Czy nowe Suzuki Jimny rdzewieje? Pojechałem to sprawdzić. Oto, co udało mi się stwierdzić
Niedawno zamieszczaliśmy nasze wrażenia z jazd nowym Suzuki Jimny. Jednak największe zamieszanie wzbudziło zdjęcie, na którym jeden z komentatorów dopatrzył się rzekomej rdzy. Wywiązała się gorąca dyskusja...
Cała rzecz zaczęła się od tego zdjęcia.
Na zdjęciu widzimy śrubę mocującą zapewne amortyzator do budy. Śruba wygląda od góry jakby jej końcówka była zardzewiała. Nie dawało mi to spokoju. Wprawdzie nalot korozyjny na śrubach to norma w wielu samochodach, nie tylko japońskich, podobnie jak utleniająca się wierzchnia warstwa na miedzianych dachach (co słusznie zauważył jeden z komentatorów), ale to nie przekonywało odbiorców. Inna rzecz, że tak niezabezpieczone nadkole w terenówce to rzecz niedopuszczalna, należy to natychmiast zapaćkać jakąś antykorozją, inaczej za parę lat nalot rdzy na śrubach będzie naszym najmniejszym zmartwieniem.
Postanowiłem sprawdzić, jak jest
Wcale nie tak łatwo namierzyć nowe Jimny w Warszawie. W końcu udało mi się ustalić, że w jednym salonie stoją dwie sztuki – i to jedna na zewnątrz, wystawiona jako samochód podemonstracyjny, czyli używany. Drugi, całkiem nowy i bez przebiegu postawiono pod dachem, więc tam nie liczyłem na jakikolwiek nalot rdzy. Postanowiłem sprawdzić ten pierwszy.
Włożyłem głowę razem z telefonem w nadkole i zrobiłem zdjęcie. Udało mi się skutecznie kucnąć między autami i pozostać niewidocznym, więc nikt nie zaczął krzyczeć „panie, co pan tam uważasz?”.
Rzeczywiście, końcówka śruby (nie element gwintowany) jest czarno-brązowy, jednak w żadnym wypadku nie jest to rdza. To jakaś substancja zabezpieczająca. W kontakcie z błotem i błotnym śniegiem, po którym jeździły samochody w trakcie prezentacji, faktycznie może wyglądać jak korozja. Ale korozją nie jest. Udało mi się to nawet podrapać paznokciem – jest takie zimno-tłuste w dotyku, nie suche i pyliste jak rdza.
W samochodzie stojącym w salonie sytuacja była taka sama, ale nie udało mi się zrobić zdjęcia, tzn. zrobiłem, ale nieostre, pracownik zaczął się dziwnie przyglądać i iść w moją stronę, więc się ewakuowałem.
Po drodze jednak zobaczyłem jeszcze zupełnie nowego pickupa popularnej marki. Zajrzałem więc nad koło (w nadkole) i moim oczom ukazała się...
Ale znowu – to tylko podkładka. Wątpię, żeby było się czym martwić. Jeśli chodzi o Jimny, na razie sprawdziłem dwa egzemplarze i żaden nie miał śladów korozji w żadnym miejscu. Za pół roku, kiedy te auta będą już powszechniej pojawiały się na ulicach, znów się im przyjrzę, tym razem już jako używanym. Mam nadzieję, że właściciele są świadomi konieczności zabezpieczenia nadkoli.