Nowy Hyundai Tucson: spotkanie oko w oko. Ceny, wyposażenie, silniki i wrażenia
Tylko ja i nowy Hyundai Tucson. Tak wyglądał jeden z moich wieczorów w tym tygodniu. Nie mogłem pojeździć, ale dokładnie się przyjrzeć: jak najbardziej.
„Czy to wasza najważniejsza premiera w tym roku?” – spytałem jednego z przedstawicieli Hyundaia, ale zanim skończyłem wypowiadać to zdanie, sam już sobie odpowiedziałem. Oczywiście, że tak. Tucson to od lat wielki przebój tej marki, bijący kolejne rekordy w statystykach sprzedaży kompaktowych SUV-ów.
Mam wrażenie, że poprzednia generacja dopiero trafiła na rynek
Pamiętam debiut schodzącego dziś Tucsona – który napsuł mi trochę krwi, bo pracowałem wtedy w salonie pewnej koreańskiej marki, bynajmniej nie z tego samego koncernu. Wiele razy przekonywałem klienta do „mojego” produktu – też SUV-a – na co on odpowiadał, że wszystko rozumie, ale ten nowy Tucson to taki ładny…
Trudno było się z tym kłócić. Właściwie, Tucson ciągle wygląda nieźle mimo że to już „stary model”. Zaraz, zaraz, jaki stary? Wszedł na rynek w 2015 r, czyli wtedy, kiedy np. obecny Volkswagen Tiguan. Tyle że Tiguan właśnie przeszedł „zaledwie” lifting, a Koreańczycy wzięli czystą kartkę, zaprojektowali nową generację i zdążyli ją już wdrożyć. Nie tracą czasu.
Uważam, że nowy Hyundai Tucson wygląda dobrze i jest jakiś
Podoba wam się nowy styl przodów Hyundaia? Mam nadzieję, że tak, bo teraz podobne fronty dostanie większość modeli marki. Jego najciekawszym elementem są „ukryte” diody: czyli gdy Tucson stoi na parkingu, jego grill wydaje się większy, a po odpaleniu okazuje się, że jego fragmenty tak naprawdę są diodami. Główne LED-y (to te w zderzaku) nawet za dopłatą nie mogą być jednak matrycowe, a bazowa wersja ma reflektory halogenowe.
Profil trochę przypomina mi Toyotę RAV4. Może to przez czarne listwy na progach i błotnikach? Tylne drzwi są pełne przetłoczeń. Tucson chyba będzie koszmarem blacharza. Nie jestem fanem wzoru felg widocznych na zdjęciach.
Lubię za to tył Tucsona. To kolejny koreański samochód – po nowym Sorento – z tylną wycieraczką ukrytą pod spojlerem dachowym. Pomysłowe. Pomysłowe jest też schowanie znaczka Hyundaia pod szkłem. Gdy przejedziemy dłonią po górnej części klapy, nic nie będzie wystawało.
Który kolor wolicie?
Ja oczywiście głosuję na czerwień, która na zdjęciach chyba skręca w stronę pomarańczy. Dobrze pasuje do niej czarny dach, którego z kolei nie ma w spokojniejszym, brązowym egzemplarzu. Powodem jest obecność w tym drugim panoramicznego dachu. Jeśli chcemy patrzeć w gwiazdy, nie możemy mieć dwukolorowego nadwozia.
Oba egzemplarze są w najbogatszej wersji wyposażenia, czyli Platinum. Tradycyjnie dla prezentacji prasowych, moim marzeniem (i zarazem marzeniem ściętej głowy) byłoby zobaczenie też egzemplarza w bazowej konfiguracji.
Skoro już wspomniałem o wersjach, to przerwę na chwilę opowiadanie o wrażeniach z Tucsona, by opowiedzieć o jego wyposażeniu, cennikach i silnikach.
Bazowy silnik to 1.6 T-GDI o mocy 150 KM
Żegnaj, wolnossące 1.6. Tucson to kolejny z modeli, który wypada z listy pod tytułem „motoryzacja tradycyjna”. Kto szuka silników bez turbo, musi zmienić salon. 132-konny, bazowy motor był hitem sprzedaży w poprzedniku, ale słyszałem mnóstwo głosów od właścicieli, którzy najpierw dali się skusić na dobrą cenę, a teraz żałują, bo tamto 1.6 jest powolne i dużo pali.
Nowy Hyundai Tucson z turbo da im szansę naprawienia błędu. Różnica w mocy w stosunku do wolnossącego poprzednika nie jest może porażająca (18 KM), ale w momencie obrotowym już tak (161 kontra 250 lub 265 Nm). Nowy Tucson nie da też kierowcy starego nawet cienia nadziei podczas wyścigu, bo w wersji z ręczną skrzynią jest szybszy do 100 km/h o 1,4 s, a z automatem: aż o 1,9 s.
Wersja z automatem to miękka hybryda
Wersja z ręczną skrzynią to zwykły silnik benzynowy, ale gdy ktoś dopłaci za siedmiobiegowy, dwusprzęgłowy automat, dostanie też instalację 48V. To ona odpowiada za wspominany większy moment obrotowy (z ręczną skrzynią: 250 Nm, z automatem: 265). Na niektórych rynkach można kupić „manual” i z klasycznym silnikiem i z miękką hybrydą, ale w Polsce by się to nie opłacało, bo cena musiałaby urosnąć, a przywilejów z racji niższej emisji CO2 nie ma, więc nikt by tego nie kupował.
Czy można zamówić Tucsona z napędem na cztery koła? Owszem: ma wtedy automatyczną skrzynię i 180 KM z tego samego motoru 1.6 T-GDI 48V. Jeśli taka moc komuś nie wystarczy, musi przewinąć tekst trochę w dół, bo tam wyjaśnię, co może z tym zrobić.
Nowy Hyundai Tucson może też mieć diesla
Ropniak ma pojemność 1.6 i 136 KM. Można go kupić tylko z „automatem” i z miękką hybrydą. Rozwija 100 km/h w 11,4 s – jak stary, wolnossący Tucson. Ale diesel na pewno jest bardziej elastyczny. Napęd na cztery koła? Nie pod tym adresem. Niektóre rynki dostaną jeszcze słabszego, 115-konnego diesla, ale Polacy wolą mocniejsze jednostki.
Wisienką na tucsonowym torcie jest klasyczna hybryda: ta sama, którą znam już z Kii Sorento. Ma 230 KM, tradycyjny automat (czyli skrzynię hydrokinetyczną) i może mieć napęd na przód albo na cztery koła. To właśnie coś dla tych, którzy potrzebują 4x4 i lepszych osiągów niż w 1.6 bez dodatkowego silnika. Do setki: osiem sekund. Za dużo? O rany, ale narzekacie! Ale Hyundai pomyślał i o was. Za jakiś czas do gamy dołączy 265-konny plug-in.
Przechodzimy do cen
Albo nie, jeszcze nie. Skoro opowiedziałem już o Tucsonie z zewnątrz, zapraszam na wycieczkę po wnętrzu. Co wybieramy? Egzemplarz z tapicerką materiałową czy ze skórzaną? Wiadomo, że ze skórzaną. Musi być na bogato. No to wsiadamy.
Hyundai chwali się, że linia nawiewów płynnie przechodzi przez całą szerokość kokpitu i cudownie zamienia się w linię na drzwiach. Doceniam, ale bardziej interesowało mnie ogólne wrażenie. Jakie jest? Dobre. Kokpit wygląda nowocześnie, tylko ma za dużo połyskliwych materiałów typu piano black.
Z ciekawostek: dostępne są dwa typy wybieraka przełożeń w skrzyni automatycznej. Różnica wcale nie wynika z typu przekładni (dwusprzęgłówka czy „hydrokinetyk”), a z wersji wyposażenia. Nabywcy tych uboższych muszą się szarpać z tradycyjną dźwigienką, a elita, która kupi topową odmianę, będzie miała przyciski, jak w elektrycznej Konie albo w wodorowym Nexo.
Kolejna ciekawostka: wzór kierownicy jest nowy, ale przyciski na niej: stare. To oznacza, że Hyundai nie ma żadnych dotykowych przełączników, gładzików i tym podobnych wynalazków. Prosto i normalnie.
Ciekawostka numer trzy: ekran systemu multimedialnego może mieć 8 albo 10,25 cala. Występują też klasyczne zegary, ale head-upa nie dostanie się nawet po ozłoceniu producenta i lokalnych dealerów. Chociaż nie, to wcale nie było takie ciekawe.
Wspomnę jeszcze o tym, że Tucson – podobnie jak Sorento – może relaksować kierowcę odgłosami natury i palącego się kominka. Ma też funkcję zdalnego parkowania i kamery pod lusterkami, z których obraz wyświetla się na „zegarach” i ma pomagać w zmianie pasa… o ile ktoś umie tam patrzeć zamiast w lusterka. Ja nie umiem.
