REKLAMA

Końcówka wydechu w kształcie serduszka. Obciach czy nie? Dobrze przemyśl odpowiedź

Moja Honda Civic ma serce. Nie w przenośni, a dosłownie. Kupiłem jej końcówkę wydechu w kształcie serca. Dlaczego to zrobiłem? Bo jestem hondziarzem i mogę wszystko. I dlatego, że mam dostęp do azjatyckich stron zakupowych. 

wydech
REKLAMA
REKLAMA

Honda Civic. Nie powiedziałbym, że zawsze chciałem ją mieć. Zwykle drwiłem z hondziarzy, ale jak znajomy sprzedawał Civica swojej żony, to nie mogłem przejść obok tego obojętnie. Kupiłem go. Dlaczego? No bo posiadanie Hondy to wolność. Możesz robić z nią, co tylko chcesz. Honda przyjmie każdy, nawet najbardziej dyskusyjny mod. Dzięki niej mogę bezkarnie sprawdzać limity swojego dziwactwa. Pisałem niedawno, że przerabiałem kiedyś Lexusa i że to auto wywierało na mnie presję. Honda nie wywiera na mnie żadnej presji i dlatego postanowiłem odrobinkę zaszaleć.

Honda - jak ją zepsuć?

Pierwotnie, jak już auto stanęło pod domem, to sobie wymyśliłem, że przerobie je tak, żeby przypominało 4-drzwiową Integrę z pierwszej części Szybkich i Wściekłych. Ale jednak czasy się zmieniły i poziom krindżu przesunął się dużo dalej. Tutaj trzeba było czegoś innego. Mocniejszego i tańszego - dlatego zamówiłem końcówkę wydechu w kształcie serduszka.

Przyjęło się, że przerobiona Honda to powinna mieć z tyłu tłumik niczym armatę, najlepiej marki Mugen. Ale ja chcę nią jeździć na co dzień do pracy, więc zdecydowałem się jedynie na końcówkę. A gdzie można znaleźć taki gadżet? Bez problemu natrafiłem na niego na AliExpress, ale okazało się, że taniej jest na innym portalu znanym z obciachowych piosenek reklamowych. Kosztowała niecałe 60 zł z wysyłką. Zamontowana wygląda tak:

A skąd pomysł, żeby eksperymentować z końcówkami wydechu?

Szaleństwa na ten temat to głównie wymysły Japończyków. Weźmy np. auta przerobione w stylu bosozoku. Ci szaleńcy to spawają z wydechów całe centralne ogrzewanie, które wyrasta daleko poza obrys pojazdu. Ale wcale nie gorsi są japońscy drifterzy. Gdybym miał szukać genezy wydechu serduszka, to stawiałbym właśnie na drifting. Coś mi mówi, że pierwsze serduszko to powstało w ten sposób, że jakiś drifter wygrzmocił tyłem w bandę i pogiął swój wielki komin od wydechu. Potem w typowym dla wariatów z Ebisu (to tor wyścigowy w Japonii uznawany za mekkę dritingu) stylu chciał coś wyprostować i jakimś cudem wyszło z tego serduszko. Pomysł chwycił i poszło w świat. Dziś takie prawdziwe, rasowe serduszka powstają poprzez ręczne spawanie i zaginanie rur. Gotowy produkt wygląda tak:

wydech serduszko

Fot. Miata Familia

A tak wygląda ten sam wydech po sesji driftingu

wydech
Fot. Miata Familia

Motyw serduszka trafił też do tzw. tsurikawy. Co to takiego?

Tsurikawa to zaczep na pasku. Logicznym mogłoby się wydawać, że tsurikawę zakłada się na oryginalny hak do holowania i używa na torze, żeby łatwiej było usunąć wrak z trasy. Ale to nie jest prawda. Tsurikawy to zawieszki z tokijskiego metra, które zwisają z wysokich poręczy. Można się ich złapać i przytrzymać w czasie jazdy. Kradzenie ich i zawieszanie na swoich motocyklach oraz samochodach stało się symbolem buntu w Japonii. Potem pomysł tego gadżetu ewoluował i zaczęły powstawać wymyślne wersje, w tym wiele z motywem serduszka.

Fot. Purple Panda Store

Wydech serduszko z internetu w Hondzie to kontrowersyjny detal

Moje serduszko to smutne pokłosie tego wszystkiego, co opisałem. To zwykła końcówka zrobiona przez Chińczyków, żeby "gonić ją" do takich pseudoprojektów, jak mój. Nie wiem nawet, z czego jest zrobiona. To metal, ale jaki... trudno powiedzieć. Na samym końcu od strony serduszka jest lekko podwinięty, więc będzie się tam zbierać woda. Zobaczymy czy i jak zardzewieje - wtedy będę wiedział.

Mimo wszystkiego, co powiedziałem o swoim serduszku, to jestem z niego dumny. O borze, jak bardzo to jest lepsze, niż wydech w stylu dużej armaty a'la Mugen. To moje serduszko i (mam nadzieję), że nikt mi go nie zabierze. Ale kto by chciał coś takiego na aucie?

REKLAMA

Tak się zostaje hondziarzem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA