczenia emisji CO2 do 0 g/km.
Nowe samochody, których napędy emitują jakąkolwiek ilość CO2, będzie można w Unii kupować tylko do końca 2035 r. – tak kilka dni temu zadecydował Parlament Europejski. Będziemy się więc stopniowo przesiadać do aut z napędem elektrycznym, lub wodorowym, albo tak długo jak to będzie możliwe, przedłużać cykl życia wyprodukowanych do tej daty samochodów z silnikami spalinowymi. Oczywiście, o ile nie zabiją ich wcześniej jakieś podatki, albo przepisowe ograniczenia możliwości korzystania z nich na konkretnych obszarach, czy o konkretnych porach. Czy jakieś inne sprytne ograniczenia, z którymi nie będzie jak walczyć.
Ale spokojnie, jest nadzieja dla „spalinowej motoryzacji”
Nazywa się „poprawka 121” i jest jedną z propozycji, które przegłosowali urzędnicy Parlamentu Europejskiego. Wynika z niej, że ograniczenia nie będą dotyczyły producentów, którzy w ciągu roku sprzedają mniej niż 1000 samochodów, a ci, którzy sprzedają między 1000 a 10 000 szt. będą mogli ubiegać się o odstępstwo od ogólnej reguły.
Żebyśmy mieli jasność – mowa o firmach, które produkują najdroższe, najbardziej zaawansowane technologicznie supersamochody jakie zna świat. Markach, których klienci mają ten komfort, że niespecjalnie przejmują się cenami. I te marki, które dysponują ogromnymi budżetami i pewnie mogą liczyć na zrozumienie ze strony majętnych i świadomych ekologicznie klientów, zamiast przewodzić w dążeniu do zeroemisyjności, będą się mogły zupełnie nim nie przejmować.
- Czytaj również: Jak to jeździ: BMW M6 E63, czyli bawarska wizja programu 500+
To zdaje się wyjaśniać jeden z powodów, dla których Ferrari nie stało się częścią koncernu Stellantis
OK, Ferrari aktualnie sprzedaje trochę więcej niż 10 000 aut, w ubiegłym roku sprzedało ich 11 155, ale przez wiele lat celowo ograniczało produkcje do 7 000 egzemplarzy, więc pewnie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ustawić limit na 10 tys. Ważne, żeby zgadzała się marża.
Czas pokaże, czy podobną drogą nie pójdą inni producenci. Mercedes już przebąkuje o zrobieniu z Maybacha osobnej marki. Trzeba ją będzie potem tylko odłączyć od marki-matki. Poniżej 10 tys. aut sprzedaje dziś Lamborghini i Rolls-Royce, więcej sprzedaje Bentley. Mądre głowy w zarządach pewnie już tworzą plany, które pozwolą im na skorzystanie z nowych przepisów.
Nie chcesz się żegnać ze spalinową motoryzacją? Zacznij wstawać wcześniej i pracować ciężej, może cię będzie stać. Opcjonalnie możesz zacząć kopać piłkę.
- Czytaj również: Pogmatwane gamy silnikowe: Mercedes klasy E W212