REKLAMA

Im więcej samochodów elektrycznych, tym tańszy prąd. To naukowy fakt (brzmi jak kit)

Przeczytałem raport firmy Synapse, zajmującej się ekspertyzami w dziedzinie energetyki i był to najdziwniejszy raport, jaki ostatnio widziałem. Wynika z niego, że im więcej samochodów elektrycznych, tym prąd jest tańszy. I to jest fakt, z którym nie można dyskutować.

Im więcej samochodów elektrycznych, tym tańszy prąd. To naukowy fakt (brzmi jak kit)
REKLAMA
REKLAMA

Jeśli ktoś chce zapoznać się z oryginalnym raportem, to jest on dostępny pod tym linkiem. W skrócie, jego założenia są takie:

  • dochody firm energetycznych z ładowania samochodów elektrycznych znacznie przewyższają koszty infrastruktury dla tych samochodów
  • im więcej aut jest ładowanych, tym wyższe są te dochody, a koszty infrastruktury nie rosną znacząco
  • większe dochody sprawiają, że istnieje presja na zmniejszanie ceny prądu, bo są pieniądze na rozwój sieci, i jeszcze starcza na zyski

Co ciekawe, pro-elektryczny serwis Electrek napisał o tym raporcie, podkreślając, że to wszystko co napisano powyżej, to nie jest żadna teoria, tylko fakt.

Problem w tym, że jedynym faktem są tu zwiększone zyski firm energetycznych. Zwracam uwagę, że nikt w tym raporcie nie zająknął się o tym, że większe dochody biorą się z większych rachunków za prąd ludzi mających auta elektryczne i ładujących je w domu. Jeśli więc koszty utrzymania (i ewentualnej rozbudowy) infrastruktury są niższe niż zwiększone dochody, to znaczy tylko tyle, że...

Właściciele samochodów elektrycznych są dojną krową dla firm energetycznych

Natomiast nie znaczy to, że prąd potanieje. W Polsce raczej drożeje niż tanieje, co potwierdza poniższy wykres (od Enerad).

Po prostu firmy energetyczne będą się cieszyć z coraz większych zysków, ale w żadnym razie nie obniżą cen, bo po co by miały? Korzystają one na tym, że użytkownicy aut elektrycznych ładują je najczęściej w czasie, gdy zapotrzebowanie na prąd jest małe, więc nie trzeba odpalać dodatkowych źródeł energii, żeby zaspokoić popyt. Tym sposobem koszty utrzymania infrastruktury przy autach elektrycznych są bardzo małe.

A teraz wykres dla USA. Aż chce się zapytać, czy skapywanie już się rozpoczęło?

Raport wręcz posuwa się do stwierdzenia, że na samochodach elektrycznych zyskują nawet ci, którzy ich nie mają

No bo skoro dodatkowe dochody pchają ceny w dół, to nawet ci, którzy nie mają auta elektrycznego korzystają z niższych cen prądu. Problem polega na tym, że auta elektryczne niczego nie pchają. Są używane przez koncerny energetyczne jako wymówka do podnoszenia cen, twierdząc że trzeba przecież unowocześniać sieć, budować nowe linie przesyłowe, i ogólnie przez wyższe obciążenie ponosi się wyższe koszty. Nie słyszałem za bardzo o korporacji, która po wzroście zysków obniżyłaby ceny produktu. Może przed wojną robił tak Henry Ford z modelem T, ale ostatecznie i tak zarabiał na nim coraz więcej.

Dlaczego ta zasada nie działa w branży paliw płynnych?

Jeśli rośnie popyt na benzynę, rosną zyski firm paliwowych, więc benzyna powinna tanieć. Zamiast tego drożeje w oczach i właśnie przebiła 7 złotych za litr. Coś mi się tu nie zgadza. Wygląda na to, że im więcej kupujemy aut elektrycznych i im częściej je ładujemy, tym więcej pieniędzy z naszej kieszeni trafia do firm energetycznych i koncernów motoryzacyjnych. Dzięki temu mogą one zapłacić sporo forsy za raporty, które przedstawiają je w korzystnym świetle, jako dobroczyńców i filantropów. W ostateczności jednak nie ma co liczyć, że jazda samochodem elektrycznym będzie tania, chyba że masz fotowoltaikę i ładną pogodę. Reszta kierowców, zwłaszcza tych mieszkających w blokach, będzie skazana na publiczne ładowarki z cenami prądu nawet 5 razy wyższymi niż do użytku domowego. A i tak będą się cieszyć, że w ogóle mogą jeździć prywatnym samochodem.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA