Dzisiaj puszczam kupon totolotka. Do kupienia jest świetne Daewoo
Komfort, potencjalne problemy z częściami zamiennymi, zupełny brak prestiżu w Europie oraz cena sięgająca niemal 100 tys. zł. Oto nieużywane Daewoo Chairman 2.8, które wystawiono na sprzedaż.
Od zawsze lubiłem Daewoo. Dziś brzmi to może jak powiedzenie „od zawsze lubiłem uderzać w kredens małym palcem u stopy”, ale w latach 90. uważałem te auta za lepsze propozycje od konkurencyjnych Fiatów - na ogół ładniejsze, często lepiej wyposażone. No i uwielbiałem nasze Espero, które zagościło w rodzinie w 1997 r. Ale choć Espero było duże, fajne i miało elektrycznie sterowane szyby z tyłu (ależ to była frajda dla 8-latka!), to u szczytu gamy był jeszcze przecież model Chairman. Wtedy nie zwracałem na niego większej uwagi, dziś z chęcią bym takim jeździł.
Teraz takie auto wystawiono na sprzedaż
Daewoo Chairman - na rodzimym rynku koreańskim sprzedawane pod marką SsangYong - to rzadkość w Polsce, choć nawet montowano te auta w żerańskiej fabryce. Na żywo widziałem chyba tylko jeden egzemplarz, a i w ogłoszeniach Chairmany pojawiają się rzadko. A jeśli już się zdarzają, to często za bezcen, bo inaczej nikt by tego nie kupił.
Owszem, auta te budowano na licencji Mercedesa i z Mercedesa pochodzą m.in. układy napędowe, ale elementy właściwe dla SsangYonga/Daewoo potrafią kosztować dziś krocie. Oczywiście przy optymistycznym założeniu, że jakieś w ogóle znajdziemy. Dlatego też nie ma co cudować i szukać egzemplarza używanego. To się doskonale składa, bo auto wystawione na sprzedaż jest praktycznie nowe.
No, może nie nowe, a nieużywane
Mniejsza z tym. Fakty są takie, że Daewoo Chairman 2.8 z ogłoszenia został wyprodukowany w roku 2000 i na liczniku ma zaledwie 182 km przebiegu. Jak napisano w treści ogłoszenia, auto przez 21 lat stało w węgierskim salonie - nie uściślono, czy było ozdobą, czy po prostu nikt go nie chciał kupić. W każdym razie teraz jest szansa, by wziąć to bazujące na Mercedesie W124 cudo pod swoją opiekę.
Trzeba tylko mieć 99 tys. zł i trochę czasu na podróż do Budapesztu
Samochód bowiem jeszcze węgierskiej ziemi nie opuścił. Wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś jest gotów wydać 100 tysięcy na Daewoo, to znalezienie wolnego terminu na wyjazd jest najmniejszym z jego problemów.
Swoją drogą, niektórzy zwrócili zapewne uwagę na fakt, że wyżej pisałem „Daewoo Chairman 2.8”. Nie ma w tym błędu - choć w Polsce te duże sedany oferowano tylko z 220-konnymi silnikami 3.2 Mercedesa, to na innych rynkach można było też kupić Chairmana właśnie ze 197-konnym silnikiem 2.8 lub nawet z 4-cylindrową jednostką 2.3 o mocy 150 KM. Ale nie myślcie sobie, że w ofercie była też skrzynia manualna - co to, to nie. Wszystkie istniejące Chairmany, niezależnie od silnika, mają przekładnie automatyczne (zwykle 5-biegowe).
Pewien problem widzę natomiast w opisie auta w ogłoszeniu
Napisano tam, że - cytuję - „Samochód naprawdę unikatowy idealna lokata kapitału ten samochód co rok będzie tylko drożał.” Że auto jest unikatowe to może i się od biedy można zgodzić w naszej części świata, ale cała reszta to kopiuj-wklej. Chairmanów nikt oprócz mnie nie chce, a na pewno nie na tyle, by dać za takie auto 100 kafli. Ja, gdybym miał tyle pieniędzy do wywalenia na głupoty, to bym dał - no ale nie mam. Poza tym co z tym potem zrobić, jeździć? No nie, nie wolno, BO PRZECIEŻ WARTOŚĆ SPADNIE. Nie jeździć i wstawić do garażu? Nooo, hmm, świetny dodatek do kolekcji, mam nadzieję, że w jej skład wejdzie też Daewoo Royale i Hyundai Grandeur.
Bardzo chciałbym wierzyć, że ktoś to auto kupi, doprowadzi do stanu używalności i zacznie tym jeździć. Ale obawiam się, że przy tej cenie to całkowicie nierealne.