Aha, zanim przesiądziemy się do tyłu… Pomysłowo rozwiązano kwestię półeczki na smartfona. Jest pochyła i ma w sobie ładowarkę indukcyjną. Telefon z niej nie spadnie, a obok zostaje jeszcze sporo miejsca na inne przedmioty.
Nowy Hyundai Tucson ma 4,5 m długości
Mówimy o wersji europejskiej, bo w USA będzie dostępna jeszcze dłuższa. 4,5 m to o 2 centymetry więcej niż w poprzedniku. O centymetr wzrósł rozstaw osi (do 2,68 m), minimalnie zwiększyły się też wysokość i szerokość auta, ale Tucson nie mógł za mocno urosnąć, bo wyrósłby ze swojego segmentu.
Jak siedzi się z tyłu? Przyjemnie. Ilość miejsca na głowę i kolana to jedno. Drugie to możliwość wygodnego wsunięcia stóp pod poprzedzający fotel. A trzecie to wysokie umieszczenie siedziska kanapy, dzięki czemu nie siedzi się z kolanami za uszami.
O bagażniku można napisać mały doktorat
„Mały doktorat” to chyba „doktoracik” po którym zostaje się doktorkiem. Cześć, doktorku.
Tak czy inaczej, tutaj nie ma prostej odpowiedzi na pytanie „ile litrów zmieści nowy Hyundai Tucson w bagażniku?”. Ten parametr dla wersji benzynowej to 620 litrów, dla diesla: 598, dla hybrydy 616, chyba że mówimy o hybrydzie plug-in. Wtedy to 558. W każdym wypadku to więcej niż 513 z poprzedniej generacji, ale wszelkie różnice i tak widać dopiero po podniesieniu podłogi bagażnika i zajrzeniu do schowka. „Górny pokład” bagażnika jest taki sam niezależnie od silnika.
Nowy Hyundai Tucson: ceny
Nie mogę już więcej pisać o wnętrzu i wyposażeniu Tucsona, bo wtedy nie będę miał o czym wspominać przy okazji testu drogowego tego wozu. Podsumuję to spotkanie następująco: podczas statycznej prezentacji nowy Hyundai Tucson zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie i nie zauważyłem w nim niczego, co może mnie potencjalnie denerwować. Ale pewnie w czasie jazdy coś znajdę.
Jeśli chodzi o ceny: najtańszy Tucson z halogenowymi reflektorami, ręczną skrzynią i taką też klimatyzacją, jest wyceniony na 99 900 zł. Kolejna wersja to koszt 109 900 zł, jeszcze kolejna: 119 900 zł (i dopiero ta ma automatyczną klimatyzację), następna… zgadliście, 129 900 zł, a topowa (czyli taka, jak na zdjęciach) to koszt 141 900 zł. Ciągle mówimy jednak o odmianie z „manualem”.
Skrzynia automatyczna wymaga dopłaty 14 000 zł, ale jest dostępna dopiero od środkowej wersji Smart, czyli tej za 119 900 zł. Napęd na cztery koła to kolejne 11 000 zł, ale w pakiecie dostaje się też dodatkowe 30 KM.
Diesel kosztuje od 149 900 zł (również za wersję Smart) i coś mi mówi, że nie będzie hitem sprzedaży. Zapewne pobije go hybryda: wersja 2WD oznacza ceny od 137 900 zł (druga od dołu odmiana Modern), 4WD: od 146 900 zł, a przecież mówimy o aucie mocniejszym o niemal 100 KM.
Tradycyjnie dla Hyundaia, możliwości doposażania poszczególnych wersji w pakiety i opcje nie jest zbyt duża i zwykle bardziej się opłaca dorzucić parę złotych do droższej odmiany. Ile kosztuje najdroższy Tucson? Hybryda 4WD Platinum ze zdalnym parkowaniem, wentylowaną tapicerką skórzaną, oknem dachowym, pakietem systemów bezpieczeństwa i lakierem metalizowanym, ociera się o dwieście tysięcy złotych. Dokładniej: kosztuje 198 500 zł. Plug-in przebije tę kwotę.
Najlepiej będą się zapewne sprzedawać konfiguracje „środkowe” z każdym z silników. Pewnie sporo osób skusi się też na najtańszego Tucsona. W ogóle to powinien być przebój. Tak mówi mi moja szklana kula.