Wstałem od komputera i ruszyłem przed siebie. Potrzebowałem prawdziwej ikony
Po długich godzinach klikania w ikony na ekranie uznałem, że czas doświadczyć prawdziwej ikony motoryzacji - tyle że w nowoczesnym wydaniu. Najnowszy Ford Mustang Mach-E pozwolił mi odpocząć.
Jeszcze tylko dwa maile, trzy telefony, a potem będę mógł przejść do przejrzenia tabelki w Excelu. Wszyscy je przecież uwielbiamy! Później trzeba dokończyć tekst, obrobić kilka zdjęć… no i jeszcze wysłać maila. Dość!
Zamknąłem komputer z hukiem
No dobrze - nie tak dosłownie, bo przecież to mój sprzęt do pracy. Za to zupełnie dosłownie odetchnąłem z ulga, gdy uznałem, że na dziś to koniec. Praca przy komputerze jest monotonna i męczy, o czym wie każdy, kto spędził w taki sposób choć parę dni. Można się szybko wypalić.
Jaki jest lek na to wszystko? Każdy ma swój pomysł na odprężenie. Jedni zrzucają garnitur, zakładają buty do biegania i trenują do maratonu. Drudzy sklejają modele albo budują biurowce… z Lego. Są i tacy, którzy gotują, śpiewają albo sprzątają. Mnie najbardziej relaksuje jazda samochodem. Czyli lekiem na wypalenie jest tutaj wypalanie benzyny.
Tym razem postanowiłem zrobić to trochę inaczej
Wsiadam do samochodu, który nie potrzebuje ani kropli paliwa, by zawieźć mnie tam, gdzie chcę. Mowa o Fordzie Mustangu Mach-E. Słowo „ikona” w wstępie nie zostało tu użyte przypadkowo. Ten samochód mocno czerpie z dziedzictwa, tradycji i stylu Mustanga, którego znamy od lat 60. Nie jest jego następcą - w gamie Forda właśnie debiutuje przecież najnowsza generacja tego dwudrzwiowego fastbacka z V8 pod maską - ale alternatywą dla tych, którym podoba się jego charakter, ale wolą większe, praktyczniejsze nadwozia i bezemisyjny, elektryczny układ napędowy.
Wskoczyłem za kierownicę wersji GT
To samochód o sportowym charakterze. Sugeruje to jego nazwa, widać to także po zerknięciu na dane techniczne. 487 KM, od zera do 100 km/h w nieco ponad cztery sekundy - oto parametry, których nie powstydziłby się również spalinowy Mustang, ani wiele innych samochodów z efektownym nadwoziem coupe.
Co do nadwozia - sylwetka z charakterystyczną, opadającą linią dachu, wybrzuszoną maską i przetłoczeniami, a także tylne lampy nawiązujące do legendy lat 60. i kolor, który wyróżnia Macha-E z tłumu sprawiają, że na Forda inni zwracają uwagę. „O, to ten elektryczny Mustang?” - zapytał mnie przechodzień chwilę po tym, jak wrzuciłem komputer do bagażnika umieszczonego pod maską z przodu (do dyspozycji pozostaje też pokaźny, 402-litrowy kufer z tyłu, ale 100-litrowy zaskakująco ustawny przedni schowek nadaje się na laptopa wręcz idealnie. Z kolei po złożeniu tylnych siedzeń pojemność przestrzeni bagażowej rośnie do 1420 litrów). Potwierdziłem i wymieniliśmy uśmiechy. Po chwili ruszyłem przed siebie.
Mustang Mach-E świetnie relaksuje
Mimo wspomnianych, imponujących parametrów dotyczących mocy i przyspieszenia, wciąż mówimy o bardzo komfortowym modelu. Po długim dniu przed ekranem potrzebowałem samochodowego odpowiednika ciepłej kąpieli - czyli zacząłem od spokojnego pokonywania moich ulubionych dróg na południe od Warszawy. Cieszyłem się wygodnym fotelem i korzystałem z najnowocześniejszej technologii. Mowa o systemie utrzymywania pasa ruchu i o adaptacyjnym tempomacie. Dzięki nim moja głowa odpoczywała.
Adaptacyjny tempomat wykorzystuje dane z kamer i czujników, dostosowując prędkość do aktualnych warunków na drodze. Co ważne, ma funkcję Stop&Go, co oznacza, że można odpoczywać także w korku. Samochód sam zatrzyma się do zera i ruszy po naciśnięciu przycisku oraz gdy ruszy także auto znajdujące się bezpośrednio przed nim. System utrzymania pasa ruchu ma funkcję centrowania na pasie ruchu - to naprawdę wygodne i działa rewelacyjnie - skręt i prostowanie następuje delikatnie bez niepotrzebnych nagłych ruchów samochodu.
W Fordzie nie brakuje też innych systemów wspomagających kierowcę - system Pre-Collision Assist monitoruje drogę przed autem, a w razie wykrycie zagrożenia ostrzega kierowcę i automatycznie uruchamia hamulce, by uniknąć zderzenia lub zmniejszyć jego skutki. System monitorowania martwego pola ułatwia zmianę pasa, a Cross Traffic Alert ułatwia życia na parkingach, wykrywając auta jadące po głównej drodze, gdy cofamy z miejsca. Ważnym elementem układu Pre-Collision Assist jest także funkcja wspomagania omijania przeszkód (Evasive Steering Assist), wykrywająca nie tylko inne auta, ale i pieszych czy pozostałe obiekty na drodze.
Podczas jazdy bardzo spodobał mi się system One Pedal Drive. Dzięki niemu auto może zatrzymać się do zera, gdy kierowca zdejmie nogę z gazu. Niezwykle komfortowe w mieście, zwłaszcza że nie tylko polepsza komfort jazdy, ale i wspomaga optymalne odzyskiwanie energii, która jest następnie przekazywana do baterii.
W odpoczynku pomogła mi też muzyka (ona akurat zdecydowanie nie była najnowocześniejsza) ze świetnego zestawu audio firmy B&O. Mustang jest rewelacyjnie wyciszony, co pomaga w cieszeniu się linią basu, solówką na gitarze i wokalnymi popisami. Sam dodałem trochę swoich (dobrze, że nikt mnie nie słyszał…).
Muzykę włączyłem bez żadnego problemu dzięki bezprzewodowemu systemowi Apple CarPlay. Konfiguruje się go intuicyjnie i szybko. Telefon podczas korzystania z tego rozwiązania zwykle szybko się rozładowuje, tutaj jednak mogłem położyć go na wygodnie umieszczonej ładowarce indukcyjnej. Kilka funkcji włączyłem, klikając w duży (ma aż 15,5 cala!) i wygodny ekran. Ale jeszcze wygodniejsza jest obsługa głosowa - podczas jazdy można „porozmawiać” z samochodem, by auto zareagowało i ustawiło to, co chcemy. Nie trzeba się dekoncentrować. System multimedialny Sync 4A działa rewelacyjnie, jest płynny, logiczny i prosty w sterowaniu. Ma także funkcję automatycznych aktualizacji oprogramowania - eliminują drobne usterki, nim się pojawią i wprowadzają nowe funkcjonalności w samochodzie.
Wkrótce droga zrobiła się pusta i kręta
To dobry moment na włączenie nieco żywszego utworu i na zmianę trybu jazdy. Mustang Mach-E ma dużo sportowego charakteru - jak przystało na samochód z taką nazwą. W trybie Untame reaguje na gaz jeszcze lepiej niż zwykle. Trzeba przyznać, że nawet w trybie komfortowym auto jest niezwykle żwawe i wyśmienicie słucha się kierowcy. Ale ustawienia sportowe dodają mu jeszcze więcej nieokiełznanej energii.
Topowa wersja modelu Mach-E ze swoim pokaźnym stadem 487 elektrycznych koni (moment obrotowy to az 860 Nm!) może zostawić w tyle wiele typowo sportowych modeli, ale warto zauważyć, że nawet bazowa odmiana ma imponujące 269 KM i zapewnia mnóstwo radości z jazdy.
A przyspieszenie w samochodach elektrycznych to jest, to co lubię najbardziej. Natychmiastowa reakcja na gaz i pełna moc przekazywana jest na koła niezależnie od prędkości. Samochód jest zwarty, stabilny i idealnie łączy komfort, doskonałe i pewne prowadzenie z osiągami. Już w podstawowej odmianie, Mustang Mach-E osiąga 100 km/h w 7,3 s. GT osiąga setkę w 4,4 s, a ze startu lotnego - w 3,7 s. Nie da się nie uśmiechnąć po wciśnięciu gazu patrząc jak inne samochody maleją w tylnym lusterku!
Co z zasięgiem?
W przypadku wielu samochodów elektrycznych trzeba dobrze planować, jak i którędy się jedzie, bo zasięgi bywają niewystarczające. Mustang Mach-E nawet w wersji bazowej z napędem na tylne koła i mniejszym akumulatorem sprawdza się nawet w dalekich trasach. Zależnie od wersji, Ford może pokonać na jednym ładowaniu od 428 aż do 600 kilometrów.
Moja przejażdżka po pracy nie była aż tak długa - ale gdybym wybierał się w trasę poza swoje województwo (fotele naprawdę do tego zachęcają!), nie musiałbym martwić się o ładowarki. Duży zasięg to jedno, ale warto zauważyć też, że kierowcy w planowaniu podróży bardzo pomaga fabryczna nawigacja. Planuje trasę z uwzględnieniem niezbędnych postojów na uzupełnienie energii, a system regulowania temperatury baterii przygotowuje akumulator na nadchodzące ładowanie - tak, by cały proces trwał możliwie jak najkrócej. W zaledwie 10 minut można naładować Mustanga wystarczająco, by przejechać nim nawet 124 kilometry.
Podczas jazdy naprawdę odpocząłem
Ford Mustang Mach-E to samochód, który rozpieszcza kierowcę i pasażerów - wyposażeniem, komfortem i osiągami. Do tego przekonuje stylem i charakterem, świetnie się prowadzi i nie wymaga wyrzeczeń, jeśli chodzi o zasięg i ładowanie. Cieszenie się z jego możliwości nie kosztuje wiele - zarówno jeśli chodzi o eksploatację (jeśli ktoś ładuje Mustanga Mach-E w domu i ma instalację fotowoltaiczną, jeździ niemal za darmo), jak i jeśli chodzi o cenę.
Bazowa odmiana po uwzględnieniu dopłat z programu „Mój Elektryk” kosztuje 199 900 zł. Przy wpłacie w wysokości 20 proc., rocznym przebiegu 20 000 km i finansowaniu na 48 miesięcy, rata w finansowaniu w Ford Leasing Opcje zaczyna się od 1699 zł netto miesięcznie. Jeśli pokrywamy wpłatę własną dotacją z programu „Mój Elektryk”, rata zaczyna się już od 1915 zł netto miesięcznie. Jak na realia dzisiejszego rynku aut, to wyjątkowo konkurencyjna oferta. Zwłaszcza, że w cenie otrzymuje się Wallboxa. Co z gwarancją? Pakiet Ochrony 8 lat: Ford Protect, gwarancja i serwis w cenie obejmuje nie tylko ochronę gwarancyjną i pogwarancyjną, ale też i serwis pojazdu.
Tymczasem moja przejażdżka przedłużyła się do późnego wieczora. Chętnie pojeździłbym znowu, ale jutro trzeba wracać do pracy… i odliczać godziny do momentu, w którym znowu będzie można wsiąść za kierownicę. W przerwie między mailami popatrzę na mapę i pomyślę, gdzie by tu pojechać. W góry czy nad morze?
Fot. Maciej Lubczyński