Czterocylindrowy Mercedes klasy G w Chinach droższy niż u nas G 63 AMG
Zgodnie z zapowiedziami Mercedes wprowadził do oferty model Klasy G w wersji 350 bez d, ale jego cena nie przyprawia o dreszcze.
Bez d, bo z d jest w ofercie od dawna. Klasę G 350d napędza sześciocylindrowy silnik diesla, a 350 bez d – dwulitrowa jednostka benzynowa o oznaczeniu M264, czyli zbliżona do tej, którą znajdziemy w obecnej klasie A. Co więcej, silnik ten nie ma nawet zapowiadanych osiągów – zamiast 299 KM i 400 Nm, o których przebąkiwano na początku wakacji, ma zaledwie 190 kW/258 KM i 370 Nm momentu obrotowego. Według danych technicznych, dwulitrowy silnik będzie w stanie rozpędzić tego klocka do 100 km/h w 8,1 s, co brzmi nad wyraz optymistycznie.
Spokojnie, właściciele Klasy G nie muszą się martwić, że model rozmienia się na drobne
Mercedes G 350 pojawił się w konfiguratorze, ale wyłącznie na chińskiej stronie Mercedesa. Ze względów podatkowych samochódy z silnikami o pojemności do 2 litrów są tam szczególnie pożądane. To oczywiście nie oznacza, że klasa G z silnikiem 2.0 stanie się tania – jest tańsza od G 500 z silnikiem V8 o 200 ok. 200 tys. juanów czyli 110 tys. zł. Wciąż jednak kosztuje 1 428 000 juanów, co w przeliczeniu daje aż 789 tys. zł!
Bogaci Chińczycy srogo przepłacają
To oznacza, że w bezpośrednim porównaniu z polskimi cenami, klasa G z silnikiem 2.0 jest w Chinach droższa nie tylko od naszego G350 d z sześciocylindrowym silnikiem Diesla, ale także od G 500 z V8, które u nas kosztuje 586 tys. zł, a nawet o włos o AMG G 63, wycenionego w Polce na 776 tys. zł. Na marginesie – w Chinach AMG G 63 kosztuje w przeliczeniu na złotówki ponad 1,230 mln.
Jeśli Klasa G 350 byłaby u nas tańsza od G 500 w tej samej proporcji co w Chinach, to jest szansa, że jej cena spadłaby minimalnie poniżej pół miliona złotych. 498 tys. za kiosk z silnikiem 2.0 o mocy 258 KM? No nie wiem...