Szybki dojazd na działkę, czyli Fiat Siena 1.4 z turbo. Tani i ciekawy sleeper
Fiat Siena - brzmi jak idealne auto dla statecznego starszego pana, co weekend jeżdżącego na działkę, a potem na ryby. Co jednak się stanie, jeśli pod maskę wsadzimy podkręcony silnik z Punto GT?
Znam kilka osób, które zupełnie na poważnie kochają Fiaty Siena i nie są na emeryturze. W sumie jestem w stanie zrozumieć ich pasję, sam lubię powolne i beznadziejne auta z FSO. Mimo wszystko nikt z pasjonatów grzecznego i taniego sedana nie przechwala się mocą i nie stara się objeżdżać BMW spod świateł. To może się zmienić, jeśli ktoś z nich dorwie oferowaną w Warszawie Sienę. O ile nie wyprzedzi ich jakiś starszy pan, który chce szybciej dojeżdżać na działkę.
Turbodziadek.
Sprzedawana w Komisie Tysiak Siena wygląda niepozornie. Ma jedynie zmieniony przód na taki z Fiata Punto II i zauważalnie większą końcówkę wydechu. Inny front został jednak wpasowany na tyle zgrabnie, że przeróbka nie rzuca się nadmiernie w oczy. Zresztą może po prostu ta Siena miała przygodę, a akurat pod ręką były części od Punto? W końcu kto by pomyślał, że taki dziadkowóz na czarnych tablicach może być po tuningu.
Tymczasem pod maską kryje się jednostka 1.4 Turbo z Punto GT. Fabrycznie ten motor wypluwał z siebie ponad 130 KM, ale tutaj na swapie seryjnej jednostki się nie skończyło. Razem z mocniejszym motorem pod maskę trafiło większe turbo i intercooler, pochodzące z diesla 2.8, montowanego w Renault Master. Aby to wszystko razem dobrze działało, nie zapomniano o chłodzeniu turbiny, separatorze oleju podpiętym do odmy i zaworze blow-off oraz innej pompie paliwa i sprzęgle. Jest też system ręcznego ustawiania doładowania, zależnie od aktualnych potrzeb.
By nie zabić zbyt szybko podzespołów układu napędowego, przełożono go w całości z Punto GT. Ktoś pomyślał też o tym, że jeśli auto jest szybsze, to wypadałoby też, by lepiej hamowało. Wobec tego nieodzowne było założenie skuteczniejszego układu z Punto GT. Zwieńczenie dzieła to ulepszony wydech z tłumikiem przelotowym i kubełkowy fotel kierowcy.
Niepozorne, ale ciekawe.
Poza wymienionymi modyfikacjami reszta auta pozostała seryjna. Żadnego obniżonego zawieszenia czy drogich, niezwykłych felg. Ba, ta Siena ma nawet jedną obręcz koła inną niż pozostałe 3. Gdybym zobaczył to auto na ulicy, uznałbym, że to tylko dziadek jedzie na działkę ulepionym starociem na czarnych tackach. Oj, jakbym się mylił. Według ogłoszenia, oczywiście zależnie od ustawień, to auto ma osiągać moc rzędu 170-200 KM. Przy niedużej masie Sieny taka liczba kucyków musi skutkować bardzo dobrymi osiągami.
Czy warto?
Za tego turbodziwaka Komis Tysiak chce 6 tys. zł. Jestem świadom, że nie każdemu spodoba się pomysł z montażem frontu od Punto II. Mimo wszystko, 6 kawałków za tak doskonale niepozornego sleepera to chyba wcale nie tak dużo. Pomyślcie tylko ile pozornie mocnych fur można zawstydzić takim działkowozem. Zostaniemy królami startu spod świateł, a jedynym godnym rywalem będzie Lanos z V6.
Jeśli nie odrzuca was jeżdżenie z kontrowersyjnym przodem, a chcecie mieć szybki samochód-zabawkę - taka Siena to doskonały wybór. Kosztuje niewiele, a frajdy zapewne daje mnóstwo.
A teraz kącik wiedzy bezużytecznej.
Na koniec mała dygresja. Zapewne spostrzegawczy czytelnicy zauważyli, że w ogłoszeniu napisano o froncie z Punto GT. Jest to prawdopodobnie pomyłka, bowiem ta wersja występowała tylko w pierwszej generacji, a Siena ewidentnie dostała przód z drugiej. Być może front pochodzi po prostu z wersji HGT, która niejako zastąpiła GT. Nie zdziwiłoby mnie też gdyby został zdemontowany z wersji cywilnej, bo miałem identyczny zderzak w odmianie 1.2 16v 80 KM. Trudno powiedzieć jak było naprawdę. W końcu tuning to sztuka iluzji.