Maserati: nie jesteśmy na sprzedaż. Chińczycy: po prostu podajcie cenę
Powiedzieć, że wyniki marki Maserati są niezadowalające, to jak nic nie powiedzieć. Ostatnio pojawiły się plotki, że być może Stellantis zechce pozbyć się luksusowego balastu. Chińscy inwestorzy zacierają ręce, ale czy to w ogóle realne?

Rok 2024 okazał się dla Maserati ciosem poniżej pasa: produkcja spadła o połowę (zaledwie 11 300 aut), a na koncie pojawiła się 260-milionowa strata. Gdzie podział się ten blask włoskiego luksusu, który niegdyś hipnotyzował świat? Być może przygasł, ale jeszcze nic straconego. Stellantis, gigant motoryzacyjny, który wziął pod swoje skrzydła tę ikoniczną markę, zapewnia o swoim zaangażowaniu. Tylko czy słowa wystarczą, by uciszyć narastające obawy?
Szef Maserati zapewnia
Santo Ficili, szef marki, w liście do związkowców zapewnia: „Stellantis potwierdza zaangażowanie wobec Włoch, pracowników i wszystkich marek, w tym Maserati”. Ale między wierszami można wyczytać coś więcej – niepewność. Cła, niestabilne rynki, elektryczna rewolucja – to wszystko nakłada się na już i tak trudną transformację. W tle wiszą amerykańskie cła, które rzucają cień na cały przemysł. Stellantis zatrudnił nawet konsultantów z McKinsey, by przeanalizować sytuację Maserati i Alfy Romeo. To nie jest zwykły kryzys – to prawdziwy test przetrwania.
Ficili podkreśla, że „Stany Zjednoczone pozostają rynkiem strategicznym”. Tylko jak grać tę partię, gdy zasady zmieniają się z dnia na dzień? Modelowa oferta – GranTurismo, Grecale, MC20 – wciąż może się podobać, ale brak nowości i zawieszony plan biznesowy budzą niepokój. Związki zawodowe domagają się gwarancji, inwestorzy – jasnych sygnałów. Maserati zawsze było czymś więcej niż tylko marką – to marzenie, symbol włoskiej pasji. Czy Stellantis ocali tę legendę, czy pozwoli jej odejść do lamusa?
Kiedyś było prościej
Stellantis miał Carlosa Tavaresa, a gdy on coś powiedział, można było przyjąć, że jest wręcz przeciwnie. Teraz naszego ulubionego CEO już nie ma i nie wiadomo, jak interpretować słowa szefa Maserati. Na razie nie zapalono jeszcze światełka „exit”. Ale czas ucieka, a wraz z nim – szansa na powrót do świetności. A co na to Chińczycy? Pewnie już pytają o cenę, gotowi wyrwać Stellantisowi tę kolczastą różę z bukietu ich marek.