REKLAMA

Jak to jeździ? Lexus LS400 z przebiegiem 981 200 mil, czyli 1,6 mln km

Milion kilometrów? To dobre dla dzieci. W Stanach jest gość, który postanowił, że jego Lexus LS400 osiągnie przebieg miliona mil, czyi 1,61 mln km. Nasz znajomy dziennikarz z Bostonu, Kamil z Hooniverse, przejechał się tym LS400. Jak jeździ się autem z takim przebiegiem?

Jak to jeździ? Lexus LS400 z przebiegiem 981 200 mil, czyli 1,6 mln km
REKLAMA
REKLAMA

Tekst i zdjęcia: Kamil Kaluski

Kiedyś samochód z przebiegiem 100 tys. mil (160 tys. km) najczęściej nie nadawał się do użytku. 100 tys. mil oznaczało, że pierścieni tłokowych już nie ma, a skrzynia biegów to zbiór luźno latających zębatek. 100 tys. mil oznaczało, że podłoga była „solidna” jak papier. 100 tys. mil oznaczało, że twój samochód był w najlepszym razie wart tyle, ile waży. A już 200 tys. mil równało się podróży wprost do zgniatarki.

Przez lata Toyota zmieniała ten wizerunek, budując samochody, które wyróżniały się trwałością mechaniczną – choć o trwałości blach nie dawało się tego powiedzieć. Kiedy w 1989 r. wprowadzono markę Lexus w ramach koncernu Toyoty, chwalono się, że jest to marka, która bez ustanku goni za perfekcją – cokolwiek miało to znaczyć.

Lexus LS400

Dziś jeździłem Lexusem. To „Million Mile Lexus” należący do Matta Farah. Obecnie ten samochód jest przekazywany z ręki do ręki jak rower miejski z jednym tylko celem: aby „zebrać mile” i dojechać do miliona. Niestety z powodu ograniczeń czasowych dołożyłem ich niewiele, w momencie oddawania auta licznik wskazywał 981 199 mil.

Czy samochód, który jest w stanie przejechać 10 razy tyle, co popularne amerykańskie auta z lat 80., zasługuje na miano technicznej perfekcji? Sprawdźmy.

Lexus Matta, którego możecie szukać pod hasztagiem #millionmilelexus, właśnie przemierza Stany Zjednoczone, a podróżuje nim sympatyczna bułgarska para – Ana i Anton. Możecie oglądać sobie ich relacje z podróży na Facebooku i Instagramie. Mniej więcej w połowie drogi Lexus zaczął domagać się wymiany oleju.

Jako że świat pasjonatów gratów jest mały, okazało się, że mamy z Antonem wspólnego znajomego, Baera Connarda, właściciela firmy tuningowej ACE Performance Tuning w Tewksbury w stanie Massachusetts. Tam właśnie miała odbyć się wymiana oleju i przegląd, a przy okazji mogłem zapoznać się z tym niezwykłym samochodem.

Lexus LS400

Na pierwszy rzut oka Lexus niczym się nie wyróżnia. Po prostu kolejny samochód na drodze, tyle że z paroma naklejkami i mnóstwem bagażu w środku. Wsiadam i... dalej nie widzę nic szczególnego. Fotel kierowcy pozostał miękki i komfortowy, inaczej niż w starym Mercedesie, gdzie sprężyny próbują przebić ci pośladki. Albo w starych BMW, gdzie zawsze wszystko się kiwa. Muszę przyznać, że lekkie obrzydzenie wywołała u mnie myśl o tym, ile osób wygniatało ten fotel przede mną i kruszyło nań swoje jedzenie.

Lexus LS400

Przekręcam kluczyk i Lexus odpala tak, jakby liczba na mierniku kilometrów była dziesięć razy mniejsza.

Dopóki nie przyjrzysz się kontrolkom na zestawie wskaźników, wszystko wydaje się być idealnie. Ale kontrolki nie gasną. Airbag, check engine, kontrolka oleju... Check engine świeci się z powodu wadliwego czujnika tlenu, ta od oleju – przez uszkodzony czujnik. Dlaczego świeci się lampka od airbagu, nie udało się ustalić.

Lexus LS400

Klimatyzacja mrozi dalej tak, jak powinna. Jak w nowym samochodzie. Wszystkie wyświetlacze na tablicy przyrządów działają, co może zdumieć właścicieli starszych egzemplarzy Audi. Choć oryginalne głośniki już usunięto i zastąpiono innymi, fatalnie zamontowanymi, radio i tak brzmiało świetnie. Nawet fabryczne zapalniczki do papierosów działały. Wszystkie umieszczono przy eleganckich popielniczkach.

Lexus LS400

To auto popiskuje i skrzypi. Nawet bardzo. Ale słychać to głównie z zewnątrz, a dźwięki pochodzą z zawieszenia i poduszek mocujących układ napędowy. Jak ruszysz – cichną. Lexus majestatycznie płynie po drodze, lekko tylko myszkując tylną częścią nadwozia. Później, podczas wymiany oleju, mechanik z Ace Performance znalazł mnóstwo luzów na elementach gumowo-metalowych w tylnym zawieszeniu.

Lexus LS400

Wyczuwam dość mocne przechyły nadwozia na boki w zakrętach i nadmierne nurkowanie podczas hamowania.

Nie spodziewałem się tego – amortyzatory zmieniano zaledwie 100 tys. mil temu. Hamulce też zachowywały się dziwnie. Przez połowę drogi pedału nie dzieje się zupełnie nic. Dopiero potem pojawia się jakaś siła hamowania. Na miejscu użytkownika sprawdziłbym sprawność pompy hamulcowej albo przynajmniej wymienił płyn. Wyglądał na starszy niż moje dzieci, a one chodzą już do szkoły.

Lexus LS400

Na szosie Lexus jedzie niezwykle płynnie mimo zużytego zawieszenia i niezbyt dobrze dopasowanych opon. Kierownica nie wibrowała ani nie trzeba było trzymać jej skręconej w żadną stronę. Zachwyciło mnie wyciszenie i to, jak silnik V8 ochoczo zabiera się do pracy. Nie czułem też żadnego nadmiernego uślizgu w skrzyni biegów, chociaż czasem przy zmianie przełożenia słychać było brzdęknięcie. Zapewne to zużyta poduszka mocująca.

Lexus LS400

Jest jednak powód, dla którego ten Lexus zachował się w tak świetnym stanie.

Spędził większość „życia” na Florydzie i w Kalifornii, gdzie warunki pogodowe są nadzwyczaj łagodne dla samochodów. LS kosztował mnóstwo forsy jako nowy, więc nie kupił go człowiek średnio zarabiający, który parkował go pod chmurką – auto było trzymane w garażu i utrzymywane stale w idealnej kondycji.

Kiedy Matt Farah kupił tego Lexusa, na liczniku było 900 tys. mil, co daje średnio wcześniej 45 tys. mil rocznie. Zapewne kierowca omijał więc gęste ośrodki miejskie, gdzie osiąga się małe prędkości i stoi godzinami w korkach, a ciął głównie po autostradzie.

Lexus LS400
REKLAMA

Zatem czy Lexus, który bez trudu pokonał tak duży przebieg, zasługuje na miano technicznej perfekcji? Nie do końca. Do perfekcji mu daleko, ale nie jest zły. Jest wręcz całkiem dobry. Na tyle dobry, że nie zawahałbym się, żeby wskoczyć za kierownicę i pojechać na drugi koniec kontynentu. Tylko wcześniej musiałbym przeprowadzić dekontaminację wnętrza.

Lexus LS400
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA