Wyprzedzał quadem i padł ofiarą „zamachu”. Według policji jest współwinny
To wyprzedzanie quadem mogło skończyć się tragicznie. Sytuacja wydaje się oczywista – zawinił wyłącznie kierowca Volvo. Policja była innego zdania.
Quad to nie jest pojazd stworzony z myślą o wyprzedzaniu samochodów, ale czasami dochodzi do sytuacji, że i quadowi zdarza się coś wyprzedzić, innego niż na wpół rozjechana żaba. W takiej sytuacji znalazł się kierowca quada, który na wąskiej drodze zdecydował się wyprzedzić Volvo. Doszło do zderzenia, a wina kierującego Volvo wydaje się oczywista. Wezwana na miejsce policja dopatrzyła się również winy jadącego na quadzie. Można się z nią godzić, ale trzeba się dobrze przyjrzeć, a jeszcze mocniej zastanowić.
Nieudane wyprzedzanie quadem
Kierowca quada miał masę szczęścia. Ta stłuczka mogła skończyć się dla niego poważnymi urazami, gdyby tylko pod innym kątem został dociśnięty do ogrodzenia. Było tak.
Kierowca quada po betonowych płytach podąża za samochodem marki Volvo, tak się chyba pisze po policyjnemu. Na wysokości zabudowań Volvo hamuje i zjeżdża bardzo mocno na prawą stronę. Kierowca quada wyprzedza Volvo z lewej strony, ale w trakcie manewru Volvo nagle skręca w lewo nie używając kierunkowskazu. Jeździec na quadzie zostaje dociśnięty do ogrodzenia.
Kto jest winny?
Kierowca quada ma wszelkie prawo czuć się poszkodowanym. Mógł pomyśleć, że Volvo robi mu miejsce na drodze lub po prostu parkuje po jej prawej stronie. Nie musiał zakładać, że Volvo tam skręci, szczególnie, że pojechało w prawo zamiast w lewo.
Kierowca Volvo popisał się wybitnie niezrozumiałym dla mnie zwyczajem niektórych kierowców. Skręcając, najpierw biorą zamach, jadąc przez chwilę w zupełnie inną stronę. Tak dla pewności, że się zmieszczą, w tej przestrzeni, w której planują się znaleźć. Robią tak przy wjazdach na posesje i przy skręcaniu w prawo na skrzyżowaniach dróg. Kierowca tego Volvo wziął wyjątkowo soczysty zamach, choć wjazd na posesję nie wygląda na szczególnie wąski i nie użył kierunkowskazu.
Jego wyłączna wina wydaje się oczywista. Podpis pod filmem informuje nas, że policja była innego zdania. Obu kierowcom przypisano współwinę w tym zdarzeniu. Kierowca quada miał nie zachować należytego odstępu. Ten nie zgadza się z taką decyzją i planuje walczyć w sądzie.
Czy faktycznie powinien zwiększyć odstęp?
Polecam oglądać film z normalną prędkością, nie powtórkę na zbliżeniu i w zwolnionym tempie. Widać wtedy, że Volvo swój zamaszysty manewr wykonuje w miarę płynnie, a kierowca quada, widząc włączone światła hamowania, nie zwalnia, tylko zmniejsza dystans i wyprzedza. To mogło być podstawą interpretacji policji o współwinie.
Kierowca quada może mieć do siebie cień pretensji, bo źle ocenił sytuację na drodze. Ta droga może nie być drogą publiczną, ale nie ma to większego znaczenia. Skoro odbywa się na niej ruch, należy odnieść do niej zasady ruchu drogowego. Należy więc zastosować się do ust. 2 art. 24 Ustawy - prawo o ruchu drogowym, który mówi, że:
Czy na pewno szczególna ostrożność została tutaj zachowana? Nie bez znaczenia powinien być też fakt, że quad to nie jest najbardziej precyzyjne w prowadzeniu i hamowaniu urządzenie. Manewry wykonywane w otoczeniu innych pojazdów należy planować nim rozsądnie i z wyprzedzeniem. Dodatkowo, jeśli ta posesja jest jedną z nielicznych w okolicy, można było spodziewać się, że samochód w odludnym terenie jednak ma jakiś cel podróży. A jeśli hamuje w pobliżu bramy..., to może być to jego brama.
Mam nadzieję, że do internetu trafi kiedyś wynik sądowej rozprawy w tej sprawie. Nie zdziwię się, jeśli decyzja policji zostanie podtrzymana, choć z pozoru wina kierowcy Volvo jest tu winą jedyną.